Otta
Po otworzeniu oczu poczułam czyjąś głowę na swojej piersi. Gdy podniosłam lekko głowę zobaczyłam moją najmłodszą siostrę Tuk. Powoli podniosłam się na rękach i zaczęłam rozglądać się po namiocie, gdy Tuk zobaczyła że się obudziłam pobiegła od razu po rodziców, którzy momentalnie do mnie podbiegli.-Córeczko jak się czujesz? -popatrzyłam na tatę i słabo się uśmiechnęłam bo wszystko mnie bolało.
-Jest okej, gdzie ci dwaj idioci którzy są moimi braćmi? -złapałam się za brzuch i delikatnie podniosłam, spojrzałam w stronę wejścia gdzie zobaczyłam Lo'aka który upuścił miski gdy zobaczył że się obudziłam i szybko do mnie przybiegł mocno do siebie tuląc.
-Tak się o ciebie bałem Otta, proszę uważaj na siebie nie chcę cię stracić siostra. -nigdy z Lo'akiem nie okazywaliśmy sobie uczuć przez co jego słowa teraz wywołały u mnie szok i łzy w oczach. -ale nie rycz za nie długo z powrotem będę tym nieznośnym bratem. -wszyscy zaśmialiśmy się na słowa chłopaka.
Mama pomogła mi wstać, chwilę postałam w miejscu a potem wyszłam na świeże powietrze. Powoli zaczęłam kierować się w stronę Ikranów. Nigdzie nie widziałam mojej zmory górskiej więc wróciłam do namiotu, gdy byłam pod wejściem zauważyłam Tuk która podsłuchuję rozmowę rodziców a wokół niej reszta mojego rodzeństwa, kucnęłam koło Neteyam'a słuchając na jaki temat rodzice się kłócili. Jak to chcą się stąd wynieść?! Nie ma takiej opcji. Szybko wstałam ignorując okropny ból w dole brzucha i weszłam do namiotu patrząc zaszklonymi oczami na rodziców.
-Nie ma opcji że się stąd wyprowadzę, zostaje tutaj. -tata zaczął do mnie podchodzić a ja zaczęłam się cofać.
-Nie możemy tutaj zostać. -zaczęłam kiwać przecząco głową.
-Nie zostawię jej... -mama podeszła do mnie i kucnęła łapiąc mnie za dłonie.
-Kogo skarbie nie zostawisz? -spuściłam głowę i popatrzyłam na mamę a później na tatę.
-Yrsa, od jakiegoś czasu ukrywam przed wami wszystkimi że stworzyłam więź z Thanatorem. -głośno przełknęłam ślinę i powoli zaczęłam cofać się w tył.
Po minach rodziców mogłam wywnioskować że nie ma wyjścia z tej sytuacji. Odwróciłam się i wybiegłam z namiotu.
-Otta czekaj!! -nie zatrzymałam się, biegłam ile sił w nogach aż dobiegłam do liany której się złapałam i szybko zjechałam w dół.
Biegłam wołając Yrse ale nigdzie jej nie widziałam, po 15 minutach natknęłam się na ślady krwi za którymi podążyłam docierając do Yrsy, krwawiła, oddychała jeszcze ale wiedziałam że nie było szans na odratowanie jej i że muszę skrócić jej cierpienie. Podeszłam do samicy od przodu i zaczęłam ją delikatnie głaskać, gdy Yrsa poczuła mój dotyk zaczęła ryczeć przez co moje oczy były jeszcze bardziej zaszklone, stworzyłam z nią Tsahylu i pozwoliłam by po moich policzkach spływały łzy, wyciągnęłam nóż i wbiłam w serce samicy czując jak umiera.
-Żegnaj Yrsa, obiecuje że dorwę tego kto ci to zrobił. -odłączyłam warkocz i ostatni raz mocno wtuliłam się w zwierzę.
Wstałam i odwróciłam się gdzie zobaczyłam ślady dużych butów, zaczęłam się rozglądać ale nikogo nie było, czyli to sprawa Pułkownika. Zapłaci mi za to śmieć. Przywołałam swojego Ikrana i wróciłam do wioski. Wzrok matki padł od razu na mnie, nie byłam świadoma że mam na rękach krew.
-Otta co się stało? -już po chwili był przy nas także tata.
-Oni ją zranili, nie mogłam pozwolić jej cierpieć... Yrsa odeszła. -to był moment w którym to do mnie dotarło, ale zamiast płakać nabrałam pewnej siebie postawy i popatrzyłam na rodziców. -Quaritch mi za to zapłaci. -zauważyłam u mojej mamy mały uśmiech a u ojca przerażenie.
Wyminęłam ich i poszłam do rodzinnego namiotu gdzie nikogo nie było. Gdzieś wieczorem tata ogłosił że wyruszamy z samego rana, nikt tego nie skomentował, po prostu poszliśmy spać.
Rotxo
-Dawaj Aonung, przecież umiesz szybciej! -od godziny ścigałem się z chłopakiem na Ilu, czasami całymi dniami potrafiliśmy się nudzić i nic nie robić.
-Stary a może pójdziemy na plażę tak po prostu posiedzieć? Nie chce mi się już. -zaśmiałem się na jego słowa ale przytaknąłem na propozycje posiedzenia na plaży.
Byliśmy dla siebie jak bracia którzy niczego do szczęścia nie potrzebowali przynajmniej tak nam się wydawało na tamten moment ale to pewnie dlatego że nie wiedzieliśmy co nas czeka w przyszłości. Po chwili byliśmy na plaży i śmialiśmy się ze wszystkich naszych głupot które robiliśmy jako dzieciaki. Kiedyś dużo czasu spędzała z nami Tsireya, młodsza siostra Aonung'a lecz teraz udzielił jej się wiek rozmarzania nad tym jak cudownie było by mieć chłopaka przez co raczej lata za każdym z tej wyspy.
-Jak myślisz w końcu ktoś poleci na Tsi? -popatrzyłem na przyjaciela wzruszając ramionami.
-Tsireya jest ładna ale... -Aonung popatrzył na mnie z mordem w oczach. -ALE! Nie ma w sobie tego czegoś. Nie wiem, mi się nikt z naszej wyspy nie podoba. -przyjaciel wytrzeszczył oczy w moją stronę i popatrzył się jak na debila. -bo tobie się ktoś podoba.
-Racja nie podoba mi się nikt ale jesteśmy już trochę starzy, najwyższy czas sobie kogoś znaleźć. -przewróciłem oczami na słowa chłopaka, nie podobała mi się wizja być z kimś do kogo nic się kompletnie nie czuję.
-To ja chyba wolę zostać sam wiesz Aonung. -położyłem się na plecach i skupiłem się na szumie morza oraz na słowach przyjaciela.
-Może ci się zmieni ale dobra skończmy ten drętwy temat. -Aonung położył się koło mnie. -to co stary do końca dnia leżymy na plaży? -pokazałem mu kciuka w górę, a chwilę później odpłynąłem.
***
-Kuźwa szczypie, weź skończ te tortury żmijo. -zapomniałem że taki tekst w kierunku mojej siostry kończy się źle bo od razu docisnęła szmatkę z lekiem na oparzenia.
-To było durniu nie zasypiać na słońcu! -zasyczałem na nią gdy znów przyłożyła mocniej szmatkę, jej odpowiedź byłą taka sama tylko że głośniejsza.
-Rotxo, Riana koniec tego waszego syczenia na siebie! -mama wzięła szmatkę od siostry i wszystko dokładnie opatrzyła. -i już po problemie ale Riana ma racje, następnym razem nie zasypiaj na plaży przynajmniej w południe gdy jest największe słońce.
-Jasne. Pa mamo idę do Aonung'a. -wyszedłem i skierowałem się w stronę namiotu kumpla.
Po wejściu przywitałem się z jego matką, ojcem i Tsi. Zaśmiałem się na widok syczącego chłopaka w stronę siostry ale gdy przypomniałem sobie że takie same tortury przeżyłem przed chwilą od razu spoważniałem. Tsireya po skończeniu opatrywania brata podeszłą porozmawiać z rodzicami a my za ten czas się wymknęliśmy i pobiegliśmy na plażę.
-Ostatni raz zasypiam z tobą na plaży. -oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Spoko ja z tobą też. -powiedziałem przez śmiech, obydwoje jednak przestaliśmy gdy na niebie pojawiło się 6 jakiś latających ptaków.
Kątem oka dostrzegłem rodziców Aonung'a więc go szturchnąłem i pokazałem na nich głową, w moment znaleźliśmy się wśród ludu i patrzyliśmy na obcych, byli niebiescy, mieli cienkie ogony a czworo z nich miało 5 palców. Okazało się że to rodzina Toruka Makto który poszukiwał schronienia dla swojej rodziny, wszyscy wydawali się być miło nastawieni prócz jednej córki pana Jake'a, do niej szczególnie przykułem uwagę nie tylko dlatego że była ładna a wręcz piękna ale też temu że miała owinięte coś wokół brzucha, ciekawiło mnie co to jest bo nigdy nie widziałem czegoś takiego. Odwróciłem wzrok od dziewczyny w momencie w którym na mnie spojrzała i cicho się zaśmiała przez co zwróciła uwagę swoich braci na siebie którzy chwilę później na mnie spojrzeli dokładnie obserwując.
___________________________________________
O to drugi rozdział, mam nadzieję że wam się podobna, jak macie jakieś pytania to piszcie śmiało na każde odpowiem. Do zobaczenia i miłego
CZYTASZ
AVATAR: Spotkanie na Pandorze// Rotxo x OC
Fanfiction15 letnia Otta Sully od zawsze była pilnowana przez braci bo była rozrabiaką ale też dla tego że bardzo ją kochali, ich nad opiekuńczość zmieniła się na jeszcze większą gdy rodzina Sully musiała opuścić rodzinny dom i wyjechać daleko od lasów Pandor...