Rozdział 5

109 7 2
                                    

Emily

Obudziłam się po jakiejś minucie, było to chwilowe, ale i tak nic nie widziałam tylko poduszkę, która się rozłożyła automatycznie z kierownicy. Nie pamiętam częściowo co też się stało, tylko czuje ból głowy i za oknem jakieś krzaki. Przed oczami mam czarno...
Słyszałam jakieś krzyki dookoła, ale tak naprawdę ledwo wiedziałam, co się dzieje.
Ktoś cały czas do mnie krzyczał, ale nie miałam pojęcia kto...

***
Znowu się obudziłam, ale tym razem w łóżku nie na fotelu w aucie. Gdy otworzyłam oczy dosłownie nie kojarzyłam tego pokoju. Nie zaprzeczę, było tu bardzo ładnie i luksusowo.
Naprzeciwko łóżka miałam wielki telewizor, obok wejście chyba do garderoby, bo było lekko uchylone drzwi i widziałam jakieś wieszaki. Jest też wielkie lustro i kolejne drzwi prawdopodobnie do łazienki... Centralnie koło łóżka po prawej jest wielkie okno z widokiem na cały ogród. Osoba, która mnie tu sprowadziła ma na serio jakiś dojebany dom, ogród był wielki i piękny było w nim pełno kwiatów, a obok był bardzo duży basen.

Przypomniało mi się, że przecież sama siebie tak naprawdę wkopałam i przez samą siebie rodzice mnie wywalili z domu i nie mam co ze sobą zrobić, zajebiście. Na szczęście na razie mam gdzie spać albo miałam, chociaż na jedną noc, zawsze coś. Nawet nie wiem, czy mój samochód jest cały, gdzie są moje bagaże i telefon. Lucy pewnie się martwi, często, gdy się martwi chodzi do mnie do domu się o mnie spytać jak jej nie odpisuje.

Cholera!

Co jak moi rodzice jej powiedzą, że już tam nie mieszkam i co się ze mną dzieje, nie dam rady.
Jak się dowie, że miałam wypadek to już w ogóle zwariuje i będzie wydzwaniać, ale ja i tak nie odbiorę, bo nie mam jak. Zresztą na razie nie będę o tym myśleć. Miałam na sobie te same ubrania na szczęście, czyli nikt się do mnie nie dobierał. Nie mam zamiaru na razie wychodzić, nawet nie wiem, kogo to dom i kto mnie tu sprowadził na razie wolę poczekać, aż ktoś sam przyjdzie.

***
Po jakimś czasie usłyszałam jak ktoś idzie, od razu zaczęłam zgadywać, kto mnie mógł tu przynieść...

Kogoś ojciec?
Liam?
Jakaś laska ze szkoły?
Jakaś pani?

O kurwa...

Gdy zobaczyłam, kto wszedł do pokoju od razu wiedziałam, że nie trafiłam ani razu. Nie widzę tej osoby pierwszy raz, to ten blondyn z parkingu przed szkołą. No tego się akurat nie spodziewałam, akurat to normalne, że tu mieszka to jednak bogacze, oni śpią na kasie.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek się z nim zobaczę poza szkołą, a co dopiero, że mnie uratuje i weźmie do swojego domu. Jeszcze więcej problemów mi potrzeba, zajebiście.

– No hej, wreszcie się obudziłaś już myślałem, że zapadniesz w jakiś sen zimowy, czy coś – powiedział blondyn, opierając się o drzwi, patrzył się mi prosto w oczy

– Cześć, na szczęście nie, ale dzięki za uratowanie mnie i też ze mnie przyniosłeś do siebie, trochę mi pomogłeś nie powiem, że nie – powiedziałam do tak naprawdę nieznajomego uśmiechając się

– W jakim sensie pomogłem? – zapytał.

Nie powie?
A co jak powie temu brunetowi...?
Może on mi jako jedyny pomoże?

– Nie mów tego nikomu, jak komuś powiesz pamiętaj, że narobisz tylko mi jeszcze więcej problemów. Więc moi rodzice wrócili wcześniej z wakacji, niż myślałam i częściowo uciekłam z domu i mnie wywalili, krócej nie mam gdzie mieszkać. Myślałam, że może jak już widziałeś, jak miałam kolejny wypadek i już przyniosłeś mnie do siebie to, że mogę ci powiedzieć, pomimo że się nie znamy. sądziłam, że może też mi pomożesz i mnie trochę u siebie przetrzymasz dopóki nie powiem tego swojej przyjaciółce zeby ona mnie przenocowała... – powiedziałam lekko zmartwiona, że zaraz mnie wyśmieje

Protect me | Nie będzie kontynuowaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz