Post 1

4 0 0
                                    

Z letargu wybudził mnie szczękanie kluczy o siebie gdy wyjąłem je z kieszeni. Wsadziłem jeden z nich w zamek, i przekręciłem. Po naciśnięciu klamki drzwi ustąpiły. W moje nozdrza uderzył delikatny i przyjemny zapach mojego mieszkania. Wszedłem do niego i postawiłem torbę z zakupami obok. Zdjąłem buty, powiesiłem kurtkę wyciągając z kieszeni najważniejsze i ruszyłem do kuchni odstawić zakupy. Zapaliłem przy okazji światła we wszystkich dwóch pokojach w moim gniazdku.
Niby niewiele ale mi wystarcza aż nad to. Wyjąłem wszystko co przyniosłem i włożyłem do lodówki wszystkie produkty. Przystanąłem na moment zamyślając się. Pójść po najniższej link oporu i zjeść kanapkę, czy może poświęcić trochę sił i postarać się przyrządzić coś niekonwencjonalnego. Chwilę mi zajęło dotarcie do wniosku że nie mam absolutnie ani siły, ani chęci. Wyjałem dwa kawałki chleba, posmarowałem je masłem. Jeszcze przykryłem kanapkę warstwą szynki oraz sera topionego i polałem ketchupem

Wróciłem do głównego pokoju mieszkalnego i ułożyłem się na kanapie. Odpaliłem telewizor niemalże rozjebanym pilotem. Stary kineskop zaczął charakterystycznie piszczeć, a na ekranie po chwili szumów pojawił się obraz wraz z dźwiękiem. Akurat leciał jakiś film. Zalałem szklankę przy pomocy pomarańczowego płynu, zapaliłem papierosa. Miałem wrażenia że zapowiadał się idealny wieczór. Spędziłem w tej pozycji kilka godzin, film się skończył i zaczął kolejny. Wyłączyłem telewizorek i usiadłem na krawędzi kanapy. W tle grało radio idealnie wkomponowane w tło. W owym leciało powolne i spokojne Nie pytaj o Polskę.

Nie pytaj mnie - dlaczego jestem z nią
Nie pytaj mnie - dlaczego z inną nie
Nie pytaj mnie - dlaczego nie ma dla mnie innych miejsc

Wyjrzałem za okno. Noc nastała już dawno temu. Teraz już tylko stare blokowiska topiły się coraz bardziej w ciemnościach. Jedynymi punktami które się wyróżniały w bloku to uliczne latarnie oraz pojedyncze okna. Nie wszyscy jeszcze śpią mimo tego że jest późna godzina. Wstałem i wyszedłem z pokoju gasząc światło. Położyłem się na łóżku i z papierosem w ustach leżałem, rozmyślając nad moim aktualnym stanem życiowym.

Myślę że to dość dobry moment aby opowiedzieć nieco o sobie. Moje imię nie ma zbytnio znaczenia, ale jak pewnie już wiecie, jestem mężczyzną. Mam 21 lat, od ponad roku mieszkam sam. Gdyby właścicielami nie byli moi rodzice mógłbym płacić za czynsz kilkukrotnie więcej. A tak to jestem w stanie zaoszczędzić nieco większej sumy w ciągu kilku miesięcy. Może nie jest to najlepsza praca, ale pracuje hybrydowo. Jestem jednym z tych robili zaganianych do pracy w korporacji w której praca tworzy się sama wraz z pracą która została wykonana chwilę temu. Absolutnie nie satysfakcjonująca robota, ale jakoś da się wyżyć. No i co tu więcej powiedzieć o sobie. Mimo tego że klasą średnią nie jestem to daje radę wyżyć mojej pensji z paroma do godnościami.

Westchnąłem klnąc po cichu. Czułem że czegoś mi brakowało. Niby mam wszystko a jednak samotne życie popijając whisky przy powtórce M jak miłość na dłuższą metę męczy. Ale i tak męczy mniej niż cokolwiek jak chce zrobić coś bardziej ambitniejszego. Choćby z przywołaną wcześniej kanapką z serem szynką i masłem. Mam już tak od czasów szkoły średniej, kiedy moje życie obróciło się o 180 stopni jebanego Celsjusza ruchanego przez Fahrenheita. Wybaczcie za ten nagły gniew ale nadal to pobolewa. Poza tym na moje zwyczaje wpłynął również stres związany ze szkołą, gdzie nie ważne ile robiłem zawsze rezultat był taki sam. Brak zaliczenia i besztanie przez ludzi których uważałem za bliskich. Ale wracając. Popalając papierosa zacząłem na poważnie myśleć o zmianie tego co było, może nie na lepsze ale na, nieco inne doświadczenie z życia.

Na siłownie, jestem za słaby fizycznie i z woli. Wychodzenie na "imprezy" zbytnio mnie przytłacza. Znajomości internetowe są na dłuższą metę męczące. Chociaż może…
Wyciągnąłem telefon i otworzyłem sklep. Tinder? Niby to tylko może gówna a jednak coś tam może się kryć jakaś perła. Wahałem się przez chwilę ale w końcu kliknąłem. Założyłem profil, zrobiłem sobie kilka zdjęć i dodałem jakiś opis. Poprzesuwałem nieco w prawo, trochę w prawo.

To wydaje się dobry moment na ogłoszenie moich niesamowitych preferencji. Nigdy nie patrzę po ciele, raczej po twarzy i uśmiechu. Ciało to sprawa drugorzędna.

W końcu znudzony odłożyłem telefon na bok i ułożyłem się do snu. Przyszedł lekko, aż zbyt lekko. Mój mózg miał inne plany co do spokojnego snu. Przyśniły mi się chwile sprzed lat, na początku dobre i przyjemne, a po chwilę te złe. Najgorsze jakie mógł sobie ten mój cholerny organ wybrać. Obudziłem się niemal z krzykiem. Rozejrzałem się po pokoju, słońce zaczęło powoli wstawać. Usiadłem roztrzęsiony na krawędzi łóżka. Zakryłem twarz dłońmi. Powtarza się ten koszmar od jakiegoś czasu. Chyba dlatego że w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego, więc głowa jest zmuszona do kreowania snów ze wspomnień.

"Muszę coś zrobić ze sobą" pomyślałem i spojrzałem na telefon. Żadnego nowego powiadomienia, jak zwykle nie dziwota. Może jednak powinienem spróbować kogoś poznać, choćby na jakiejś domówce. Napisałem do mojego dobrego ziomka, nazwijmy go Janek na potrzeby opowieści. Wiadomość którą mi wysłałem pytała się czy jakieś posiadówki się wydarzą w ten weekend.

Bez jutraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz