Rozdział 1

34 2 0
                                    

Od rozpoczęcia roku szkolnego minął już miesiąc. Mimo nadziei Minho, zachwyt Jisungiem nie przeminął, wręcz przeciwnie - coraz więcej osób zaczęło się nim interesować. Mama zawsze mówiła mu, żeby nie oceniać książki po okładce, jednak bez poznania chłopaka, mógł stwierdzić, że ten strasznie go irytował. 

Życie szkolne Minho nie należało do najłatwiejszych. Mimo starań Hyunjina i jego, wszyscy podejrzewali, że mogą być razem. Ich rówieśnicy nie odbierali tego najlepiej, a szczególnie Max, który oprócz śmiania się z nich nastawiał również innych uczniów przeciwko nim. Stracili tym sposobem wielu przyjaciół.

W ostatnich dniach pogoda nie dopisywała, przez co Hyunjin ze słabą odpornością rozchorował się, więc Minho musiał udać się do szkoły sam. Towarzyszyło mu złe przeczucie, jednak nie miał wyboru. Pomyślał, że znajdzie swojego znajomego Bangchana, którego lubił nazywać po prostu Chan. Zauważył go rozmawiającego z jakimś nieznanym mu chłopakiem. Kiedy Chan go zobaczył, od razu zakończył rozmowę i podszedł do niego. 

— Cześć Lino! — powiedział Bangchan machając do niego.
— Co to był za typ? — zapytał bezpośrednio Minho.
— A nie wiem jakiś zjeb mnie podrywał. On myślał, że polecę na tekst czy mój stary jest złodziejem, bo ukradł wszystkie gwiazdy z nieba i umieścił je w moich oczach? No chyba kurwa nie. Kojarzę go i z tego co mi wiadomo, wszystkich podrywa na chujowe teksty.
— Nawet moją matkę?
— Nawet twoją martwą babcię — zaśmiał się, po czym przybili sobie piątkę. 
— Genialne umysły myślą tak samo.
— Poza tym, gdzie jest Hyunjin? Nigdy sie od ciebie nie odczepia.
— Chory jest. Pusia.

W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję i wszyscy udali się do klas. W drodze na lekcję Minho poczuł nagle pociągnięcie za plecak. To był Max. Po chwili znalazł się pod ścianą otoczony przez Maxa Blachę i jego kolegów. Blacha pociągnął go za kołnierz.

— Gdzie masz tą swoją pizdę? — warknął gardłowo największy postrach tej szkoły, Max Blacha.
— Zostaw mnie — powiedział cicho, lecz stanowczo Lee.
— Wiem, że go ruchasz — pochylił się i szepnął mu do ucha. Na to Minho odepchnął go. Nie zadowoliło to Maxa. Rzucił się na Minho, przewrócił go i zamachnął się ręką, aby go uderzyć. Lee skulił się i przygotował się na cios, jednak on nie nastąpił. Powoli otworzył oczy, aby ujrzeć gwiazdę szkoły, jego znienawidzoną osobę, Hana Jisunga. Trzymał on rękę Blachy, powstrzymując go przed uderzeniem.
— Co tu się odpierdala?! — krzyknął Jisung, patrząc prosto w oczy Maxowi, po czym odepchnął go, a ten upadł.
— To jeszcze nie koniec — powiedział Blacha podnosząc się z ziemi. Dał do zrozumienia skinieniem głowy swoim kolegom, że pora już iść. 
— Nic ci nie jest? — zapytał Han z uśmiechem, wyciągając rękę do Minho. Ten nic nie odpowiedział, jednakże wpatrywał się głęboko w oczy bruneta. 
— Czy ja wyglądam jakbym potrzebował pomocy? — ocknął się po chwili, po czym wstał i odszedł. Jisung obserwował jak chłopak się oddalał. 

Jeszcze nie wiedzieli, że to był dopiero początek ich znajomości.

ZDRADA (minsung, hyunlix, hyunho)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz