shit shit shit

0 0 0
                                    

Jest takie dziwne uczucie
Kiedy chcesz kogoś nienawidzić, ale za bardzo go kochasz.
Mam to uczucie do mojego ojca.
Chciałabym go nienawidzić. Myśle że wtedy byłoby mi ze wszystkim łatwiej... ale to mój ojciec. Nie było go ze mną w sumie całe życie.
Kiedy byłam w rodzinie zastępczej i słyszałam o możliwości zamieszkania z nim, byłam przeszczęśliwa... Myślałam o tym że w końcu dowiem sie jak to jest być u boku prawdziwego ojca, że w końcu poznam go bliżej, że będzie super.
Mam wrażenie że byłam po prostu głupim dzieckiem mimo dość dojrzałego umysłu.
Wiedziałam że siedział w więzieniu.
Potem sie dowiedziałam że chciał mnie usunąć (w sensie że aborcja) ale mama sie zawzięła i tak sie urodziłam. Dowiedziałam się że gdyby był normalny to miałabym rodzonego starszego brata lub siostre. Ale temu dziecko nie było dane sie urodzić.
Dowiedziałam się że bił matke, oraz że nie raz podniósł ręke na moją przyrodnią siostrę i na mnie.
Zrozumiałam że to przez niego nie mogłam wychowywać sie u boku normalnych rodziców, być w normalnej rodzinie i żyć beztrosko.
Mimo wszystko to mój ojciec. I zawsze nim był i będzie. Mimo, że stawia swoją żone wyżej ode mnie. Mimo że mam wrażenie że wziął mnie tylko dla hajsu. Jak byłam w rodzinie zastępczej tęskniłam za nim, chciałam go poznać, dowiedziec sie jaki jest jego ulubiony kolor, co lubi robić, jaki jest.. jak sie do niego wprowadziłam i tak nie dowiedziałam się żadnej z tych rzeczy. Właściwie to stał sie dla mnie jeszcze bardziej obcy. Może dlatego, że stworzyłam sobie fałszywe wyobrażenia idealnego ojca który tęskni za utraconą córką i zrobi wszystko żeby ją przy sobie utrzymać. A wyobrażenia te są tak odległe od rzeczywistości że straciłam nadzieje i zapał żeby go bliżej poznawać. Bałam się że jak zbliże się bardziej to strace całą nadzieje na posiadanie normalnej rodziny.
Chciałam tego uniknąć. Pozostać przy nadziei że będzie lepiej. Próbowałam się trzymać tego promyczka światła w tunelu aż calkowicie straciłam go z oczu i zaczęłam iść na oślep.
Przestałam se wyobrażać że żyje w normalnej rodzinie, przestałam wszystko idealizować w swojej głowie i popadłam w depresje. Zaczęłam patrzeć na świat realistycznie. Mozna wręcz rzecz że pesymistycznie. Nic juz mnie tak nie cieszyło jak wcześniej.
Przez chwilę nadzieja wróciła.
Był to moment kiedy ojciec i jego żona bardzo sie pokłócili i ona sie wyprowadziła. Ojciec zaczął ze mną częściej gadać, chodziliśmy razem na miasto na kolacje czy obiady. Spędzaliśmy razem czas. Może za mało to pokazywałam ale byłam szczęśliwa w tych chwilach. Odzyskiwałam nadzieje i przez chwile na powrót zaczęłam myśleć że to jest ojciec idealny.
Mówił że już nigdy do niej nie wróci.
Potem coś sie stało że nie wyrobił i dał mnie na jakiś czas pod opieke dla cioci i wójka.
Kiedy ojciec spowrotem zabrał mnie do domu, zobaczyłam psa jego żony i już wiedziałam że ona wróciła.
Udawała że nic sie nie stało. Obaj udawali.
Ja nie potrafiłam.
Rzucała sie do mnie przy policji, bałam się jej.
Więc jak obaj poszli do kuchni robić obiad, wzięłam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu.
Chodziłam z przyjaciółką  po mieście do nocy. Aż w końcu zadzwoniła ciocia u której byłam wcześniej. Ojciec do niej zadzwonił że nie odbieram telefonów czy coś.
Powiedziałam jej jak wygląda sytuacja i przyjechała po mnie. Wymieniła pare zdań z ojcem kiedy czekałam w jej samochodzie i przez chwile znowu mieszkałam u cioci.
Potem ojciec wziął mnie na siłe do domu.
Niby wszystko sie układało. Jakoś gadałam z jego żoną. Ale dalej z tyłu głowy miałam to co do mnie krzyczała. "Ojciec uważa że jesteś pomyłką, nie miałaś się urodzić"
To ciągle rosło. Nadzieja znikła tak szybko jak sie pojawiła. Zaczęłam popadać w zaburzenia odżywiania i skupiłam sie na nauce żeby nie myśleć.

Chodzi mi o to, że wtedy nie wiedziałam że miałam być poddana aborcji. Nie wiedziałam o co jej chodziło. Domyślałam się i im więcej o tym myślałam tym bardziej bolało.
Teraz boli to jeszcze bardziej mimo upływu czasu.
Odkąd sie wyprowadziłam odezwał sie do mnie dwa razy.
Raz z pretensjami po tym jak jego żona zadzwoniła do mnie pijana, że sprawiłam u niej atak serca (wiem że to była ściema która miała mnie zmusić do powrotu do domu)
A drugi raz zadzwoniłam do niego żeby złożyć mu życzenia urodzinowe. Powiedział: dzięki.
Po czym sie rozłączył.
Potem sie do mnie nie odzywał. Próbowałam sie kontaktować ale mnie zablokował.
Ostatnią włamali mi się na e-maila i pousuwali wszystkie połączone z nim konta. Czyli messenger, facebook itd..

Po tej sytuacji zyskałam pewność że ojciec mnie po prostu nienawidzi. A jego żona tylko bardziej rozpala tą nienawiść.
Zrozumiałam że to nie ona jest powodem dla którego on mnie nienawidzi. On po prostu mnie nie chciał i dalej nie chce.
Dostał pieniądze za zakończenie mojego wychowania i już go nie interesuje.

Bolałoby mniej gdybym go nienawidziła.
Ale nie umiem nienawidzić ludzi. Nawet jeśli bardzo mnie ranią, ja i tak wybaczam i staram się odbudować relacje.

Mam nadzieję że jak umrę, ojciec przynajmniej zjawi sie na pogrzebie. Przynajmniej tyle.
Próbowałam napisac list jakby sie jednak nie zjawił, ale nawet na kartce nie umiem mu przekazać tego co bym chciała...
Mam nadzieje że uda mi się coś wymyślić zanim będzie za późno.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 24, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Don't Forget MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz