Rozdział 1

13.1K 614 23
                                    

- Mamo! – piskliwy głosik mojego syna wybudza mnie ze snu. Złym pomysłem było mieć sypialnie tuż obok jego. Zdecydowanie ma za krótką drogę do mnie po przebudzeniu, a mój syn niestety jest rannym ptaszkiem. Nie daje mi pospać od prawie czterech lat.

- Mamo, przecież wiem, że nie śpisz – położył się obok mnie podpierając bródkę o swoje małe rączki. Uwierzcie to najsłodszy widok, jaki zastaje od ponad trzech lat i nie żałuje żadnego momentu, który zdecydował, że mam przy sobie Liama.

- A co powiesz na to, abyśmy zrobili sobie dzisiaj dzień wagarowicza? – zapytałam uchylając powieki.

- Nie, mamo. Dzisiaj jadę do dziadków, nie pamiętasz? A ty musisz przygotować się na samolot – odparł. Spojrzałam się na niego z uniesioną brwią.

- Po kim to jesteś taki wyszczekany, co? – zapytałam, choć odpowiedź znałam doskonale. Liam niestety ale cały się wdał w swojego ojca. Gdyby w tym momencie postawić ich obok siebie nikt nie miałby żadnych wątpliwości, ze tych dwoje to ojciec i syn.

- Wujek mówi, że po tacie – odpowiada na co razu mina mu marnieje. Zabije Daniela.

- Wujek gada bzdury, nie słuchaj go. A teraz marsz umyć ząbki, ubrać się i z plecakiem, który wczoraj spakowaliśmy przyjdź do kuchni. Mama zrobi śniadanie i pojedziemy do dziadków, dobrze? – malec kiwnął głową, po czym zeskoczył z łóżka i już mniej energicznie niż kilka minut wcześniej wyszedł z mojej sypialni.

Życie z trzy latkiem, który jak na swój wiek jest bardzo mądry wcale nie należy do najłatwiejszych. Zwłaszcza, kiedy u jego boku nie ma ojca i nie możesz zrobić nic bo jego ojciec jest skończonym chujem.

Zerknęłam na zegarek, który wskazywał szóstą trzydzieści rano. Lot mam o dziewiątej, ale zanim zawiozę Liama do rodziców i wrócę minie trochę czasu dlatego nie czekając dłużej ubrałam się i zeszłam do kuchni przyrządzić śniadanie dla naszej dwójki. Pięć minut później do pomieszczenia wchodzi Liam ubrany w ubrania, które mu wczoraj przygotowałam oraz ze spakowanym plecakiem.

- Pamiętasz o czym rozmawialiśmy? – zapytałam syna, kiedy podałam mu miskę z jego ulubionymi płatkami. Na domiar złego dosłownie takie same ulubione płatki jego ojca. Cóż za zbieg okoliczności.

- Tak mamuś. Będę grzeczny, nie musisz się martwić. Codziennie o dwudziestej melduje się na posterunku. – Mówiąc posterunek ma na myśli telefon z kamerką, na której będę mogła z nim porozmawiać. To pierwszy raz kiedy zostawiam go na dłużej niż osiem godzin pracujących. Jestem architektem domów, jak i wnętrz w firmie deweloperskiej pana McCalla zajmującą się budową luksusowych domów na całym świecie. McCall jest miłym i wyrozumiałym staruszkiem, który traktuje mnie i Liama, jak własne wnuki, dlatego też nie jeździłam w delegacje do tej pory. Tym razem jednak to się zmieniło z wielu względów. Liam jest już duży, rozumie, ze nie będzie mnie przez kilka dni i przede wszystkim od tego kontraktu zależy przyszłość naszej firmy i moja posada, na którą ciężko pracowałam.

- Świetnie, panie poruczniku. Wrócę za trzy dni, a ty w tym czasie postaraj się, aby dziadek nie zszedł na zawał – zaśmiałam się, przypominając sobie jak mały daje popalić dziadkowi, gdy grają w piłkę.

- Oj tam, to tylko gra w piłkę, mamo – uśmiecha się ukazując szereg białych ząbków.

- Pytam się czy zrozumiano, mordeczko – pytam przenikliwie na niego patrząc.

- Tak jest szefie – mówi z pełną buzią.

Kręcę głową z uśmiechem przyglądając się mu jak zwinnie ze wszystkim sobie radzi. Ma tylko trzy latka, a czasami mam wrażenie, że rozmawiam z dorosłym mężczyzną. Pół godziny później znajdujemy się przed moim rodzinnym domem. Gdy kucam przed nim, aby pożegnać się ostatni raz widzę oczy, które patrzyły na mnie przez kilka lat. Dobrych kilka lat. Dorosłe oczy mężczyzny niczym się nie różnią od tych dziecięcych mojego synka. Pojedyncza łza spływa po moim poliku. Synek niestety to zauważa, bo unosi rączkę i ją szybko ściera.

Nigdy cię nie opuściłem - ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz