Rozdział 1

463 29 4
                                    

Rozdział 1

Tadeusz Zawadzki trząsł się z przerażenia. Odbili go. Odbili  Janka. Ale co z tego? Co im da samo poturbowane ciało bez kawałka duszy w środku? Co im da to, że Rudy umrze tutaj, a nie u Niemców? Co im da patrzenie na tą męczęńską śmierć przyjaciela?

Odpowiedź była prosta. Nic.

Te wszystkie rany na jego ciele, to, że ledwo żyje, te poprzypalane powieki, to wszystko działo się, bo Zośka był za mało stanowczy. Bo Zośka posłuchał rozkazu przełożonego. Bo Zośka nauczył Rudego, żeby nigdy się nie poddawać. Bo nauczył go, że lepiej umrzeć w dobrej sprawie, niż żyć z cieniem zdrady przyjaciół na sercach.

Czy ktokolwiek winił Zośkę?

Nie. Przynajmniej nie tylko Zośkę.

Jednak liczyło się to, że Zośka winił siebie. Siebie i tylko siebie. Powinien winić dowódcę, jeśli już kogoś. Przecież to nie jego wina, nie tylko jego. Starał się. Chciał pomóc. Zresztą to wojna. Na wojnie ludzie umierają. Umierają bracia, umierają siostry. Umierają mężowie, umierają żony. Umierają wrogowie, umierają przyjaciele. Wszyscy umierają. To normalne. Tak działa wojna. Tadeusz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Tylko, że ten jeden raz, chociaż ten jeden raz, chciał żeby było inaczej. Śmierć Pawła go ruszyła, Alka też. Jednak nie aż tak bardzo. Gdy Rudy umrze, to on też już może umrzeć. Świat bez Rudego wydawał mu się taki pusty. Bez Rudego nie miał już po co sam trzymać się przy tym marnym, wojennym życiu.

Czy Zośka nie walczył dla ojczyzny?

Walczył. Tylko, że jeśli ta walka odbierze mu Janka, to wtedy straci sens. Przynajmniej w jego oczach.

Zresztą czy ta walka w ogóle miała jeszcze sens?

Tyle ludzi zginęło, tyle wartości materialnych i niematerialnych zostało poświęcone. Poświęcone dla tej walki. Dla walki i wyższej sprawy. Sprawy, w której powodzenie ciężko jest uwierzyć. Być może słusznie. Być może nigdy ta wojna się nie skończy. Ale walka miała sens z przyjaciółmi. Bez nich już nie. Gdy zginął Paweł, Zośka się trzymał. Nie najcudowniej, ale się trzymał. Gdy zginął Alek było z nim gorzej, ale miał sprawy do załatwienia. Ale teraz, gdy za chwilę miał zginąć Rudy... To już przestało mieć sens. Bo ze wszystkich przyjaciół Tadeusza, Janek był tym, który był w stanie na niego wpłynąć. Tym, który znaczył coś więcej. Gdyby to Janek zginął pierwszy, Tadeusz już wtedy straciłby chęć do walki.

Wtedy Rudy poruszył się niespokojnie. Jeszcze żył. Jeszcze był w stanie wydusić z siebie z kilka słów.

- Tadeusz... Tade... - zakaszlał ostro, a Zośka już był przy jego łóżku i podtrzymywał mu głowę.

- Cii - mruknął i pogłaskał jego łysą głowę. - Już, już. Spokojnie. Jestem tu.

Janek chwycił dłoń Zawadzkiego i zacisnął na niej swoje poturbowane palce. Przez ciało Zośki przeszedł dreszcz.

- Tadeusz... ja... kocham cię. - wyznał Rudy słabym głosem.

Starszy wzruszył się lekko, jednak nie uznał tego za wyznanie uczuć romantycznych, tylko przyjacielskich. Jak normę. Bo przecież Bytnar nie może czuć czegoś więcej. To by było niedorzeczne. Tym bardziej, że Zawadzki też od jakiegoś czasu patrzy na przyjaciela pod innym kątem...

- Ja ciebie też. - odpowiedział wreszcie Tadeusz. - Jesteś cudownym przyjacielem. Nie umieraj. Proszę. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś.

- Zośka... ja umrę. Dlatego to powiem. Kocham Cię. Kocham Cię jako kogoś więcej niż przyjaciela, Tadeuszu Zawadzki. - powiedział i opadł głową bezsilnie na poduszkę.

Tadeusz, ten twardy Tadeusz Zawadzki, o pseudonimie Zośka, zaczął płakać. Bezsilnie płakać. Jego przyjaciel wyznał mu miłość. Wyznał mu miłość, tuż przed śmiercią. Położył rękę na szyi Rudego. Jest jeszcze puls. Jest szansa. Jest niewielka szansa, że Janek przeżyje.

Zośka wstał szybko z krzesła i zawołał ludzi. Musieli znaleźć medyka. Musieli, bo inaczej Rudy zginie. A po tych kilku słowach Tadeusz jeszcze mocniej nie chciał śmierci Bytnara.

Być może nie wiedział na co się pisze i nie wiedział jak bardzo życie Janka może utrudnić różne sprawy, ale chciał tego. Chciał żeby Janek Bytnar, o pseudonimie Rudy, przeżył. Nie liczyły się wtedy konsekwencje. Liczyło się to, że jest szansa na jego życie. A w tamtym momencie Zośka był w stanie poświęcić naprawdę dużo.

---------
Od autorki:

655 słów.
Rozdziały nieregularnie

Życzę miłego dnia💖

przed śmiercią. ROŚKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz