Rozdział 14.

265 31 1
                                    

21 grudnia, piątek.

— Kaspian, możesz coś z tym zrobić —odzywam się głośno, kładąc na uda zeszyt z notatkami. — Skupić się nie mogę.

Była późna godzina i zamiast uczyć się na egzamin w akademiku, które odbędą się lada moment oraz w nim przede wszystkim być, uczyłam się u mężczyzny w jego domu. Dokładniej, mówiąc na łóżku.

Nie mój pomysł. Zostałam zmuszona. Proszę mnie nie oceniać.

—Rozpraszam cię swoją urodą?

Zerka na mnie, odrywając skupienie z ekranu laptopu.

— Raczej swoim irytującym kaszlem. Dlaczego nadal nie poszedłeś do lekarza tak jak prosiłam?

Nasze ostatnie tańczenie podczas deszczu, podkreślam znów nie mój pomysł...

Zakończyło się na tym, iż następnego dnia brunet
zaczął kaszleć.

Z dnia na dzień kaszel się zaostrzał, na tyle silnie że aktualnie nie ma chwili spokoju.

—Nie czuje się chory. — odpowiada na moje pytanie, a ja szturcham go stopą ostrzegawczo w żebro.

— Kaspian.

—No co? —unosi głos —Prawdę mówię.

—Od tygodnia kaszlesz, to że nie czujesz się chory, nie oznacza że nie jesteś.

Mężczyzna po wysłuchaniu moich słów, odkłada na bok elektryczne urządzenie i na zgiętych kolanach podchodzi do mnie.

—Martwisz się.

Uśmiecha się, kładąc pomiędzy moim ciałem ręce. A czuje jak wraz z tym czynem zagina się materac.

—Tak. —wbijam swój palec w sam środek jego klatki piersiowej
— Nie chce, aby przez twój pracoholizm oraz upartość, wylądowałbyś z tego powodu w szpitalu.

—Słodka jesteś.

Oznajmia i nagle składa mi szybki całus w usta.

— Nie zmieniaj tematu. — prycham śmiechem, a on wzrusza ramionami po czym znów składa mi szybkiego całusa.

—Dobrze, dobrze nie będę. — mówi w końcu i wraca na swoje poprzednie miejsce.

—Więc pójdziesz? — pytam go po chwili, aby się upewnić czy to zrobi.

—Gdzie? — ściąga brwi, jakby nie wiedział o czym mówię, zrezygnowana jego zachowanie odpowiadam:

—Do lekarza.

— Tak, tak pójdę.

22 grudnia, sobota.

Nie poszedł.

Kaspian Harris zamiast udać się do przychodni aby doświadczona osoba go zbadała, przyszedł do firmy.

Czy jestem z tego powodu wkurzona?

Nie..

Jestem bardziej rozczarowana, ponieważ obiecał, że to zrobi i nie dotrzymał danego słowa.

Jednakże nie jestem jego matką, aby zaprowadzić go tam, bądź dyrygować jego życiem.

Jest dorosły, sam myśli i działa.

A jeśli praca jest dla niego ważniejsza od własnego zdrowia, niech tak będzie.

23 grudnia, niedziela.

Wielka czerwona teczka...

The Last Touch [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz