Z specjalną dedykacją dla @_enternally_
***
Jego serce biło jak oszalałe, a krew szumiała w uszach. Z chwili na chwilę czuł jak coraz bardziej jego żołądek zaciska się, a w garde czuje wymiociny, które gdyby miały okazuję wyleciałby od razu na zewnątrz niż ewentualnie cofnąć się z powrotem do organu. Otwierał szeroko oczy patrząc na to czego nigdy nie spodziewał się ujrzeć. Pamiętał jak pewnego dnia śledził go. Było to trochę idiotyczne z perspektywy czasu, a Dazai-san chyba zamierzał mu to wypominać do końca życia jednak przekonał się wtedy jeden ważnej rzeczy. Akutagawa Ryuunosuke, użytkownik zdolności pod nazwą "Brama Demonów" był człowiekiem słownym. Mało tego, starał się nie dopuszczać do żadnej śmierci jeśli mógł temu zapobiec. To dało młodemu Nakijamie nadzieję na to, że czarnowłosy się zmieni. Że będzie mógł na nim polegać tylko tak jak można polegać na swoim partnerze. Fantazjował o tym, że pewnego dnia ich relacja się naprostuje, będą mogli sobie bezgranicznie zaufać mimo niesnasków między nimi.
Chciał w to wierzyć i nigdy nie przestać. Chciał nadal mieć w głowie obraz mafiozo, który pomaga mrówkom przejść przez ulicę w taki sposób by nie zostały przejechane lub podlewa kwiatki. Tak, tego chciał jak niczego innego chociaż nigdy się na to nie nastawiał. Mimo wszystko dobrze wiedział jaki on był i jak dążył do zamordowania go. Jednak nigdy nie sądził, że posunie się do czegoś takiego.
Zrobił unik schodząc z drogi zielonej zdolności by następnie używając części swojej mocy i zmieniając nogi w tygrysie łapy, wyskoczyć ku niebu i spróbował zaatakować z góry. Przemienił ręce w kolejne łapy by spróbować pazurami rozedrzeć klatkę piersiową osoby naprzeciwko. Jednak kiedy spojrzał w jej oczy poczuł jak krew odpływa mu z twarz, a w jego głowie panuje przeciągły pisk. Nogi zaczęły mu drżeć, a on sam miał wrażenie jakby zaraz miał zacząć panikować. Było mu nie dobrze, kiedy wyobrażał sobie co ma właśnie zrobić. Ta chwila zawahania dała jego wrogowi pole do popisu sprawiając jednocześnie, że jego zdolność przebiła go na wylot. Wypluł krew z małym dodatkiem wymiocin. Czuł się tak jakby uchodziło z niego powietrze, a kończyny były z waty. Mimo to na nowo wydostał się po czym przeszedł do ofensywy. Robiąc uniki wiedział, że długo tak nie pociągnie. Czuł się z tym źle no wiedział, że musi chronić swoich przyjaciół. Musiał się stąd wydostać i ich poinformować o tym co zdołał odkryć. Pot zaczął mu jeszcze bardziej skraplać się na czole, s koszula przyklejać do pleców. Nie chciał tego robić.
Po okręcie rozniósł się maniakalny śmiech. Obie pary oczu walczących przeniosły spojrzenia na siwowłosego. Nakijama zgrzytnął zębami z wyrazie zdenerwowania, a jego spojrzenie stało się bardziej cięte i przepełnione determinacją. Natychmiastowo wyskoczył ku starszemu mężczyźnie chcąc ukrócić jego życie, nie zastanowił się jednak nawet nad tym czy przypadkiem taki nie był cel tej prowokacji. Niemalże od razu przed nim pojawiły się zielone pasma chcące go poćwiartować bez najmniejszych skrupułów. Atsushi nie rozumiał. Ten, na którego przeciwko stał chciał zniszczyć cały świat. Musieli go powstrzymać, skrzywdził ich niewybaczalne w tym samego czarnowłosego. Nie rozumiał dlaczego to robił.
Nie rozumiał dlaczego tamten stał się zdrajcą.
Kolejne uniki, kolejne ciosy. Wszystko zdawało się iść na nic kiedy białowłosy nie chciał skrzywdzić swojego przeciwnika co wróg co chwilę wykorzystywał. W końcu nie wytrzymał. Nie miał siły uniknąć ataku. Zieleń przebiła go na wylot, a on sam upadł na drewno z zamkniętymi oczami. Jego oddech był ciężki jednak z biegiem czasu przestał być zauważalny. W tamtym momencie zwycięscy tego starcia stanęli nad nim. Na twarzy starszego widać było satysfakcję. Kąciki ust były wygięte do góry, a w jego spojrzeniu dało się dostrzec te dwie iskierki, które zawsze tam widniały jak coś szło po jego myśli. Młodszy natomiast miał nisko opuszczoną głowę tak, że czarne pasemka z białymi końcówkami opadały mu na twarzy zakrywając ją, pięści natomiast miał mocno zaciśnięte i tylko siłą woli powstrzymywał się od sięgnięcia po szable.
Fukuchi poklepał chłopaka po głowie gwarantując mu, że podjął słuszną decyzję i uczyni go najsilniejszym z najsilniejszych. Obiecał mu ochronę za pomoc i oddanie sprawie. Ten tylko stał w ciszy chcąc to przeczekać. Kiedy wyższy się już oddalił mówiąc mu żeby jak najszybciej stawił się u niego bo muszą już stąd iść, pochylił się nad heterohromikiem. Dotknął delikatnie jego szyi, a potem nadgarstka. Dopiero wtedy pozwolił na to żeby na jego usta wypłynął zwycięski uśmiech.
- Nie zapominaj żem poprzysiągł nikogo nie zabijać do końca wyznaczonego okresu, tygrysołaku - szepnął cicho i wręcz beznamiętnie co dziwnie kontrastowało z zadowolonym spojrzeniem.
Akutagawa zaczął się oddalać z dłońmi w kieszeniami zostawiając regenerującego się uzdolnionego samego sobie.
CZYTASZ
Traitor || Shin Soukoku ||
أدب الهواةAtsushi był przyzwyczajony mieć Akutagawe za wroga. Był przyzwyczajony by walczyć z nim na śmierć i życie, by kłócić się z nim jak z nikim innym i nie uważać go za nikogo mu bliskiego. Dlaczego więc nie umiał pojąć z jakiego powodu jego serce tak ok...