Rozglądam się po tłumie ludzi znajdujących się na lotnisku, szukając tej jednej osoby, która miała na mnie czekać. Zawsze w takich sytuacjach czuję się strasznie zestresowana, ale to chyba całkiem normalne. Dopiero po kilku minutach w tłumie dostrzegam ciemną czuprynę mojego przyjaciela i w duchu uśmiecham się sama do siebie. Czuję ogromną ulgę, że nie zaspał albo nie zapomniał o tym, że miał mnie odebrać z lotniska. W normalnych okolicznościach pewnie poprosiłabym o to Milesa, ale zważywszy na nasze relacje w ostatnim czasie i to, że chciałam mu zrobić niespodziankę, ten pomysł kompletnie się nie nadawał. Właśnie dlatego padło na Matta. Odkąd postanowił rzucić studia i przeprowadzić się do Bostonu ze względu na Victorię minęło półtora roku. Nie chciał dłużej utrzymywać związku na odległość, dlatego właśnie zdecydował się na ten krok. W tym czasie zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, spędzamy razem praktycznie każdą wolną chwilę, czasem nawet odwozi mnie na uczelnię, co jest naprawdę miłe. Zdecydowanie jest moim największym wsparciem odkąd między mną i Milesem się nie układa.
Szybkim krokiem idę w stronę Matta, który trzyma w dłoniach tabliczkę z napisem "Sophie Lavender (Buba)". Myślałam, że po czasie znudzi mu się nazywanie mnie i Kate Bubami, ale okazało się, że pewne rzeczy i zachowania nie mijają, właśnie tak jest w tym przypadku. Szatyn rozkłada ręce i podchodzi kilka kroków, aby jak najszybciej zamknąć mnie w uścisku. Wtulam się w jego ramiona i czuję się tak, jakbym wreszcie była we właściwym miejscu. Brakowało mi mojego przyjaciela, tego miasta i codzienności, która otaczała mnie przed wylotem. Matt otwartą dłonią gładzi moje plecy, z każdą sekundą zacieśniając uścisk.
– Nawet nie wiesz, ile rzeczy mam ci do opowiedzenia. – Lekko odsuwa się ode mnie, w dalszym ciągu trzymając ręce na moich ramionach.
– Zaręczyliście się z Vic? – Mówię żartobliwym tonem. – Wiem, że miałeś to w planach, pamiętam, jak kilka miesięcy temu wysłałeś mi zdjęcie pierścionka i pytałeś, czy jej się spodoba.
Momentalnie postawa szatyna zmienia się, jego ciało staje się napięte, radosne oczy tracą swój blask, a uśmiech, który przed chwilą zdobił jego twarz, teraz przypomina bardziej grymas. Chłopak lekko się odsuwa, nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia. Stopniowo smutnieje, a ja tak naprawdę nie wiem, co się stało. Powiedziałam coś nie tak? Matt nerwowo przeczesuje włosy opuszkami palców, chodząc od prawej do lewej po zatłoczonym lotnisku. Ja w tym samym czasie jak największa sierota stoję wśród swoich bagaży, nie rozumiejąc, co dzieje się wokół mnie. Dopiero po chwili mój przyjaciel ponownie staje naprzeciwko mnie, obdarzając mnie najsmutniejszym uśmiechem, jaki w życiu widziałam.
– Poznała kogoś innego.
Mówiąc te słowa, w jego oczach pojawiają się łzy. Czuję się, jakby ktoś właśnie uderzył mnie z całej siły w głowę. Przecież specjalnie dla niej przeprowadził się do Bostonu, planowali wspólną przyszłość, cholera, pierwszy raz widziałam, aby Matt był w kogoś aż tak wpatrzony. Po jego policzku spływa łza. Jedna, samotna łza, która wyraża więcej bólu, niż można byłoby przypuszczać. Blady uśmiech pojawia się na jego twarzy, po czym nerwowo się śmieje, rękawem ocierając policzki. Nawet nie wyobrażam sobie, jak ciężko musi mu teraz być, zwłaszcza, jak wielkie nadzieje pokładał w ich relacji. Tak naprawdę całe swoje życie podporządkował pod Victorię.
– To głupie, że rozmawiamy o tym na lotnisku, zamiast pijąc wino i oglądając twój ukochany Pamiętnik. – Ton jego głosu łamie mi serce.
Liczyłam, że nigdy nie będę musiała oglądać go w takim stanie. Uwielbiam jego poczucie humoru, to, że zawsze jest duszą towarzystwa i jego tandetne żarty. Teraz Matt w najmniejszym stopniu nie przypomina samego siebie i chyba właśnie to przeraża mnie najbardziej. Boję się, że złamane serce zmieni go w kogoś innego
![](https://img.wattpad.com/cover/335731608-288-k358560.jpg)