2

10 3 0
                                    

Następnego dnia rankiem Jose gwałtownie oderwała się od materaca, następnie spojrzawszy na budzik pospiesznie wybiegła z jednoosobowego łóżka.
- Cholera, jest już ósma.- w szkole, do której uczeszczała dziewczyna lekcje odbywały się różnie, lecz w przypadku Josephiny zaczynały się już od ósmej.
- Trudno, znowu mnie nie będzie na pierwszej lekcji. Kya mnie zabije.-
wstała pospiesznie z łóżka, po czym podeszła i wyciągnęła z wysokiej szafy ubrania na dzień dzisiejszy. Ubrana w różowy dres i umalowana w delikatny, estetyczny makijaż weszła do łazienki. Małe pomieszczenie z jednym oknem i stertą kosmetyków na szafce wypełniało przeróżne zapachy perfumów mamy i Matta. Wyciągnęła z kubeczka swoją elektryczną szczoteczkę po czym dokładnie umyła nią zęby. Ogarnięcie siebie zajęło jej jakieś dziesięć minut.
Po porannej toalecie zeszła do salonu, myślami wędrowała do swojego chłopaka- Edwarda.
Od jakiś dwóch dni myślała tylko o nim, przez co często była nieobecna. Nie potrafiła się skupić na nauce czy rozmowach z innymi. Powodem tego było to, że chlopak przestał do niej pisać oraz zaczął unikać jej na korytarzu szkolnym a o spotkaniach nawet nie było mowy.
     Usiadłwszy na szaro- białej kanapie Jose wyświetliła telefon, na którym widniała jedna wiadomość, była ona nie od kogo innego jak od Kyi.

Kya: Gdzie ty do cholery jasnej jesteś. Czemu ciebie przepraszam bardzo nie ma na krześle w ławce obok mnie, na takim przedmiocie jak angielski.

Jose: Przepraszam mój skarbie, ale spóźnił mi się budzik. Będę na drugiej lekcji, więc będziesz mogła czekać na mnie przed szkołą.

Wiedziała, że po powrocie przyjaciółka zwyzywa ją bardziej niż babkę od geometrii. Wiedziała też, że jest jeden sposób by tak bardzo się na nią nie gniewała. Wzięła otóż parę orzechowych batoników i dwa pomarańczowe soki.
Jako zdrową przekąskę zapakowała do plecaka pokrojone na kawałeczki jabłko oraz banana.
      Przed wyjściem nakarmiła swojego psa- Blue, wsypała mu niewielką ilość suchych kuleczek i do tej samej miski wydubała z puszki trochę mokrej karmy.
Wsunęła na swoje stopy znoszone czarne vansy, z plecakiem na ramieniu po pożegnaniu się z kundlem wreszcie opuściła dom. Po jakiś piętnastu minutach stała już pod wielkim budynkiem.
     Z naprzeciwka w jej kierunku szła brązowowłosa. Josephine zlustrowała bardzo dokładnie swoją przyjaciółkę, ponieważ spodziewała się naburmuszonej miny, zamiast tego spotkała się z szerokim i szczerym uśmiechem.
- Aż tak bardzo się cieszysz na mój widok?
- Chciałabyś.- odpowiedziała z tym samych uśmiechem, który gościł na jej twarzy przez cały czas.
- No dobra, opowiadaj mi tu co cię tak cieszy.- miała czekać, aż wkoncu sama jej wyjaśni, jednak ciekawość niestety wygrała.
- Nie uwierzysz, mam numer Ronniego!-
pisnęła z ekscytacji.
- Czy możesz mnie oświecić w jaki sposób?- po raz kolejny górowała nią ciekawość.
- A więc poprostu prosto z mostu, podeszłam do niego i spytałam o jego numer oraz czy chciałby się kiedyś spotkać byśmy poznali siebie nawzajem a on bez wahania powiedział tak. Łatwizna.- wypowiadając to zaczęła się dosłownie rumienić.- Gdybyś tylko słyszała ten jego seksowny głos. Idealnie pasuje do niego.
- Mam gratulować?
- Owszem.
- No to gratulacje.- wiedziała, że przyjaciółka należy do osob które nie odpuszczają i zawsze wygrywają, jednak Jose nie spodziewała się aż takiej szybkości. Szczerze, cieszyła się i to bardzo, ponieważ przez jakiś czas w życiu Kyi nie było kolorowo przez panujacy gorszy okres, był on spowodowany przez pewnego chłopaka- Jacobs'a.
Zerwał z nią na oczach całej szkoły, wyzywając przy tym jej kompleksy, blondyn zaczął wypominać jej najgorsze oraz najgłupsze sytuacje ośmieszając przy tym niską bezbronną brunetkę.
     Po trzecim dzwonku w tym dniu dziewczyny ruszyły w kierunku czerwonych metalowych drzwi prowadzących do sali od geometrii.
Obie przyjaciółki nienawidziły tego przedmiotu, kto w ogóle go lubi, jedyną taką osobą, którą znają jest Anna- nauczycielka tego przedmiotu.
Usiadłwszy w ostatniej ławce nieopodal okna, Kya z Josie sięgnęły kolejno po najpotrzebniejsze rzeczy takie, jak podręczniki, zeszyty i dlugopisy.

     Przemierzając wspólnie korytarz Josie z Kyą natknęły się na pewną parę całującą się przy drzwiach stołówki.
- Fuu.- do uszu Josephiny dobiegły odgłosy obrzydzenia przyjaciółki.
- Kya, ja pierdolę. To jest Edward.
- O kurwa. Josie tylko bez paniki.- pocieszenia niestety nie zadziałały, ponieważ dziewczyna już biegła w przeciwną stronę.
      Blondynka rzuciła się pędem na strome schody biegnące w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Płakała. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że to początek końca.

The Secret Is LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz