Początki na podwalu były dość monotonne, mało ciekawe..
Maciej szukał przyjaciół, więc do każdego podchodził, pukał go w ramię i czasem groził...
Mateusz trochę oddalił się od Maćka, gdyż nie chciał się sobie przyznawać, że woli chłopczyków...
W pewną środę była reklama, która Mateuszowi się ogromnie dłużyła.. aż tu nagle Maciej spóźniony wbiega do klasy w promieniach słonecznych... Mati pomyślał, że to Bóg..
ON jest taki TAKI CUDNY... - szepnął pod uroczym noskiem
Po reklamie był wf, na którym Mateusz ciągle patrzył na Maćka, jak biega, jak zarzuca tym swoim tyłeczkiem...
Maciej widział ten wzrok Mateusza.. wzrok bardzo intensywny... podążający za nim...
Nadeszła pora na przebranie się, wszyscy w szatni omawiali mecz, lecz Mateusz stał w kącie jak otumaniony.. Po chwili już nikogo nie było w szatni oprócz Mateusza..
AŻ TU NAGLE...
Maciej:
No hej kociaku... myślisz, że nie widziałem tego twojego ponętnego wzroku.. na.. na mój tyłeczek??? - odparł kuszącym szeptem
Mateusz:
Ale...ale ja nie... - jęknął
Maciej nawet nie dał mu się wytłumaczyć tylko rzucił nim o ścianę i stał obok niego, patrząc się prosto w oczy..
Maciej:
No to jak było?? Patrzyłeś czy nie?? hahaha
Mateusz:
Nie??
Maciek zaciągnął Mateusza do łazienki w szatni i zaczął się rozbierać..
Mateusz:
ALE CO TY ROBISZ???!! - krzyknął szeptem
Maciej bez odpowiedzi zaczął się zniżać do poziomu knagi Mateusza i zdjął mu niebiebieski spodenki..
Mateusz nie protestował..
Maciej:
Ale masz zajebiste slipki... takie różowe... opięte.. - odparł
Mateusz:
Rób co musisz...
Maciej szybko zdjął slipki i zaczął wkładać fiuta Mateusza do swojej mordy...
Szybko poszło...
Po tym całym zdarzeniu jakby nigdy nic Mateusz poszedł na religie, a Maciej do psychologa...
Cały dzień się wymijali...
Unikali siebie aż do wycieczki..
