Czasami, kiedy idę kłade się spać, zamykam oczy i przed oczami mam jedno z wielu nieprzyjmnych wspomnień. Wtedy zaczynają sie myśli "a co jeśli zrobiłabym inaczej?" "A co gdybym wybrała coś innego?" Zaczynają sie głębokie analizy niepozwalające pójść spać.
Momentami po prostu zalewa mnie fala wspomnień, a kiedy otwieram oczy orientuję się, że mam atak paniki. Już nie leże tylko siedze zwinięta pod ścianą i nie mogę złapać tchu.
Nie cierpie tego uczucia, zawsze staram sie być najciszej jak moge i poczekać aż minie.
Ale niedawno dostałam tak silnego ataku że nie potrafiłam być cicho. Usłyszała mnie mama i kiedy przyszła mi pomóc miałam jeszcze większe wyrzuty, że nie tylko ją obudziłam, ale też obarczam ją swoimi problemami.
Zrządzeniem losu jest to, że kiedy ktoś mi się zwierza, pierwsze co mówie to "a próbowałaś z kimś porozmawiać?" "Może pogadaj z mamą/tatą, może pomogą", ale sama tego nie robię.
Nie wiem czy po prostu jestem zbyt skryta czy to po prostu sytuacje kiedy prosiłam o pomoc mnie zraziły.
Wyobraźcie sobie że mieszkacie 8 lat w rodzinie zastępczej. Dorastacie tam, nie szczęśliwi, bo przemoc psychiczna i fizyczna robi swoje. Ale mimo wszystko tam dorastacie i przywykliście już do takiego życia. Wiecie jak omijać kary i nie pakować sie w kłótnie przybranego rodzeństwa.
Aż nagle zjawia sie wasz ojciec który wyszedł z więzienia i zabiera was do nowego miasta, nowego domu, z nową nieznaną wam kobietą.
Niby nie straszne, nie?
Pamiętam jak pierwszego dnia w szkole popłakałam sie na korytarzu. Przestraszyłam sie ile ludzi może być w jednej szkole!
W poprzedniej szkole było coś pomiędzy 100-stoma a 200-stoma uczniów. Natomiast w nowej ponad 600/700 jak nie więcej.
Nie było tam nawet wspólnych apelów z liczeniem uczniów!
Anyway. Wielka zmiana dla małej dziewczyny.
W szkole jakoś niezbyt sie otwierałam. 7 klasa podstawówki wszyscy sie już znają, mają swoje grupki i tak dalej. Ja nie miałam nikogo więc raczej siedziałam sama.
W domu tez raczej sie zamykałam w czterech ścianach. Wiadomo że pierwszy dzien po przeprowadzce byłam przeszczęśliwa. W końcu, nie byłam już w rodzinie zastępczej tylko u "tatusia". Dopowiem że nie wiedziałam jeszcze że ojciec nie był w Anglii tylko w więzieniu.
Pierwsza drastyczna zmiana zaczęła sie kiedy kilka dziewczyn z klasy zaczęło mi dokuczać. Jestem dość bardzo niska (a wtedy byłam jeszcze niższa) więc wrzucały mi piórnik na szafke szkolną albo tego typu rzeczy. Chłopaków z mojej klasy tez nie lubiłam. Dupki z olejem zamiast mózgu.
Kiedy zaczęły sie epizody z dręczeniem w szkole wpadłam na dość głupi pomysł.
Nie radziłam se z bólem psychicznym, nie wiedziałam komu mogę się wygadać (ojciec był dla mnie wtedy praktycznie obcy bo "haha pójde do pierdla zamiast utrzymać rodzine w ryzach!") No więc. Nie pamiętam gdzie i kiedy dokładnie usłyszałam że "cięcie sie przynosi ulge". Myśle że to były czasy kiedy była "moda na depresje" (aczkolwiek pewna nie jestem bo nie używałam zbytnio telefonu i do tej pory nie umiem używać facebooka)
Stwierdziłam, że może mi to pomoże.
Więc wzięłam nóż i pare razy przejechałam nim po nadgarstku.
(Nie róbcie tego w domu ani nigdzie indziej, idzcie do psychologa jesli macie takie myśli )
Po wszystkim odłożyłam nóż stwierdzając że za wiele to nie daje.
Potem jednak do tego wracałam. Nie wiem czemu. Myśle że sie w pewnym sensie uzależniłam od samookaleczania.
Kiedy znalazłam jedną znajomą z którą chodziłam na chórek byłam przeszczęśliwa. Do momentu.
Zauważyła rany i zaciągnęła mnie do psychologa szkolnego. Wtedy byłam na nią wściekła, ale teraz wiem że chciała dla mnie dobrze.
Psycholog oczywiście złapała za telefon i zadzwoniła do ojca.
Wtedy rozpętało sie piekło.
Kiedy wróciłam ojciec był bardzo zły. Przyniósł mi do pokoju noże z kuchni wrzeszcząc że jak chcem sie zabić to mam to zrobić i chuj.
Byłam wtedy nie tyle przestraszona ile zawiedziona i smutna. Przez myśl mi przemknęło że może skoro mam pozwolenie to po prostu sie zabije zamiast bezskutecznie próbować radzić se z bólem.
Ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić ojciec zabrał noże i odłożył je na miejsce.
Druga sytuacja miała pare dni potem. Znowu się pocięłam, ale czułam sie z tym strasznie źle więc stwierdziłam że zespowiadam sie żonie ojca. Ona oczywiscie powiedziała mu, a on ponownie wpadł w szał.
Niektórzy powiedzieliby "dramatyzujesz" inni- "czemu ich nie zignorujesz?"
Ale wytłumacze wam jak to działa.
Kiedy ktoś wmówi dziecku że wróżki istnieją, ono w to uwierzy. Jak rodzic wmówi dziecku że święty mikołaj czy wróżka zębuszka istnieją- ono mu uwierzy.
Tak więc jeśli od dziecka słyszy sie od przyjaciól, rodziny zastępczej a potem od ojca i jego żony słowa: "idź sie potnij, bo tylko to potrafisz" "może przeprowadz sie do mamusi i razem sie potnijcie?" "Jesteś do niczego, powinniśmy cie oddać do domu dziecka" "lepiej by było jakbyś sie nie urodziła"- dziecko (w tym przypadku ja) w to uwierzy.
Na początku ignorowałam takie zaczepki ale im częsciej takie coś słyszysz zaczynasz myśleć że rzeczywiscie jest z tobą coś nie tak i powinno cię tu nie być.
I tak zaczęły sie pierwsze myśli samobójcze.
CZYTASZ
Don't Forget Me
Literatura FaktuWelp... chcem żeby coś po mnie zostało na tym świecie, może ktoś to kiedyś przeczyta, może kogoś zainteresuje moje życie, aaa może po prostu to głupie. Dla osób zainteresowanych? Jesteście dziwni że to czytacie xD Anyway- wzmianki o myślach samobójc...