Epilog

4.8K 237 29
                                    

Adelaide

Ściskałam rączkę mojej niebieskiej walizki jedną ręką, a drugą trzymałam dłoń Milesa. Czekaliśmy na naszą odprawę na lotnisku.

Pożegnaliśmy się już z naszymi rodzicami, co nie było łatwe ani dla nich ani dla nas. Ale taką decyzję podjęliśmy, a oni ją zaakceptowali.

Lecieliśmy właśnie do Francji do Paryża, gdzie właśnie zaraz zaczniemy nasz nowy, wspólny etap w życiu.

Jechaliśmy spełniać nasze marzenia, moje i Milesa. Gdy chłopak mi powiedział, że dostał propozycję dołączenia do Akademii Piłkarskiej w Paryżu i zapytał czy byłaby szansa, abym tam z nim pojechała. Początkowo wydawało mi się to czymś zwariowanym, nierealnym. Ale po przeglądaniu tego z moimi rodzicami, okazało się, że to dla mnie szansa. Bo kto nie chciałby studiować sztuki w samym Paryżu.

I tym oto sposobem czekamy na samolot, który nas tam doprowadzić. Do naszych marzeń, tych personalnych oraz tych wspólnych.

– Mam coś dla ciebie. – spojrzałam na Milesa, słysząc jego głos.

– Dla mnie? – zmarszczyłam brwi.

– Dla ciebie. – odpowiedział. – Dziś dwudziesty siódmy dzień lipca. Mija osiemnaście lat od kiedy na świat przyszedł taki skarb jak ty. – powiedział.

To prawda dziś były moje osiemnaste urodziny, które świętowaliśmy tydzień temu. Razem z naszą mała imprezką pożegnalną.

– Przecież dałeś mi już prezent. – przypomniałam mu.

– Drobna poprawka, dałem ci część prezentu. – uśmiechnął się. – Instax był tylko częścią. To jest druga. – wystawił w moim kierunku coś zapakowane w niebieski papier prezentowy. – No śmiało otwieraj.

Każdego dnia ten chłopak potrafił zaskoczyć mnie jeszcze bardziej i bardziej.

Wzięłam prezent do rąk i odwinęłam papier. Moim oczom ukazał się album. Album na które okładce było nasze zdjęcie i data dnia, w którym wprowadziłam się do Brandon, czyli dnia gdy poznaliśmy się z Milesem.

Otworzyłam album na pierwszej stronie i było tam nasze kolejne zdjęcie, mieliśmy na nim po sześć lat. Było ono z pierwszego dnia szkoły, gdzie oboje mieliśmy niezbyt zadowolone miny. Pod zdjęciem był dopisek co było ich przyczyną.

Pokłóciliśmy się o to komu pierwszemu z nas wypadną wszystkie mleczaki.

Parsknęłam śmiechem, że kilka osób się na mnie popatrzył, ale niezbyt się tym przejmowałam.

Oglądałam kolejne zdjęcia i czytałam kolejne dopiski na zmianę wybuchając śmiechem, wzruszając się i czują lekki zażenowanie. Łzy poleciały z moich oczu z powodu, że Miles tak się dla mnie postarał mi to dla mnie zrobił.

Przedstawił mi całą naszą historię. Wszystko co działo się podczas tych dwunastu lat.

Ostatnim zajęciem było właśnie zdjęcie z mojego przyjęcia urodzinowego. Byliśmy szczęśliwi i wciąż jestem i wiem, że będziemy. Bo będziemy razem.

– Reszta kartek jest na to co nas dopiero czeka. – powiedział patrząc w moje oczy.

– W takim razie już dzisiaj chce zacząć je zapełniać. – sięgnęłam do plecaka i wyjęłam instaxa w celu zrobienia nam zdjęcia. – Proszę o piękny uśmiech. – powiedziałam do Milesa.

Zrobiłam nam zdjęcie, które od razu wydrukowało się z aparatu. Schowałam je do albumu, aby przykleić je już na miejscu. W naszym nowym domu. Naszym.

– Mogę ja dodać dopisek do tego zdjęcia? – zapytał Miles.

– A zdradzisz mi jaki masz na niego pomysł? – spojrzałam na niego.

Ostatnia szansa.

– Ostatnia szansa? – powtórzyłam.

– Najlepiej wykorzystana ostatnia szansa. – wytłumaczył mi.

No tak, nam udało się ją wykorzystać. I wam też się uda. Pamiętajcie, żeby nigdy się nie poddawać i nie rezygnować z tego na czym lub na kim wam naprawdę zależy. Idźmy po swoje i nie bójmy się marzyć. Nasze życie jest dla nas, a nie dla innych.

Całą znajomość z Milesm żyłam w przekonaniu, że nigdy się dogadamy. A dziś? Dziś planuje z nim swoją przyszłość i nazywam go miłością swojego życia.

Paryż na nas czeka. Nie zawiedziemy, obiecuje.

K O N I E C

Last ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz