12

73 3 0
                                    

Wróciłam po weekendzie znowu do uczelni. Mnie odrazu dopadł Jude z Axelem i Markiem.

-Jak się czujesz?!- Mrugam zdziwiona oczami.

-A ma mi coś być?- Przekrzywiam głowę.

-Twoja rana na plecach. - Kiwam głową.

-Nie przejmujcie się.- Macham ręką.- Jeszcze tydzień u zdejmę przykeljane szwy bo będzie blizna.- Oni robią wielkie oczy.

-Napewno?- Kiwam głową.

-Ufam twojej wiedzy, ale i tak będziemy cię mieć na oku. Wybacz, że cię zmusiliśmy do wykonania techniki, to przez nią w piątek musiałaś krwawić.

-Nieee, krwawiłam bo wyrżnęłam orła przed waszym treningiem. - Zasmialam się.- Poślizgnęłam się na schodach. Mam tendencje do upadków.- Wzruszam ramionami.- To chodzimy na wasze wykłady.- Mijam chłopaków, oni jak zaczarowani idą za mną.

***

Patrzę jak trener się męczy nad naprawdę skaplikowanym zadaniem matematycznym, który pozwoli uzasadnić jaką siłę trzeba umieć wytworzyć w ciosie.

-Um... Jude?

-Wybacz sensei... To pierwsze zadanie którego nie umiem rozwiązać.

-Nah... - Chce ścierać.

-Ale odpowiec to 5- Przerywam. Każdy wlepia we mnie wzrok. - Co? To może skaplikowane i mi się plusy z minusami mylą... Ale do wyliczenia.

-Leylo rozwiązała byś?

-Moge piłkę jeszcze prosić? Oblicze to pod siebie, bo potrzeba mi tej informacji...

-Potrzeba?

-Każdy potrzebuje innych danych.- Wstaje. - Tu wpisujemy wzrost, tu wagę zawodnik... A tu.- Mark rzuca mi piłkę i odbieram. Zaczynam podbijać, zapisuje jedną cyfrę... Po chwili druga, aż ścieram i zapisuje 3. Zaczynam pisać całe zadanie drublując. Każdy mnie obserwuje czuję to całą sobą, nie koniecznie patrzą na tablicę czy moją głowę, a na nogi i tyłek...  Wzdycham i odkładam kręcę, ściągam bluzę i zawiązuje na biodrach, odrazu słyszę chrząkanie, a ja wracam do pisania. Po chwili mam wynik dla siebie 7,21. - To jest siła którą ja muszę wytworzyć podczas tego ruchu. Jestem mniejsza i słabsza więc muszę się bardziej wymęczyć, ale wykonalne .

-Co to za wynik?- Drape się po karku.

-Nie umiem wyjaśnić... Ale ja go rozumiem... Nie jestem nauczycielem, nie umiem tłumaczyć. Matematyka dla mnie jest jak oddychanie. W pełni naturalna, wszędzie umiem znaleźć sposoby na liczenie.

-Wiec chodźmy i wyjaśnisz nam jak to u ciebie wygląda.

-Um... No mogę...

***

Jestem na boisku.

-Trójka to lekkie kopnięcie u mnie. Bym mogła ocenić czyjąś siłę... Musi mnie kopnąć - każdy robi wielkie oczy.- Najlepiej bym miała ochotnika... Ja muszę stanąć na bramce bym mogła odbierać piłkę, oczywiście piłka zmniejsza siłę, odejmuje się od 3-2 można obliczyć medianę z tego.

-Ja się zgłoszę.- Patrzę na Juda.

-Kopnij moją mogę jakby to była piłka. Nic mi nie zrobisz, nie martw się.- On wzdycha i nie pewnie mi sprzedał kopa, zabolało. Ja chwilę myślę.

-N-Nic ci nie jest?!

-Ciekawe, 5,03 tak na oko... - patrzę na Juda. On się dziwi na moje słowa. Zamykam oczy - masz wzrostu 185,8?

-186.

-waga to 70?

-Tak... Ale...

-Jestem pielęgniarką, umiem oszacować masę i wzrost... Więc twoja siła musi wynosić 16,96. - Uchylam oczy i patrzę na chłopaka. Zaatakujesz mnie techniką na bramkę.

-A-Ale...

-Musze znać twoja siłę w technice
- Wzruszam ramionami. - W tedy będziemy wiedzieć czy nie trzeba ci więcej treningów do tej techniki co wymyśla trener, ale chyba już załapałam ją... Zatem przygotuj się.

KOCHAĆ Z PASJI //INAZUMA_ELEVEN//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz