Rozdział 2

8.1K 426 161
                                    

Cztery miesiące później.

Pierwsze miesiące wspólnego mieszkania z Milesem w Bostonie były cudowne. Rozumieliśmy się bez słów, staraliśmy się spędzać razem prawie każdą wolną chwilę. Na tygodniu chodziliśmy na uczelnię, w weekendy pracowałam w kawiarni, a Miles praktycznie codziennie miał treningi, w tej kwestii nic się nie zmieniło. Z czasem nauka i praca pochłaniały mnie coraz bardziej. Porwał mnie wir obowiązków, jednak Evans nie był dłużny, ciągłe treningi, zawody, mistrzostwa i mecze towarzyskie, przez które praktycznie wcale nie bywał w domu, również zapoczątkowały kryzys między nami. Kryzys, który ciągnie się już ponad rok.

Nie widziałam go już sześć miesięcy. To stosunkowo długo zważywszy na to, że przez trzy lata ze sobą mieszkaliśmy. Wszystko za sprawą wymiany studenckiej. Kiedy pierwszy raz dostałam taką propozycję – odmówiłam, nie chciałam rozstawać się z Milesem i burzyć tego, co udało nam się zbudować. Było to na drugim roku studiów. Wiem, jak to wygląda, związki na odległość ciężko jest utrzymać, kiedy na początku spędzało się razem cały czas, od rana do wieczora, dzień w dzień. Wizja rozstania z chłopakiem była dla mnie nierealna, nie chciałam tego, nie wyobrażałam sobie życia bez bruneta, który (jak wtedy myślałam) był mi przeznaczony. Nawet nie wiem, w którym momencie oddaliliśmy się od siebie, żyliśmy razem, chociaż tak naprawdę jedynie mijaliśmy się w drodze na uczelnię, czy w kuchni podczas robienia śniadania. Jego treningi i studia, moja uczelnia, ciągłe zaliczenia, praca – cały natłok przeróżnych rzeczy, które sprawiły, że nie potrafimy się ze sobą szczerze porozmawiać.
 
To właśnie nasz kryzys spowodował, że gdy ponownie dostałam propozycję wymiany międzynarodowej – zgodziłam się.
 
Uznałam, że rozłąka uświadomi nam, czego tak naprawdę chcemy od życia, czy jest sens dalej brnąć w związek, który może nie mieć żadnej przyszłości. Podjęcie tej decyzji nie było łatwe, ale zrobiłabym wszystko, aby ponownie zobaczyć iskierkę w jego czarnych oczach, gdy tylko patrzył w moim kierunku.
 
Najgorszym momentem było powiedzenie Milesowi o tym, że na rok wyjeżdżam do Wielkiej Brytanii, gdzie miała odbywać się moja wymiana. Nie spodziewał się tego, gdy sobie uświadomił, że nie żartuję, w jego oczach pojawiły się łzy i obiecał, że chociaż raz na dwa miesiące będzie starał się mnie odwiedzać. Uwierzyłam, to właśnie jego zapewnienia o tym, że wspólnie sobie poradzimy, dały mi wiarę, że między nami może się jeszcze ułożyć. Pomógł mi się pakować, zawiózł mnie na lotnisko i kilka godzin czekał ze mną na samolot. Czułam jego wsparcie i byłam cholernie szczęśliwa, że go mam, że jeszcze jest dla nas nadzieja. A potem powiedział zdanie, które złamało moje serce. Zdanie, które siedzi w mojej głowie o każdej porze dnia.

"Wiesz Soph, czasem trzeba zostawić pewne sprawy za sobą, kiedy uświadomimy sobie, że prowadzą donikąd."
 
Nawet nie zdążyłam poruszyć tego tematu, bo w tym samym momencie na lotnisku rozbrzmiał głos informujący o tym, że zaraz odlatuje mój samolot. Pożegnaliśmy się w okropnym pośpiechu, a w mojej głowie ciągle kotłowały się myśli. O co mu chodziło? Co chciał mi przekazać poprzez te słowa?
 
Sam pobyt w Cambridge był świetny, zamieszkałam z Kate i Collinem, którzy cieszyli się z mojego przyjazdu, oczywiście dopytywali o mnie i Milesa, ale co miałam im powiedzieć? Że nawet nie wiem, czy chwilę przed wejściem do samolotu ze mną nie zerwał? Przez pierwsze tygodnie ukrywałam przed Kate swoje problemy, jednak wszystko runęło, gdy minęły dwa miesiące mojej wymiany. Było to kilka dni przed imprezą urodzinową kuzynki Kate. Właśnie wtedy Miles obiecał mnie odwiedzić. Nie zrobił tego, dotarło do mnie, że jego słowa były jednocześnie pożegnaniem, z którym musiałam się pogodzić. Kate znalazła mnie zapłakaną w łazience, chciałam, żeby odpuściła, żeby przestała naciskać, ale uparła się, że musi wiedzieć, co się stało, że w środku nocy znajduje mnie w takim stanie. Wszystko jej opowiedziałam, od samego początku.
 
Kolejne miesiące mijały, a mój jedyny kontakt z brunetem, to były krótkie wiadomości, niekiedy pisał, że mnie kocha, co w dalszym ciągu dawało mi nadzieję, że uda nam się wszystko poskładać. Kilka tygodni temu uznałam, że nie dam dłużej rady i pora wracać do domu, dotarło do mnie, że moje życie bez niego byłoby cholernie puste, a kryzys między nami wspólnie uda nam się zażegnać. Wierzyłam w to, wierzyłam, że damy sobie radę z całym złem tego świata, bo przecież się kochamy.
 
Właśnie jestem w trakcie pakowania swojej walizki, będę tęsknić za Kate i Collinem, brakuje mi ich, a przez ostatnie miesiące zżyłam się z nimi jeszcze bardziej. Będę tęsknić za Cambridge, ludzie tutaj są kochani, a to miasto zostanie w moim serce na długo. Architektura, walory przyrodnicze, środowisko – to wszystko zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Siadam na łóżku i patrzę w okno, rozkoszując się widokiem pobliskiego parku, w którym teraz bawią się jakieś dzieci.

Inevitable Destiny [WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz