Post 3 (poboczny)

2 0 0
                                    

Opowiedziałem wam o tym co wydarzyło się ostatnio. Z racji że nie jestem jeszcze w stanie napisać kolejnego wpisu, dodam taki w którym odstępuje nieco od głównej historii i rozszerzę nieco wątek poboczny. W grach to się nazywa sidequest'ami i jest to bardzo dobre określenie również w tym przypadku.

Wiesię pamiętam już z moich gówniackich lat. Kobieta bodajże mająca jakoś od 70 do 80 wiosen, bardzo charakterna ale również bardzo miła. Pewno zastanawiacie się dlaczego mam z nią relacje inne niż z innymi starszymi ludźmi. Otóż lata temu, chyba nawet ok 13 lat temu mieszkałem w tym samym mieszkaniu w którym mieszkam teraz. Mamełe zawsze wpadała do niej na kawusię czy też pomóc jej przy sprawach wymagających bardziej technicznego podejścia. Czasem nawet wysyłała mnie bym pomógł Wiesi bym wnosić siatki z zakupami na 3 piętro. Jako ten siedmio czy ośmiolatek męczyłem się trochę. Zawsze uwielbiała kupować mięso z kurczaka którego osobiście nie lubię do tej pory. Ale zawsze po wtarganiu jej tych kilku kilogramów drobiu dawała mi jedną, czasem dwie tabliczki czekolady w tajemnicy przed mamą. Jak mama wybywała na zakupy bądź na zakupy a akurat byłem chory Wiesia wpadała posiedzieć ze mną podać mi leki zrobić coś do jedzenia albo pograć ze mną w planszówki. I tak nie przebije nic tych wczesnych ranków gdzie gdy tylko się budziłem a na parapecie stał już talerz chleba w jajku i kubek ciepłego idealnie słodkiego kakałka (domyślam się że pisze się to inaczej ale nie wiem jak). Często po zjedzeniu i wypiciu napoju bogów kladłem na kolanach laptopa po czym grałem niekiedy do 12 lub 13 na nim w Minecrafta Need for Speeda (MW z 12 to złoto) albo w późniejszym czasie Don't Strave'a. Złote to były czasy. Po tym zazwyczaj wychodziłem na podwórko gdzie już biegałem z chłopakami i spędzaliśmy czas na zabawach lub gówno rozróbach. Ale wracając. Kontakt z nią urwał się po tym jak moi szanowni rodzice postanowili przeprowadzić się do domku jednorodzinnego w którym mieszkają do tej pory. Ja jakiś czas temu wybyłem z niego i zamieszkałem w starym mieszkaniu którego o dziwo nie sprzedali a zachowali pod wynajem. W końcu rata kredytu się spłaca z nawiązką pozwalającą na szybsze pozbycie się tej kuli u nogi. Kontakt z Wacią mi się poprawił, na początku jak się z powrotem wprowadziłem tutaj bardzo dużo z nią przesiadywałem. Głównie ze względu iż przeżywałem pewien okres w swoim czasie z moje strony. A ona za to cierpiała na wyobcowanie i samotność. W końcu ze względu na jej oschłe i czysto racjonalistyczne podejście do religii trzymała się z dala od tutejszych moherów i dewot. W tym czasie opowiedziała mi o tym co się teraz dzieje na osiedlu, na co uważać i o której godzinę możesz dostać najszybciej i najskuteczniej wpierdol. Dowiedziałem się nawet jak paskudna była jej rodzinka. Syn który aktualnie jest w okolicach 50 stał się wręcz fanatykiem wędkarstwa. Tak bardzo maltretował ją rybami że w końcu udała że jej nie ma w domu to zjadł na klatce przed jej drzwiami półmisek z kaszą kus kus i jakąś rybą która smakuje jak gówno. Co ciekawe sama nazwała go mianem "Stary fanatyk wędkarstwa" nawiązując do tej słynnej pasty. Znała ją bo słuchała ich u pastolektora kurwa korektora. Najpierw jego oryginale uploady a potem reuploady po tym jak go usunęli. Łączyliśmy się we wspólnej ciszy z powodu utraty najlepszego lektora jaki kiedykolwiek istniał.

Wspomniałem jeszcze wcześniej o jej ciętym języku, lecz nie wspomniałem o jej podstępności i zaradności. Przypomniała mi się historia związana z tym jak zbluzgała jakiegoś Sebastiana i jego Karyne bo zamiast się ruchać woleli drżeć się o 3 w nowy gdy Wiesia jeszcze spała. Jak można się domyśleć obudzili ją, więc ona poszła do góry i zaczęła walić w drzwi. Z racji że dwoje zainteresowanych darło się bardziej wróciła do swojego mieszkania i wyszła z niego z ahtungiem, pierdoloną petardą którą najpewniej ta Karyna obrabiała Sebastianowi. Odpaliła ją i podrzuciła pod jebane drzwi. Schowała się wystarczająco szybo by nie ogłuchnąć od huku za drzwiami swojego spokojnego mieszkanka które było piętro niżej. I jak nie hukło to chyba było słychać na komendzie oddalonej o półtorej kilometra. W ciągu chwili z klatek powychodzili sąsiedzi i od razu, do Sebastiana i jego szlaufa. Ci tylko otworzyli im drzwi mysląc że przysłali jebanych SWATowców za przekręty podatkowe. Jakież musiało być ich zdziwienie i przerażenie jak na spokojnie 5 głów rodzin i ich żon przylazło do nich w środku nocy. Z tego co wiem porównywania do kurw pojebów i przestępców pojawiały się na okrągło. A wśród nich starsza pani z twarzą demona przez stan płynnego wkurwienia. Nie wiem czy jest to prawda (bo akurat wtedy miałem nockę w pracy) ale pod nogami rzuciła do ich mieszkania kolejnego ahtunga. Wiem tyle że był kolejny wybuch. Jedyne czego byłem świadkiem to gdy wróciłem do domu rano i zobaczyłem przed ich mieszkaniem lekkie wgłębienie w podłodze klatki schodowej oraz lekki jakby czarny pył? Nie wiem jak to się nazywa, z resztą nie ważne.

Było jeszcze kilka innych dość zabawnych akcji z Wacią ale nie jestem w stanie sobie teraz w robocie o nich przypomnieć. Jeszcze kilka godzin mam ale i tak już jedyne czego pragnę to spokojnego snu.

Ale wracając do głównej bohaterki na moment. Przyjaźnimy się tak można powiedzieć od już tych parunastu miesięcy jak tu pomieszkuje. Jak ma problem z technologią jestem pierwszą osobą która idzie do niej i naprawia jej choćby router. I jestem też pierwszą osobą która leci do niej aby uprasowała mi parę bardziej eleganckich ubrań. Umiem prasować ale przy czymś innym niż podkoszulka bluza i spodnie trafia mnie jasny szlag i spod żelazka wychodzą jakieś rzemieślnicze fikołki. Ona i tak nie ma nic do roboty, bo emerytura już płynie. Co ciekawe dość duża emerytura bo pracowała w służbie zdrowia i nawet łatała milicjantów za czasów komuny.

Bez jutraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz