"Zaufanie jest jak zapałka. Drugi raz jej nie zapalisz, dlatego... Wykorzystaj dobrze ten ogień, który się na niej pali... "
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••W końcu ujrzeliśmy ląd. Nie wiele nas jednak opuściło statek.
Kaspian zadecydował, że pójdę z nim ja i Rodzeństwo Pevensie i nie wiem poco ich kuzyn oraz około siedmiu ludzi z załogi.
Ale jeszcze raz mówię, nie wiem poco zabraliśmy Eustachego. To nie tak, że mam coś do tego dzieciaka, ale... Zachowuje się jak mała dziewczynka, która miała same wygody w życiu przez co stała się pyskatą niunią.- Naprzód! Na nieznany ląd, ku nawym przygodom!- Zawołał Ryczypisk, gdy zaczynaliśmy wychodzić na twarde podłoże.
- A nie lepiej poczekać do jutra?- Odezwał się po chwili nie chętny do wyjścia z łódki Eustachy.
- Ja uznałbym to za dyshonor gdybyśmy zwlekali z tym do jutra.- Za ponowne słowa myszy się Zaśmiałam cicho, poczym Zmarszczyłam brwi mówiąc.
- Ale to nie jest dziwne, że wszyscy się tak pochowali? Jakby wiedzieli o nas trochę wcześniej.
- To może przypadek, że tak wyszło.- Mruknął Edmund, ale jego słowa mnie nie uspokajały, dlatego trzymałam rękę na rękojeści miecza o starałam się Kaspiana oraz rodzeństwo Pevensie mieć blisko siebie.
Coś mi tu ewidentnie nie pasuje, ale w pożadku.Chwilę jednak musieliśmy zaczekać na niezdarnego Pana Scrubb'a, gdyż ten zamiast przyjąć pomoc, postanowił sam wyjść z łodzi co zaskutkowało przewrócenie się na schodki.
-... Wy serio jesteście spokrewnieni?- Zapytał zażenowany Kaspian i bez czekania, ruszył do przodu.
Od razu go wyprzedziłam.
- W porządku Hope?- Uśmiechną się.
- A co ma być "nie w pożadku"?- Udałam zdziwioną.
- Nie musisz być aż tak uważna, nic nam tu grozić nie powinno.
- Właśnie...- Edmund chciał mnie objąć ramieniem dla uspokojenia, jednak nawet nie zdążył dokończyć zdania, a dzwony nagle zaczęły bić.Wtedy bez najmniejszego zawahania wyjęłam broń i zama schowałam go za siebie.
Nic się więcej nie wydarzyło, ale od razu mówię, że to po prostu był odruch, okej?
- Zaczyna mi się to coraz mniej podobać, jeśli w ogóle się podobało.- Byłam niemal pewna, że myśli wypowiedziałam w swojej głowie, jednak Kaspian pokazał iż jednak tak nie było.
- Wydaje mi się, że powinniśmy jak najszybciej się tu rozejrzeć i wracać na statek. Nie wydaje mi się by bycie tu dłużej niż powinniśmy jest potrzebne... Ryczypisk, zaczekaj tutaj z załogą i zabezpiecz nadbrzeże...Jeśli nie wrócimy przed świtem, wiecie co tobic.- Potem pokazał ręką, w której trzymał kuszę by pozostali poszli za nim i ruszyliśmy w głąb miasteczka...W końcu doszliśmy jak mniemam pod dzwonnicę. Już chcieliśmy wejść do środka, jednak przerwał nam Eustachy.
– Tam też nikogo niema, to może wracajmy już!
- Nie, ale jak chcesz to możesz... Osłaniać tyły.- Odpowiedział Edmund, wymyślając na poczekaniu dobre zajęcie.-... Albo coś.- Dodał po chwili, widząc mój wzrok.
- Oh, dobra myśl kuzynie. W końcu myślisz z rozsądkiem.- Podbiegł do nas, wtedy rzuciłam mu sztylet.- Będę was osłaniał, spokojna głowa.
Zaśmiałam się w myślach i weszliśmy do środka.Miejsce to nie było zbyt milutkie, a mrok otulał niemal każdy zakamarek.
Z wysokiego sufitu zwisały duże dzwony, a na samym środku stał stół.
Otoczyliśmy go w czwórkę.
- Ciekawe co to za ludzie.- Jako pierwsza odezwała się Łusia, widząc książkę, w której były powykreslane różne imiona.
- I czemu ich wykreślono.- Dodał Edek, który świecił na papier latarką.
-... Wydaje mi się, że chodziło o jakieś wypłaty.
- To łowcy niewolników.- Wyjaśnił Kaspian.
- Chwila moment...- I wszystko zaczyna się wyjaśniać. To nie przypadek tylko... - To pułapka!- Krzyknęłam, ale nie zdążyłam zareagować, a na linach zaczęli zjeżdżać łowcy.
Od razu złapaliśmy za miecze i zaczęliśmy z nimi walczyć, a moim zadaniem w tym przypadku było również chronienie Łucji.
- Aaaa!- Nagle odgłosy ocierających się o siebie szabli ucichły, gdy pisk rozniósł się po sali.
W drzwiach stał jakiś mężczyzna, podkładający Eustachemu nóż do gardła.- Jeśli nie chcecie, żeby ta baba znów zaczęła się wydzierać, to dobrze wam radzę. Rzućcie broń.
- Nie jestem babą!
- Już!
Trzynastolatka jako pierwsza się poddała, rzucając na ziemię sztylet od Mikołaja.
- Szybciej!- Po tych słowach, Kaspian odłożył swoje bronie, a po nim Edmund. Tylko ja nie zamierzałam tego zrobić, nawet za kuzyna dawnych władców.
- Eustachy.- Warknął wkurzony Edmund. Nie powiem, bo również nie byłam w tym momencie oazą spokoju.
- I dziewczyna!
- Chyba śnisz!- wtedy ten człowiek jeszcze mocniej przycisną nóż do gardła blondyna.Powoli podszedł do mnie Edmund.
- Hope... Znajdziemy z tego wyjście.- Szepnął, dlatego i ja Szepnełam.
- Nie, to się nie skończy dobrze.
- ... Ufasz mi?- Zapytał i zaczą zabierać mój miecz, kiedy ja nie wiedziałam co zrobić, więc. Po prostu na niego patrzyłam.
- Ufam Ci.- Odpowiedziałam łamliwym głosem, a ręce obcego faceta zaczęły zakuwać mnie w kajdany.- Nie, zostawcie mnie!
- Puszczacie!- Krzyczałam z siostrą bruneta, gdy tamci zaczęli nas gdzieś zabierać.- Dziewczyny dajcie na rynek... A chłopaczków do lochu.
- Ej, posłuchaj ty bezczelny durniu! Ja jestem twoim królem!- Wtedy Kaspian został wyprowadzony na zewnątrz.
- Zapłacicie za to!- Krzyknął Edmund i zaczą być na siłę wyciągany za Kaspianem.
- Edmundzie!
- Łucja, Hope! Hope!- I również on zniknął z mojego pola widzenia.Po chwili ja z pozostała dwójką zostałam wyprowadzona, jednak nie do lochów... A posadzona na ziemi i przykuta do ściany. W okół nas siedziało podajrzę jeszcze z dziesięć kobiet.
Nagle usłyszałam ciche szlochanie Pevensie. Podczągałam się do niej, jak tylko kajdany mi pozwalały i powiedziałam.
- Hej, nie płacz. Jakoś stąd wyjdziemy.
- S-skąd wie-esz?
-... Ufasz mi?
-... Ufam Ci.
- Więc damy radę uciec. Wszyscy.Dziewczyna nie była zbytnio przekonana, jednak moje słowa ją trochę uspokoiły... Ale ja też nie wierzyłam w nie ani trochę. Bo jeśli pomoc nie nadejdzie, to nie będzie miało prawa się dobrze skończyć...
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••Przepraszam za krótką nieobecność, ale nie byłam w stanie opublikować rozdziału, nie wiem co się stało.
Ale grunt, że już jest dobrze.Do następnego (◡ ω ◡)
![](https://img.wattpad.com/cover/330168733-288-k960493.jpg)
CZYTASZ
,,Od przeszłości przez teraźniejszość do przyszłości"
AléatoireHope jest sierotą. Stało się to gdy miała sześć lat. Od tamtej chwili musiała nauczyć się jak sama przeżyć w tak wielkim świecie. Lecz o jednym zawsze pamiętała... ,,Nadzieja umiera ostatnia". Ale to nie jej słowa, a jej matki, którą brała za przyk...