Watcha New York

1.2K 106 22
                                    

Speedo zdenerwowany wszedł do mieszkania trzaskając drzwiami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Speedo zdenerwowany wszedł do mieszkania trzaskając drzwiami. Całe szczęście, że ten dzień miał powoli dobiegać końca, nie wytrzymałby kolejnej takiej dawki. Seria niefortunnych zdarzeń trzymała go aż do przekroczenia progu mieszkania. Nawet na parkingu podziemnym potknął się dosłownie o nic. Życie naprawdę go dzisiaj starannie dobijało. Teraz wzrokiem szukał tylko jednej osoby, która powinna być w środku.

Sindacco późną nocą w końcu wrócił do domu. Białowłosy już pogubił się w tym minionym czasie. Vasqueza nie było miesiąc, dwa? Nie potrafił tego określić. W każdym razie, gdy rano Albert zauważył kto taki leży z nim pod kołdrą, na chwilę przestało mu bić serce. Szatyn zawsze wracał, ale tym razem Speedo miał pewne obawy. Tak czy owak, ledwo był w stanie wyjść z łóżka po długiej sesji przytulania. Niestety Vasquez zdecydował, że nie rusza się spod kołdry i chce świętego spokoju. Pod niebieskimi oczami pojawiły się prawie, że fioletowe worki. Białowłosy pozostawił buziaka na opalonym czole i opuścił mieszkanie. Nie chciał mu przeszkadzać.

Albert jednak w ciągu dnia pożałował, że nie został z nim. Wspólne leniuchowanie było jego ulubionym zajęciem, no może po szybkiej jeździe. Wtedy przynajmniej ominąłby te wszystkie nieprzyjemności, które go dzisiaj spotykały. Wrócił zmęczony i zdenerwowany jak nigdy. Nie pamiętał kiedy ostatni raz było aż tak źle. Przy życiu trzymała go jedynie informacja, iż ktoś czeka na niego w domu.

— Vaski! — Zawołał słabo, nie miał siły szukać szatyna. Zrzucił kurtykę w miejscu w którym stał, a buty niedbale kopnął gdzieś w kont. Nie raczył po sobie posprzątać.

Całe szczęście szatyn zjawił się dość szybko w pokoju owinięty kocem. Jego twarz była zaspana, już mniej spięta niż rano. Speedo spojrzał tęskno w umięśnione ramiona. One, dobry film i koc stanowczo przywróciłyby mu dobry humor. Szczególnie po takim czasie rozłąki.

— Ten dzień był straszny. — Spuścił głowę i założył ręce, czuł jak po ostatnich kilku godzinach nieprzyjemnie kuje go serce z powodu zwykłej złości i bezradności. Miał ochotę tupnąć nogą dla efektu, ale ta była dziwnie ciężka.

— Chodź tu. — Rozkazał starszy unosząc jedną rękę, która miała na sobie futrzasty materiał. Kojący, niski głos z zaproszeniem momentalnie przyciągnął Alberta.

Speedo nie mógł nie skorzystać. Podszedł do wyższego i wtulił się mocno w jego bok. Większa dłoń opatuliła go kocem i przycisnęła jeszcze bliżej. Schował twarz w szyi swojego chłopaka i zamknął oczy. Od razu było lepiej.

— Chyba wszyscy dzisiaj mają chujowy dzień. Erwin zwyzywał nas od wszystkiego, czego tylko się dało. Mam do dosyć, to nie pierwszy raz. — Jęknął smutno poprawiając na sobie materiał. — Padło głównie na mnie. — Mruknął wracając do ciepłego uścisku.

— Ma czasem swoje humorki. — Potwierdził Sindacco opierając brodę na białych włosach. — Skoro ostatnie dni były takie beznadziejne, to mam pomysł. — Delikatnie się uśmiechnął na co w Speedo zabłysła mała nadzieja, szarooki kiwnął głową czekając na kontynuację. — Pojedziemy gdzieś? Na przykład odwiedzimy Nowy Jork. Wynajmiemy hotel z widokiem na miasto i jakiś fajny samochód, zero crime, zero nerwicy Erwina i zero problemów z policją. — Odsunął się spoglądając na twarz młodszego.

Blachary ~One Shots~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz