Prolog | Zima pięknym czasem

165 9 9
                                    

Ludzie sami nie zmieniają się nigdy. Ludzi zmienia życie. Dobre czy złe, dobrego czy złego człowieka, ale zawsze życie. - Marek Hłasko


Gellert Grindelwald

– Gwiazdeczko, gdzie jesteś? Nie chowaj się – zawołałem, śmiejąc się. Alex znowu ukryła się w moim gabinecie. Uwielbiała to miejsce. – Jeśli się ujawnisz, zrobię nam gorącą czekoladę z piankami.

W końcu siedmiolatka wyszła spod biurka, uśmiechając się triumfalnie. Podbiegła do mnie i mocno objęła. Odwzajemniłem uścisk.

– Ale nie zapomnij o karmelu – przypomniała mi, wypominając moje wcześniejsze niedopatrzenia.

– Wiem, wiem – powiedziałem, przewracając teatralnie oczami. – A może chciałabyś dziś wybrać się na spacer? – spytałem, choć znałem odpowiedź.

– Ty wiesz, że kocham zimę! – odparła z udawanym oburzeniem. – Najpierw gorąca czekolada, a potem spacer.

– Zgoda, gwiazdeczko. Idź teraz do swojej komnaty – poprosiłem, a dziewczynka pobiegła do swojego pokoju.

Aleksandra była moim oczkiem w głowie. Choć byłem czarnoksiężnikiem, potrafiłem kochać. Córka mojej siostry i mojego byłego kochanka stała się dla mnie najważniejsza. Nie żałowałem, że ją porwałem. Zrobiłem to nie tylko z nienawiści i zemsty, ale też z miłości.

Poszedłem do kuchni, gdzie domowe skrzaty przygotowały dwie gorące czekolady z piankami i karmelem. Po chwili byłem już w drodze do komnaty mojej gwiazdeczki. Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem, jak porządkuje książki na regale. Postawiłem kubki na stoliku i podszedłem, aby pomóc jej w porządkach. Wziąłem z jej rąk kilka ksiąg, by sprawdzić, co ostatnio czytała: Baśnie Barda Beedle'a, Zaklęcie obronne dla średniozaawansowanych, a także Zaklęcia czarnomagiczne. Tę ostatnią książkę musiała mi zabrać kilka dni wcześniej, gdy opuściłem na chwilę gabinet.

– Gwiazdeczko, tych książek mi się nie zabiera. Jesteś na nie jeszcze za mała – powiedziałem łagodnie.

– Przepraszam, wujku – odparła ze skruchą.

– Nie przepraszaj za ciekawość. To dobra cecha, ale pytaj, jeśli coś cię interesuje. – Nie winiłem jej, bo sam byłem taki sam w jej wieku. – Co teraz czytasz?

Rody czarodziejów czystej krwi. Epoka średniowiecza – odpowiedziała.

– W twoim wieku czytałem mniej nudne książki – mruknąłem.

– Najwyraźniej nie lubiłeś czytać – zaśmiała się.

– Uważaj, bo odbiorę ci książki – zagroziłem, grożąc palcem.

– Wtedy obudzisz się przyklejony do ściany.

– Dobra, wygrałaś – poddałem się, unosząc dłonie do góry. – Ale wypijmy gorącą czekoladę, bo za moment wystygnie – dodałem. Alex za pomocą magii przywołała kubki z napojami. – Dziękuję, gwiazdeczko.

– Proszę, wujku – posłała mi ciepły uśmiech.

Piliśmy gorącą czekoladę, rozmawiając o książkach, które mogła czytać, a których nie. Potem poszliśmy na spacer. Zawsze chodziliśmy lasem wokół Nurmengardu, ale tym razem zmieniliśmy trasę i poszliśmy w góry. Alex kochała zimę – śnieg, rześkie powietrze, wszystko, co białe i zimne.

– Wujku, mam pytanie – rzekła nagle, niepewnie się zatrzymując.

– Pytaj śmiało, gwiazdeczko – odparłem, patrząc na nią.

– Dlaczego zginęła moja mama? Dlaczego mój ojciec ją zabił?

Zbliżyłem się do niej, kucnąłem i przytuliłem.

– Twój ojciec był złym mężem. Znęcał się nad nią. W dniu, gdy ją zabił, udało mi się ciebie uratować. Nie chciałem, abyś ty również zginęła z jego ręki – wyjaśniłem. Alex miała zmienioną pamięć, znała życie, które jej wykreowałem. Poczułem, jak jej łzy spływają po mojej szyi.

– Nienawidzę go. Jak ja go nienawidzę – wyszeptała.

– Nie smuć się, teraz jesteś ze mną – pocieszałem ją. – Nigdy, przenigdy, nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Obiecuję, gwiazdeczko.

– Dziękuję, wujku. Kocham cię.

– Ja ciebie też – odpowiedziałem z uśmiechem. – Chcesz wracać, czy kontynuujemy spacer?

– Wracajmy, chcę wziąć ciepłą kąpiel – zdecydowała.

– Jak sobie życzysz.

Aleksandra Grindelwald

– Alex, ukryj się! – krzyknęła moja matka, nie odrywając ode mnie wzroku.

– Myślisz, że ją ochronisz?

– Zamknij się! Wyjdź stąd!

– Oddaj mi ją – powiedział stanowczo czarodziej.

– Zabiję cię, jeśli jej tkniesz! – zagroziła, rzucając zaklęcie, które z łatwością odbił.

Rozpoczęli walkę na zaklęcia. Rzucali je bez słów – Bombarda, Obscuro, Brachiabindo, Drętwota, Expulso, Protego Maxima – nie mogli przewidzieć, co przeciwnik rzuci. A ja patrzyłam bezradnie.

W końcu usłyszałam zaklęcie, które zmroziło mi krew w żyłach.

– Avada Kedavra! – zielony płomień uderzył w moją matkę, a ona upadła na ziemię. Nie żyła.

– Mama... – wyszeptałam, a łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.

– Pora na ciebie – powiedział złowieszczo mój ojciec.

Obudziłam się z krzykiem. Byłam cała spocona, a serce waliło mi jak oszalałe. Wujek wbiegł do pokoju, zaniepokojony.

– Gwiazdeczko, co się dzieje?

– Miałam koszmar... o tym, jak on zabił mamę – wychlipałam.

– No, chodź tutaj – wyszeptał, przytulając mnie czule. Jego gest mnie uspokoił. – Twój ojciec cię tu nie znajdzie. Masz moje słowo.

– Wujku, możesz zostać ze mną?

– Oczywiście – odparł spokojnie.

Położył się obok mnie, objął mnie ramieniem. Zasnęłam, czując jego obecność i bezpieczeństwo.

– Jesteś nieznośny! – krzyknęłam, uciekając przed wujkiem.

Śmiał się serdecznie, nie przestając mnie ścigać. Ścigał mnie już piętnaście minut, próbując przewrócić mnie na śnieg.

– Nie uciekniesz przede mną, gwiazdeczko!

W końcu mnie dogonił. Upadłam na śnieg, śmiejąc się jak szalona, a on razem ze mną.

– Jesteś szalony, wiesz? – zapytałam, patrząc na niego.

– Ale to nie ja jestem ofiarą – zażartował. – I mówiłem, że cię dopadnę.

– A może jutro wspinaczka w góry? – zaproponował.

– W moje urodziny?

– Tak, zgadzasz się?

– Oczywiście, że tak! – uśmiechnęłam się. – A teraz chodźmy do domu, bo jesteśmy całkiem przemoczeni.

Róża w kolorze szafiru (chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz