12. RODZINA ZAWSZE TRZYMA SIĘ RAZEM.

496 76 124
                                    

ROZDZIAŁ DWUNASTY

ᛞᛞᛞ

           Glut faktycznie strasznie marudził, cały zieleniał i nie trzy, a aż pięć razy stwierdził, że to się skończy tragicznie — za to reszta lotu minęła fenomenalnie. Paskuda jest dużo szybsza i zwinniejsza niż Szczerbek, i dużo lepiej prowadziło mi się bez ciągłego słuchania, że zaraz zarysuję jej bezcenne łuski. Gdybyśmy mieli się kiedyś ścigać, Czkawka i Szczerbol są bez szans.

    — Na brodę Odyna — sapie nagle Glut i choć cała podróż przyniosła mi niesamowicie wiele radości, ta nagle znika.

    Nasze okręty płoną żywym ogniem. Cały zastęp najodważniejszych wojowników Berk ucieka w popłochu, płomienie trawią katapulty i rozpraszają Wandali po całym wybrzeżu. Między skałami wielkie, porośnięte grubymi łuskami cielsko pali wszystko przed sobą, i fakty uderzają we mnie z siłą dzwona.

    Matka wypełzła na brzeg wyspy. Wandale włożyli kij w sam środek smoczego mrowiska.

    — Zgaduję, że to nasz cel — trafia Astrid.

    Krew gotuje się we mnie goręcej niż żelazo w pracowni Pyskacza, gdy wśród szarżujących na bestię Wikingów zauważam mamę.

    — Atak!

    Zdzieram sobie gardło, powtarzając to jak mantrę, ale nikt nie zamierza się ze mną kłócić. Nasze smoki, jak jeden mąż, zioną w matkę językami śmiercionośnego ognia.

    Jej to jednak nie rusza. To jak wrzucenie za kołnierz kulki z papieru.

    — Szpadka, bez szaleństw! — instruuje Czkawka, gdy blondyna znów próbuje szarżować na smoka. — A ty, Śledzik, szybciej!

    Paskuda składa nisko skrzydła i lecimy na bestię jak pocisk wypuszczany z procy, bo muszę być dużo bliżej, żeby zaatakować. Kwas kapie z jej pyska, cichy warkot opuszcza gardło i szczerzy zębiska, bo widocznie też nie może się doczekać, żeby załatwić to wielkie bydle.

    — Cętka, uspokój się! — szarpie mnie Glut.

    Nie słucham. Pochylam się nisko nad smoczym pyskiem i nie potrafię opisać satysfakcji, która rodzi się we mnie, gdy Paskuda wypuszcza pocisk, a smok-matka kwili żałośnie w reakcji na obrażenia.

    — To za mało — dociera do mnie szybko.

    Bestia wciąż stoi na nogach. Wciąż się rusza i wygląda, jakby takie draśnięcie jedynie dodało jej sił. Nie podoba mi się to.

    — Śledzik, popisz się — woła Czkawka, gdy grupujemy się wystarczająco wysoko nad przeciwnikiem.

    — Pancerna czacha i ogon stworzony do gruchotania kości. Trzymajcie się od nich z daleka. Małe ślepia, duże nozdrza — wypluwa z siebie Śledzik, jakby czytał z katalogu.

    — Polega na słuchu i węchu — przytakuje mu Glut. — No i jest wielki. Nasza główna przewaga to zwinność, to bydle będzie miało problem, żeby choćby odwrócić łeb.

    Kiwam głową, bo to dobrze. Może nie damy rady pokonać jej siłą, ale zdołamy znaleźć sposób.

    — Dobra — namyśla się Czkawka. — Śledź, Smark, znajdźcie jego martwą strefę. Pohałasujcie, może zgłupieje. Bliźniaki i Cętka z Glutem, sprawdźcie jego zasięg plucia. Wkurzcie go.

    — To moja specjalność — cieszy się Szpadka.

    — Od kiedy? — przerywa jej brat. — To ja jestem bardziej wkurzający!

DAGAZ • HOW TO TRAIN YOUR DRAGON [1] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz