Change

1.1K 97 63
                                    

Vasquez do domu wracał z błogim spokojem na twarzy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Vasquez do domu wracał z błogim spokojem na twarzy. Pięć miesięcy poza domem, ciągłe narażenie życia i obecność obcych ludzi sprawiła, że jedyne o czym marzył to ukochane Los Santos, niewielkie mieszkanie i grupa jego cholerne głośnych przyjaciół z jego chłopakiem na czele. Nie mieli kontaktu przez ten czas, Sindacco nawet gdy chciał wysłać pieprzoną wiadomość, ta zwyczajnie nie dochodziła do odbiorcy. Nawet się nie pożegnał, nie miał na to czasu. Szatyn podczas nieobecności stanął oko w oko z rachunkiem z przeszłości. Przed wyjazdem zdążył zostawić jedynie krótką wiadomość odnoście samochodu i klucze do jego Skyline'a.

Wrócił jednak z odświeżoną głową. Sytuacja, przez którą wyjechał, była tak beznadziejną zagrywką z jego strony. Wyrzuty sumienia nie pozwalały mu na normalny sen. Nikomu nie powiedział, wszystko trzymał w sobie starając się wymyślić jakieś wyjście. Nie obrał żadnej drogi. Mógł już nigdy nie wrócić, miał też możliwość powrotu. Nie wiedział co przyniesie przyszłość, musiał iść na żywioł.

Było około dwudziestej drugiej, gdy wjechał na podziemny parking i zostawił swój samochód na odpowiednim miejscu. Wiedział, że Alberta nie będzie w domu, o tych godzinach było to naprawdę rzadkie. Z pojazdu zabrał torbę i udał się do mieszkania, by tam ją zostawić. W środku na pierwszy rzut oka panował porządek. Sindacco jednak bez problemu dostrzegł spore warstwy kurzu na meblach, czy okruchy na ziemi w kuchni. Speedo pewnie nawet nie patyczkował się w ściąganie butów. Musiał spędzać tu niewiele czasu.

Vasquez zajrzał do swojego pokoju. Miał podobne odczucia co z reszty mieszkania. Z tą różnicą, że dawno nikt tego pomieszczenia nie odwiedzał. Panował nieprzyjemny zaduch, woda przy łóżku dawno zgniła, a wszędzie osadził się jasny osad. Pościel była ta sama co z dnia wyjazdu. Wątpił, by białowłosy fatygował się o zmianę.

Zostawił rzeczy i ruszył dalej. Zawsze szanował prywatność Alberta, lecz ciekawość była silniejsza. Czy jego pokój też był nieużywany? Zaraz po otwarciu drzwi szatyn wypuścił gwałtownie powietrze. Takiego porządku jeszcze tu nie widział. Ubrania leżały na ziemi podzielone w kupki, prawdopodobnie przygotowane na następne dni tygodnia. Jeszcze w dniu wyjazdu z pewnością w kącie pokoju była około półmetrowa kupa brudnych ubrań. Łóżko nie było zaścielone, ale widocznie jego właściciel tu spał, to się akurat nie zmieniło. Kwiatki w większości obumarły, kilka zostało zastąpionych sztucznymi. Liście doniczkowej palemki opadały nisko na ziemię, szatyn jednak podejrzewał, że być może kwiat jeszcze wyzdrowieje. Bluszcz za to w kolorach brązu leżał na parapecie, on się już do niczego nie nadawał, tworzył jednak przyjemny, jesienny klimat. Biurko było posprzątane i widocznie było regularnie używane. Pojawiły się na nim segregatory oraz kubek na długopisy. Prywatny tablet białowłosego ładował się dzięki schowanemu w drewnie kablu. Każda niedoskonałość mebla była zasłonięta. Lustro, jak i okna były umyte, Vasquez nie był w stanie dostrzec ani jednej plamki. Lampa, półka oraz miękki dywan były nowe, lepiej przystosowane do pokoju i właściciela.

Blachary ~One Shots~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz