Rozdział 2

68 3 1
                                    

4 miesiące później

Sprawa ojca została zakończona. Za spowodowanie wypadku, nieumyślne zabicie 2 osób i prowadzenie pod wpływem alkoholu dostał dożywocie.

A ja z Dylanem stałam z całym dobytkiem naszego życia który zmieścił się w dwóch walizkach

na Hiszpańskim lotnisku, czekając na ciocie która już przez telefon powiedziała żeby nazywać ją Em lub Emi, bo jak cytuje ,,Kiedy nazywacie mnie ciocią czuję się jakbym miała 45 lat nie 36".

Na lotnisku nie widzieliśmy żadnej kobiety ale chłopka z tabliczką głoszącą ,, przybłędy z Ameryki", na moich ustach pojawił się uśmiech który nie witał tam od bardzo dawna, Wiedziałam że to Max bo wyglądał na 17 lat, miał brązowe loczki ciemną karnację i dobrze zbudowane ciało, a czekoladowe oczy świeciły podekscytowaniem.

- Hej czy to nasze przybłędy Rose i Dylan ?

- Hej a czy to nasz nowy brat ? - Powiedziałam żeby go wkurzyć, bo złapaliśmy trochę kontaktu przez messengera i na samym starcie powiedział że mamy nazywać go López jak to robili wszyscy jego znajomi, których miał sporo

- Nie jestem waszym bratem

- Rzecz biorąc mamy teraz wspólną mamę....

- Nawet nie kończ po prostu mów López, albo Max

- No już się tak nie dąsaj López i chodzi się przytul

- Ooooo - Dylan powiedział z przekąsem w głosie - wyglądacie bardzo ładnie ale jestem po 9,30 godzinach podróży z tą małą narzekaczką i mam dosyć, zgóbiliśmy się na lotnisku z 100 razy i prawie ta mała menda zgubiła by bilet

- Jeszcze godzina drogi do Mala suerte - powiedziałam z przekąsem tak samo jak on powiedział wcześniej

- Oj tam, przynajmniej będę z kimś normalnym

- Skąd wiesz że nas nie zamorduje ?

- Nie chce przeszkadzać w tej pięknej wymianie zdań, ale to moja mama mnie zamorduje jak nie dowiozę was na kolację

- Dobra , dobra już idziemy - powiedział mój bliźniak i po raz setny dzisiaj złapał za rączkę swojej i mojej walizki bo jak się uparł ,,Jestem jeszcze za słaba" co mnie wkurzało ale więdząc żę mamy te same geny nie chciało mi się zaczynać kolejnej kłótni tego dnia

Podróż zleciała nam na rozmowach, żartach, opowiadaniu przez Maxa o jego znajomych, szkole której nie miałam poznać w najbliższym czasie bo w szpitalu wylądowałam w gródniu, miesiąc w śpiączce jednak mi nie utrudnił dostania najlepszej średniej w szkole. Zdobywając najlepsze oceny czułam że daje pstryczka w nos tacie. Życiu w jego ojczystym kraju i ostrzeżeniach że Jacob potrzebuje czasu na oswojenie się z myślą o dwójce nowych osób w domu

Czułam się..... szczęśliwa nie czułam tego nigdy przy moich ,,znajomych,, którzy wyśmiewali się ze mnie od kąd tata wpadł do szkoły gdy byłam w 5 klasie tuż po wypadku i zaczął na mnie krzyczeć dlaczego nie gotuje obiadu i po co się uczę bo i tak skończę jako dziwka albo pomoc domowa. Wtedy z duszy towarzystwa zaczęłam być tak zwaną ,,szarą myszką,,'

---------------------------------------------------

- Witajcie w Mala Suerte

Nie wiem dlaczego ale w tym momencie zaczęło do mnie docierać cały stres związany z przeprowadzką, nie na lotnisku, nie kiedy się pakowałam ale właśnie teraz kiedy miałam stanąć twarzą w twarz z nową rzeczywistością. Miałam ochotę uciec, Dylan to wyczuł i złapał mnie za rękę, nie mogę powiedzieć że cały stres ze mnie spłynął ale jakaś część została zabrana od mnie

Coincidence or destinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz