Po dłużącym spotkaniu już nawet nie czuł w sobie wtyczki. Znaczy boleśnie zdawał sobie sprawę o jej obecności, aczkolwiek do póki nie drgała, starał się o tym nie myśleć. Vasquez też wydawał się zapomnieć o tym co takiego zrobił. Po powrocie poszedł jakby nigdy nic się wykąpać. Albert więc jak pies czekał na niego w salonie licząc na trochę uwagi, gdy tylko wyjedzie. Frustracja spowodowana wibratorem doprowadziła do tego, że prawie rwał sobie kosmyki z głowy. Jego oprawca jednak się nie spieszył.
Może zapomniał?
Ten scenariusz był coraz bardziej możliwy. Speedo głośno westchnął opadając plecami na kanapę. Zarumienioną twarz zakrył w łokciu i trochę desperacko włożył drugą rękę w spodnie. Vasquez by go chyba zabił, gdyby dowiedział się, że Albert postanowił rozładować swoje napięcie samemu. Więc gdy usłyszał przekręcenie zamka w drzwiach, czym prędzej wyciągnął rękę.
— Jesteś głodny? — Zapytał latynos zaczesując mokre włosy do tyłu i podchodząc do lodówki. Dosłownie, jakby nie wyczuwał napięcia.
Białowłosy postanowił się nie odezwać. Liczył, że chłopak w końcu do niego przyjdzie i porządnie się nim zajmie. Był już zmęczony tym wszystkim.
— Nie Vasquez, nie jestem głodny, dziękuję, że pytasz. — Sindacco podwyższył swój głos udając Alberta. Po tym pochylił się nad blatem, za którym była kanapa. — Czemu się dzisiaj nie odzywasz? Hm? — Było w tym coś troskliwego mimo jego urażonego tonu.
— Odzywam się. — Szepnął, lecz wiedział, że jego ukochany ma trochę racji. Odpływał dzisiaj stanowczo zbyt często.
Szatyn wywrócił oczami i dopiero teraz, gdy się przyjrzał w słabym świetle, zauważył delikatny rumieniec na policzkach młodszego.
I wtedy sobie przypomniał.
Jak on do cholery mógł zapomnieć?
— O boże Speedo, przepraszam. — Wybuchł śmiechem biegnąc do kurtki w której zostawił nieszczęsnego pilota. Zatrzymał się tam wypuszczając oddech, gdy całe szczęście urządzenie było wyłączone.
Zaraz wrócił do swojego chłopaka i przysiadł przy nim na kanapie.
— Nie śmiej się tylko zrób coś. — Jęknął Albert poruszając się nerwowo.
Sindacco od razu wykonał jego prośbę. Wskoczył na niego i intensywnie pocałował. Czuł jak delikatne palce białowłosego wplatają się w jego włosy na co się uśmiechnął. Odwracając uwagę młodszego na ślepo obsłużył pilota włączając póki co średnie wibracje.
Albert uścisnął go mocniej i zamknął ciasno wargi. Jego oczy były zamknięte, a brwi były ulokowane nisko.
— Pójdziemy do sypialni, dobrze? — Vasquez subtelnie nadgryzł jego ucho, a kiedy usłyszał pomruk na tak, podniósł się i wziął na ręce młodszego.
CZYTASZ
Blachary ~One Shots~
FanfictionAlbert Speedo jest jaki jest, ale czy ktoś kiedyś zapytał dlaczego? Być może ten chłopak kryje w sobie sporo problemów. Czy to dzieciństwo bez rodziców i jakiegokolwiek oparcia sprawiło jak bardzo jest naiwny? Być może. Ale nie musi się o nic martwi...