Jesień jak co roku przyniosła ze sobą ochłodzenie klimatu, którego konsekwencją była stopniowa zmiana zabarwienia miejskiego listowia. Drzewa mieniły się odcieniami żółci, pomarańczu i głębokiej czerwieni, nadając żywsze barwy miejskim obrazom.
Erwin z zachwytem przypatrywał się ładnym kolorom. Promienie zachodzącego słońca padając na liście wydobywały z nich cieszącą oko kakofonię barw, którą siwowłosy chciał uwiecznić. Zatrzymał się przy parku i ochoczo wyskoczył ze swojego Lamborghini. Obfotografował kilka drzew, by móc później pokazać je Gregory'emu i wspólnie pozachwycać się ładnymi widokami.
Gdy tak stał skupiony na swoim telefonie, do jego uszu dotarł płacz dziecka. Uniósł głowę rozglądając się wokół w poszukiwaniu źródła dźwięku. W pobliżu ujrzał małą dziewczynkę, na oko 8-9-letnią, która zanosiła się rzewnymi łzami. Knuckles przeskanował otoczenie w poszukiwaniu jakiegoś dorosłego, ale o dziwo jak na ładną pogodę park był wręcz opustoszały.
Nie zwlekając długo podszedł do małej.
- Hej, nie płacz - odezwał się do niej łagodnie. - Co się stało?
Dziewczynka uniosła głowę i spojrzała na niego dużymi, brązowymi oczami. Ich kolor bardzo przypominał mu tęczówki jego ukochanego.
- Szukałam taty i zgubiłam się - odparła płaczliwie.
- Przyszłaś tutaj z nim? - Pokręciła głową przecząco. - A gdzie twoja mama?
- W domu.
- Dobra, to zaprowadzę cię do domu. Gdzie mieszkasz?
- Daleko.
- Daleko, czyli gdzie?
- No... daleko.
Erwin westchnął z frustracji, na co małej znów zebrały się łzy w oczach.
- Ok ok, nie płacz. Pomogę ci znaleźć tatę - zapewnił ją, by znów się nie rozpłakała.
- Naprawdę?
- Mhm.
- Ale mama mówiła, żebym nie chodziła nigdzie z nieznajomymi.
- Mama ma rację, ale to sytuacja wyjątkowa. Zabiorę cię na posterunek i tam miły pan policjant pomoże nam znaleźć twojego tatę.
- No... - zawahała się. - Dobrze.
- Jestem Erwin Knuckles. Widzisz, już nie jestem obcy - uśmiechnął się do niej, by podnieść ją na duchu. - A ty jak masz na imię?
- Nicole Palmer.
- A twój tata?
- Gregory.
Znał tylko jednego Gregory'ego, który zdecydowanie nie nazywał się Palmer. W takim wypadku nie pozostało im nic innego, jak udać się na Mission Row.
Siwowłosy widząc, że Nicole lekko trzęsie się z zimna, zdjął swoją skórzaną kurtkę i ubrał małą. Była na nią zdecydowanie za duża, ale lepiej tak niż jakby miała marznąć w samej niebieskiej sukience i czarnych rajstopach. Dziewczynka z wdzięcznością przyjęła ubranie i chwilę później siedziała w Lamborghini na miejscu pasażera.
- Ładny ma pan samochód - odezwała się, gdy ruszyli z miejsca.
- Nie musisz mi mówić pan, wystarczy Erwin.
- Hmmm... wujek Erwin - powiedziała po chwili zastanowienia.
- Może być wujek - odparł z uśmiechem. - Nicole, ile masz lat?
- Osiem.
- Jak w ogóle znalazłaś się tutaj?
- Przyjechałam pociągiem, a później zaczęłam szukać taty. Zmęczyłam się no i zrobiło mi się zimno, a jego nadal nie mogłam znaleźć.
CZYTASZ
Cztery pory roku | Morwin
Hayran KurguCztery głupiutkie one shoty o dwóch głupiutkich mężczyznach. Co przyniosą im cztery pory roku? -- Shipuję tylko fikcyjne postaci, ale nie wiem czy kogoś to jeszcze obchodzi ;)