Zima

765 63 16
                                    

Notatka:

Ten one shot jest mocno inspirowany twórczością naszych hiszpańskich przyjaciół :)

Dla ciekawych link do pracy zamieszczam w komenarzu.


---


Zima jak co roku w Los Santos rozpoczęła się łagodnie. Bywały dni, gdy naprawdę robiło się zimno, ale padający śnieg można było zaliczyć do anomalii pogodowych. Mimo to, gdy zbliżały się święta, nastąpił mały cud i ulice pokryły się białym puchem. Mieszkańcy miasta na szybko wyciągali głęboko schowane w szafach kurtki i ciepłe swetry, a pobyt na zewnątrz uprzyjemniali sobie ciepłymi napojami i przekąskami.

W ten wyjątkowo mroźny dzień Erwin miał spędzić przerwę na lunch w towarzystwie męża, ciepłej świątecznej kawy i smacznego ciasta z ich ulubionej kawiarni. Niestety na drodze stanął im bardzo ważny raport, który musiał być zrobiony na wczoraj i którym oczywiście musiał zająć się Montanha. Niepocieszony Knuckles sam udał się do lokalu i zamówił na wynos dwie piernikowe kawy oraz czekoladowy fondant, który szatyn wręcz ubóstwiał. Mimo pokrzyżowania planów chciał choć w niewielkim stopniu go zrealizować i uprzyjemnić Gregory'emu zrzuconą na niego pracę.

Łamiąc wszelkie przepisy ruchu drogowego, zawiózł przysmaki na komendę, by dostarczyć je jeszcze ciepłe małżonkowi. Chciał je przekazać jakiemuś policjantowi, by zaniósł mu do pokoju, ale spotkany w holu Capela wpuścił go i zaprowadził do sali High Commandu na drugim piętrze.

- Cześć kochanie - rzucił wesoło wchodząc do środka. Gregory siedział otoczony różnymi papierami, wlepiając wzrok w laptopa ustawionego centralnie przed nim. Na słowa męża odmruknął tylko coś niezrozumiałego nieprzerwanie klepiąc w klawisze klawiatury. - Przyniosłem ci kawę i ciastko - poinformował podchodząc do ogromnego stołu.

- Dziękuję - oparł wyraźniej nie odrywając wzroku od monitora. Erwin złożył na ustach szatyna szybkiego całusa, a następnie odłożył kubek i papierową torebkę na względnie wolnej przestrzeni między papierami.

- Jest szansa, że oderwiesz się chociaż na 5 minut od tego komputera? - zapytał z nadzieją, że choć przez chwilę uzyska uwagę męża. Jednak ten rozwiał jego nadzieje kręcąc przecząco głową.

Knuckles westchnął cierpiętniczo będąc bardzo niepocieszonym. Kusiło go zerknąć nad czym pracował szatyn, ale oprócz przysięgania mu miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej obiecał, że nie będzie wykorzystywał ich związku do pozyskiwania tajnych informacji. Żeby wzrok nie uciekał mu na ekran monitora i zapisane kartki, zawiesił go na twarzy ukochanego. Mógł się jej przyglądać godzinami, a i tak nigdy nie nudził mu się ten widok. Przejeżdzał spojrzeniem po mocno zarysowanej szczęce, pokrytej równo przyciętym zarostem przerzedzonym kilkoma bliznami. Uwielbiał całować każdą z nich, co nie omieszkał uczynić i tym razem. Spotkało się to niestety z naburmuszonym westchnięciem ze strony policjanta.

- Malutki, muszę to skończyć, a mam mało czasu - burknął nie przerywając pracy.

Siwowłosy odsunął się i już chciał jakoś to skomentować, ale powstrzymał się. Rozumiał, że Montanha nie celowo go ignoruje, po prostu została zrzucona na jego barki praca, której nawet nie chciał wykonywać.

O barkach mówiąc, młodszy zauważył, że mundur policjanta w tym miejscu "zdobią" biało-rude kłaczki. Ich kot musiał jak zawsze powylegiwać się na świeżo upranych ubraniach pozostawionych na łóżku na 5 sekund bez opieki. Delikatnym ruchem strzepnął sierść z golfu męża, na co ten rzucił mu pytające spojrzenie.

Cztery pory roku | MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz