Otta
Po cichu zaczęłam wychodzić z domu by nie obudzić swoich braci którzy zachowują się gorzej niż rodzice, gdy już udało wyjść mi się z namiotu niezauważona, przynajmniej tak myślałam pobiegłam do skarpy gdzie znajdowały się Ikrany i zejście z naszej wioski do lasu. Złapałam lianę i gdy chciałam schodzić ktoś za mną chrząknął przez co od razu się odwróciłam.
-H..hej tato, co tutaj robisz? -spojrzałam na ojca wzrokiem debila bo nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.
-O to samo mógłbym się ciebie spytać córeczko. -koło taty pojawiła się mama z uśmiechem na twarzy.
-Mogę iść do lasu? Proszę. -popatrzyłam błagalnie na rodziców.
-Możesz jeżeli któryś z twoich braci pójdzie z tobą. -tata ewidentnie chciał utrudnić mi życie prywatne, chciałam coś powiedzieć ale mama mnie uprzedziła.
-Ma'Jake pozwól iść jej gdzieś bez braci, nie jest już małym dzieckiem więc sobie poradzi. -tata głośno wzdychnął i spojrzał na mamę potem na mnie.
-No właśnie tato nic mi nie będzie a poza tym kto jest najlepszą młodą wojowniczką? -zaśmiałam się na wypowiedziane przez siebie słowa, w sumie nie tylko ja bo rodzice też. Nigdy nie kręciły mnie te zielone mazidła od babci tylko chciałam być wojowniczką i walczyć za swój lud.
-Dobrze możesz iść ale nie wróć za późno. -uściskałam szybko swoich rodziców po czym podbiegłam do liany którą mocna złapałam i zaczęłam ześlizgiwać się na dół.
Gdy byłam już w lesie pobiegłam od razu do miejsca gdzie od dwóch miesięcy spotykam swojego Thanatora o którym nikt nie wie. Po 10 minutach wołania Yrsa znalazła się przy mnie, zaczęłam ją głaskać a ona wepchała nos do sakiewki w której miałam dla niej mięso. Połączyłam się ze zwierzęciem po czym na nie wsiadłam i dałam mięso. Poprosiłam Yrse by zabrała mnie tam gdzie zawsze, samica Thanatora wykonała od razu polecenie które jej podałam. Po drodzę minęłyśmy siedzibę ludzi nieba, nienawidziłam sukinsynów za to jak skrzywdzili Pandorę, Pająk, Max, Norm i jeszcze paru innych naukowców to byli wyjątki którzy mieszkali w naszej wiosce lecz żadnemu nie ufałam. Kiri i Lo'ak przyjaźnili się z Pająkiem, ja z Neteyam'em nie spędzaliśmy z nim za dużo czasu, wolałam bawić się z Tuk albo latać na patrole ze starszym bratem. Na miejscu dałam Yrs ostatni kawałek mięsa i powiedziałam że może już biegnąć z powrotem do siebie. Położyłam się na trawię a głowę skierowałam ku niebu i oglądałam latające Ikrany lub inne zwierzaki.
-Siema siostra. -przed oczami nagle pojawił mi się Lo'ak ale że mnie wystraszył to z automatu go uderzyłam przez co chłopak się odsunął a ja wstałam i podeszłam do brata.
-Mówiłam ci wiele razy, nie strasz mnie to nie będziesz miał obitego pyska! -nie trafiłam w nos więc Lo'ak miał tylko rozciętą wargę. -masz tylko rozciętą wargę, przeżyjesz. Myślałam że po tym jak złamałam ci nos przez przypadek to wyniosłeś wnioski z tego że się mnie nie starszy.
-Czy on kiedykolwiek wyniósł z czegoś wnioski Otta? -dopiero teraz zauważyłam że z Lo'akiem byli jeszcze Pająk, Kiri i Tuk
Przytuliłam się z siostrami a gdy Pająk chciał przybić ze mną piątkę fuknęłam w jego stronę. Chciałam wracać do domu ale przed nami na wylądował na Ikranie Neteyam. Starszy brat najpierw spojrzał na twarz młodszego Na'vi a potem na mnie.
-O co znowu się pobiliście? -a no tak przecież Lo'ak wcale nie musiał mnie straszyć byśmy się pobili.
-Przestraszył mnie jełop jeden. -właśnie w tamtym momencie uświadomiłam sobie że nagle każdy wiedział gdzie się znajdowałam. -ale ja mam lepsze pytanie, skąd wy wszyscy do cholery wiecie gdzie mnie znaleźć co?! -cisza, podeszłam do najstarszego z rodzeństwa i popatrzyłam mu w oczy. No tak ojciec, wiedziałam że będę miała swoje rodzeństwo na ogonie.
CZYTASZ
AVATAR: Spotkanie na Pandorze// Rotxo x OC
Fiksi Penggemar15 letnia Otta Sully od zawsze była pilnowana przez braci bo była rozrabiaką ale też dla tego że bardzo ją kochali, ich nad opiekuńczość zmieniła się na jeszcze większą gdy rodzina Sully musiała opuścić rodzinny dom i wyjechać daleko od lasów Pandor...