Rozdział 1 "Spotkanie"

48 3 0
                                    

Ostatnimi czasy relacja między Adrienem a jego ojcem nie była najlepsza. Praktycznie się nie widywali. Wszystko, co do tej pory należało do obowiązków Gabriela i było związane z Adrienem, spadło na barki jego asystentki. W tym całym zamieszaniu nawet nie było czasu na kłótnie. Mężczyzna ciągle przekładał umówione wspólne posiłki, nie uczestniczył w żadnych sesjach zdjęciowych. Dawniej często przychodził do chłopaka, aby móc grać z nim na pianinie ulubioną piosenkę jego żony. Teraz przesiadywał jedynie w swoim gabinecie, do którego nikt nie miał wstępu.

Wszystko to powodowało złość u Adriena. Nathalie starała się go pocieszać, jednak chłopak miał dość ciągłego odtrącania ze strony ojca. Negatywne emocje wyciągały z niego esencję życiową, przez co czuł się zmęczony, nawet jeśli nie miał styczności z żadnym wysiłkiem. Po skończeniu wszystkich zajęć często zamykał się sam w swoim pokoju.

– Oj Adrien, nie wyglądasz za dobrze – powiedział Plagg, martwiąc się o swojego opiekuna.

– I czuje się też nie najlepiej... Nie mam ochoty ciągle siedzieć w tym domu – chłopak otworzył na oścież okno znajdujące się naprzeciwko jego łóżka.

– Co planujesz zrobić?

– Poszwendam się po mieście i posprawdzam, czy nikomu nic nie grozi – odpowiedział znużony Adrien. – Plagg, wysuwaj pazury.

Gdy przemienił się w Czarnego Kota, wyszedł z pokoju przez otwarte wcześniej okno. Tak, jak powiedział, pochodził po ulicach miasta i chwilę porozmawiał ze znajomymi Paryżanami. Nie mając nic więcej do roboty, udał się do parku. Usiadł na ławce i przyglądał się przechodniom. Wśród nich spostrzegł kilka osób ze swojej szkoły. Byli to uczniowie z równoległej klasy, którzy urządzili piknik. Każdy z nich był w dobrym nastroju. Mimo że siedzieli w pewnej odległości, chwilami chłopak mógł usłyszeć ich radosny śmiech. On jednak podparł głowę dłonią i rozmyślał o swojej relacji z ojcem.

– Czarny Kot? – znajomy głos wyrwał go z zamyślenia. Chłopak uniósł głowę i ujrzał granatową grzywkę swojej koleżanki ze klasy. – Co tutaj robisz? – dziewczyna przysiadła się obok niego.

– Ah, Marinette – zwrócił się do niej. – Wystraszyłaś mnie.

– Przepraszam, ale wyglądałeś na smutnego. Coś się stało?

– Eh... – Czarny Kot westchnął, utwierdzając ją, że coś jest nie tak.

– Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz

Przez moment oboje siedzieli w ciszy. Marinette wiedziała, że zostawienie Kota w takim stanie byłoby nie w porządku, dlatego postanowiła przejąć inicjatywę

– Mogę Cię jakoś pocieszyć?

– Dziękuję za chęci, ale nie wiem, czy dasz radę.

– Może masz ochotę na coś słodkiego? Mój tata jest piekarzem, więc na pewno znajdzie jakąś przekąskę dla tak wyjątkowego superbohatera jak Ty! – stanęła przed nim i wyciągnęła ku niemu dłoń. Tata Marinette zawsze piekł jej ulubione smakołyki na poprawę humoru, dlatego pomyślała, że to będzie dobry sposób na rozweselenie Kota. – No choodź! Nie daj się prosić – powiedziała przeciągle, a Czarny Kot spojrzał na nią i zmusił się do uśmiechu.

– Jak mógłbym odmówić córce najlepszego piekarza w mieście? - wstał, łapiąc jej dłoń.

Razem udali się do piekarni znajdującej się niedaleko parku. Szli dosyć szybkim krokiem, a większość drogi minęła w ciszy.

Marinette nie do końca wiedziała, jak zagadać Czarnego Kota. Będąc Biedronką, bywał dla niej nieco irytujący, ale teraz wydawał się być zupełnie inną osobą. Był cichy, spokojny i nie rzucał żartami na prawo i lewo. Nigdy nie spodziewała się, że zobaczy go w takim stanie, dlatego szczerze się o niego martwiła. On sam też nie zaczynał rozmowy. Szedł obok dziewczyny, non-stop kierując wzrok wszędzie, tylko nie w oczy innych. Mimo że starał się wyglądać na pogodnego przy przechodniach, spod jego uśmiechu wyczuwalny był smutek, a zza jego spojrzenia można było dostrzec jedynie pustkę.

Gdy tylko otworzyli drzwi piekarni, Tom Dupain-Cheng ucieszył się na widok Czarnego Kota i zaproponował mu najlepsze ze swoich wypieków.

– Możesz do nas wpadać, kiedy tylko chcesz, Czarny Kocie. Z racji, że razem z Biedronką ratujecie Paryż, wszystko, co sobie wybierzecie, będzie na mój koszt - powiedział piekarz, pakując mu wyprawkę na drogę.

Czarny Kot przyjął od niego niewielki woreczek po brzegi wypełniony smakowicie pachnącymi wypiekami. Podziękował mu i obdarował go szczerym uśmiechem.

Nastolatkowie wyszli z piekarni. Marinette nie chcąc zostawiać Kota samego, zaproponowała, żeby przeszli się na spacer wzdłuż Sekwany. Pogoda była wręcz idealna, a w tej części miasta, w której się znajdowali, ruch aut był znikomy. Można było się wsłuchać w relaksujący szum wody, który zdawał się układać w cichą melodię. Delikatny wiatr, który był odczuwalny na skórze, dodawał odprężającego klimatu. Tym razem towarzysząca im na początku spaceru cisza nie była niezręczna, a wręcz przyjemna.

Po spędzeniu wspólnie trochę czasu, w końcu rozpoczęli konwersację. Bardzo miło im się rozmawiało, dlatego też humor Czarnego Kota widocznie się poprawił. Będąc z Marinette, chociaż na chwilę udało mu się przestać myśleć o swoich zmartwieniach.

Gdy w pewnym momencie zauważył młodego mężczyznę bawiącego się ze swoim synkiem, przypomniała mu się jego dawna relacja z ojcem, gdy jeszcze wszystko było w porządku.

– Chciałbym mieć takiego tatę jak Ty – Czarny Kot zwrócił się do Marinette, zajadając się croissantem.

– Muszę przyznać, że gotuje świetnie, ale bywa trochę nadopiekuńczy.

– Z kolei mój ojciec ostatnio wcale nie ma dla mnie czasu... – superbohater znowu spochmurniał. W jego głowie pojawiły się wszystkie chwile, gdy został odtrącony przez jedynego rodzica.

– To przez niego masz taki słaby humor? – spytała dziewczyna, kładąc mu rękę na ramieniu.

– Yhym... – mruknął. – Traktuje mnie jak powietrze. Nie ma czasu, żeby chociażby zjeść ze mną jakikolwiek posiłek lub wymienić kilka zdań...

– Ou... bardzo mi przykro – przytuliła go, chcąc podnieść go na duchu. – A twoja mama nie reaguje na to, jak zachowuje się twój tata? – Czarny Kot przemilczał to pytanie. Wiedział, że gdyby powiedział jej o zaginięciu Emily, mogłaby dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest pod maską. – Przepraszam. Rozumiem, że to też dosyć wrażliwy temat?

– Wolałbym o tym nie rozmawiać.

– No dobrze. Jakbyś tylko miał ochotę się spotkać czy pogadać, to zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziała Marinette z pogodnym uśmiechem. – A może działo się u Ciebie coś miłego ostatnio?

– W zasadzie to... tak – wbił wzrok w jej błękitne oczy. – Spotkanie Ciebie w parku było najlepszym, co mogło mi się przytrafić. Dzięki Tobie naprawdę poczułem się lepiej. Dziękuję.

– Cieszę się, że mogłam Ci pomóc.

Spacerowali przez kolejne paręnaście minut, rozmawiając na różne tematy. Czarny Kot znów wydawał się być szczęśliwszy. Dlatego, gdy zaczęło się ściemniać, niechętnie oznajmił, że musi wracać do domu. Zanim się rozdzielili, chcąc spędzić jeszcze chwilę razem, Kot odprowadził dziewczynę pod piekarnię, nad którą znajdowało się jej mieszkanie.

– Do zobaczenia, Mari – chwycił jej rękę i pocałował zewnętrzną część dłoni.

– Nie wygłupiaj się, Kocie – zaśmiała się. – Miłej nocy!

(Nie)znajomi 『Miraculum』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz