Daniel siedział na krześle i obserwował śpiącego elfa. Drzwi się uchyliły, do pokoju weszła Margaret.
-Proszę Pana, powóz już czeka.
-Dobrze, zaraz przyjdę. - Kobieta wyszła. Daniel wstał i podszedł do łóżka.
-Nieźle mnie wczoraj przestraszyłeś. -Wyszeptał. - Nie rób tak więcej.~*~*~*~*~
-Proszę pana, czas wstawać. - Powiedziała Margaret rozsuwając zasłony. Anthony cicho jęknął i przewrócił się na drugi bok. - Pan Daniel wyjechał, wróci na kolację.
-Dokąd pojechał? - Spytał zachrypniętym głosem.
-Do miasta. Proszę, przygotowałam Panu ubrania. - Wskazała na beżową tunikę i białe spodnie leżące na brzegu łóżka. - Pomóc Panu się ubrać?
-Nie, dziękuję. Sam to zrobię. - Margaret kiwnęła głową.
-Jak zejdzie Pan na dół podamy śniadanie.
-Zaraz przyjdę.
Kobieta bezszelestnie wyszła z pomieszczenia. Po chwili Anthony wstał, wziął ubrania i ruszył w stronę łazienki. Umył się i ubrał. Przy łóżku zauważył brązowe, skórzane buty sięgające kostek. Usiadł na krześle i je założył. Chwycił dzbanek i nalał wody do szklanki. Popijając małe łyki opróżnił naczynie.
-Wszystko będzie dobrze. - Wstał i wyszedł z pokoju.
Szedł tym samym, białym korytarzem. Nie zauważył tego wczoraj, ale teraz czuł to wyraźnie, wszędzie panowała grobowa cisza. Pewnie dlatego czuł się trochę nieswojo. Zszedł po schodach i ruszył w stronę jadalni.
-Juz Pan jest. - Anthony podskoczył przestraszony, Sebastian stał za nim. - Podam śniadanie.
-Ymm... Dobrze, dziękuję. - Mężczyzna lekko się uklonił i odszedł.
-Jak on to robi? Pojawia się tak nagle...
~*~*~*~*~
Anthony zajął miejsce przy długim stole i patrzył jak Sebastian przynosi kolejne tace z jedzeniem.
-Nie zjem tego wszystkiego. - Oznajmił chłopak patrząc na różne rodzaje chlebów, szynek i serów. Różnokolorowe sałatki wyglądały przepyszne, ale było ich zdecydowanie za dużo jak dla jednej osoby.
-Przepraszam, jestem tylko lokalem. Nie ja ustalam jadłospis.
-To wystarczy, nie potrzebuje niczego więcej. - Powiedział Anthony lekko się uśmiechając. Mężczyzna skinął głową i odszedł.
~*~*~*~*~
Po skończonym posiłku do pomieszczenia wszedł Sebastian i dwie młode dziewczyny. Wyglądały identycznie. Ciemne, włosy sięgające łokci i prosto ścięta grzywka. Obie miały czarno-białe stroje pokojówek. Cała trójka zaczęła zbierać naczynia, nikt nie odezwał się ani słowem. Po chwili w jadalni został tylko Anthony.
-Znowu ta cisza. - Siedział w bezruchu dobre pół godziny. - No i co teraz?
Wstał i podszedł do szklanych, dwuskrzydłowych drzwi. Uchylił je i wystawił głowę. W holu nikogo nie było. - Serio? Zostawili mnie tak? - Otworzył drzwi i ruszył w stronę kuchni. Ciszę przerwał przyjemny stukot jego obcasów. Pokonał hol, teraz szedł korytarzem, który oświetlało tylko kilka świec znajdujących się w złotych świecznikach. Stanął przed drzwiami kuchni, słyszał cichy szum wody. Niepewnie pchnął drzwi, które cicho zaskrzypiały.
-O! Mogę w czymś pomóc? - Powiedziała Margaret stojąca przy zalewie. Zakręciła kran i zaczęła wycierać talerze.
-Umm... Nie wiem co mam ze sobą zrobić... - Anthony podszedł do blatu i przysiadł na wysokim krześle.