Chciałem zabrać Cię na dach, żebyś mogła spojrzeć w gwiazdy i zrozumieć, że miłość zaczyna się tam gdzie nie oczekujesz odwzajemnienia.
Napoiłem Cię wieloma łzami zmywając bajecznie szczery uśmiech z twarzy, która patrzyła na mnie z nadzieją.
Bo Ty wierzyłaś we mnie nawet gdy sam zwątpiłem.
Dałaś mi tak wiele, że mój świat nosi twoje imię. Nie jestem w stanie skupić się na nowych relacjach ani budować dłużej ułudy szczęścia w swoim pogniecionym świecie.
Moje sny ważą tonę i nawet gdy walczę o nie długimi godzinami nie potrafię ich okiełznać.
A jednak.
Z Tobą wszystko jest szczere. Jesteś inspirację wszystkiego co mam w sobie.
Każdego ciepłego uczucia. Bo weszłaś w mój mrok paląc światła tam, gdzie nigdy nie było blasku.
Z twarzą ubraną w mój ulubiony uśmiech.
CZYTASZ
Oddech
PoetryStarając się być kimś często zapominamy jak to jest być sobą. Będąc dzieckiem chciałem być niezmienny. Dzisiaj wiem, że jedyną rzeczą pewną są zmiany.