Kunikida nigdy nie wymagał wiele od życia. Wystarczało mu to, że mógł żyć z rodzicami, spędzać z nimi czas. Dopiero ojciec wdrożył do jego młodego umysłu myśli o perfekcyjnym świecie. O miejscu gdzie nikt nie będzie umierał przedwcześnie, nikt nie będzie popełniał przestępstw, nikt nie będzie cierpiał. Zwłaszcza dzieci. I nie mówił tego dlatego, że sam nim był, nic z tych rzeczy. W przyszłości to one miały poprowadzić świat, kierować polityką, rozwiązywać sprawy na skalę światową. To one były przyszłością i to je trzeba najbardziej z wszystkich chronić, a przynajmniej tak mówił mu rodziciel, a on w to wierzył bo przecież on by nie kłamał. Tak więc starał się chronić każdego nie dbając o własne dobro. Pomagał staruszkom przechodzić przez jezdnię, kiedy widział kogoś kto potrzebował pomocy przy noszeniu zakupów to właśnie on leciał do tego pierwszy, kilka razy ściągał nawet kociaka takiej jednej starszej pani który nie umiał zejść z drzewa po tym jak wdrapał się na nie chcąc polować na ptaki. Czasami kończyło się zwykłym otarciem, czasami siniakiem lub zdartą skórą choć raz wylądował w szpitalu ze skręconą kostką po tym jak pomagał pewnemu chłopakowi trochę starszemu od niego wyjść z takiego jednego rowu.
Chciał pomagać ludziom, był do tego zdeterminowany i co najważniejsze nie miał w tym żadnych ukrytych intencji. Był gotowy rzucić się w ogień za kimś zupełnie obcym i to czyniło go wyjątkowym, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego młody wiek i tą nieznaną jeszcze dzieciom w jego wieku dojrzałość. Niektórych to rozczulało, niektórych przepełniała duma, że w ich otoczeniu rośnie taki porządny człowiek, a jeszcze innych niepokoiło. I nawet dość słusznie biorąc pod uwagę, że jak tylko widział w jakimkolwiek znaczeniu to od razu zostawiał wszystko i szedł pomóc nie myśląc o konsekwencjach jakie z tego wyniesie. Często kończyło się po prostu tym, że był wykorzystywany, a później zostawiany. Najgorsze jednak było to, że miał poczucie winy. Obwiniał się za to, że zostawiano go bez skrupułów jednocześnie zabierając mu wszystko. W jego ideale nie było miejsca na to, że takie sytuacje będą następować bo były złe, starał się więc ich unikać, starać się być swoim najlepszym "ja". Zawsze w końcu kończyło się tak samo, że po prostu z czasem nabrał doświadczenia i umiał rozpoznać to zawczasu.
Wtedy zmarł jego ojciec, a po matce zginął słuch. Został całkowicie sam, nie mając co ze sobą zrobić. Włóczył się po ulicach, niby bez celu dla zwykłych przechodniów, ale on miał jeden cel. Musiał znaleźć mamę. Porzucił dom w którym spędził całe życie wiedząc, że prędzej czy później ktoś tam zawita i odkryje zniknięcie dwójki, a teraz i również trójki, domowników. Wtedy spotkał jego. Chłopaka o brązowych włosach i nieco jaśniejszych w odcieniu oczach o marmurowej skórze. Wyglądał tak jakby uciekał, rozglądał się niby to niepewnie i niespokojnie kiedy tak naprawdę jego tęczówki wyrażały zdecydowaną ostrożność i dystans. On też czegoś szukał, nie powiedział mu choć on sam podzielił się z nim swoim celem. Postanowili więc iść razem. Tułali się po kraju łapiąc się każdej deski ratunku. Wyjadali jedzenie ze śmieci bo chyba, że ktoś był tak dobry by nakarmić biedne sieroty, chowali się po kanałach oraz chorowali przez to, że w dzień ciężko pracowali żeby przeżyć, a nocą wyziębiali się spiąć na zimnej i twardej ziemi bez niczego co mogłoby ich ogrzać. Postawił sobie za cel ochronienie starszego mimo iż ledwo co się tak naprawdę znali.
Chodził za nim, nieraz zarywał nockę by pilnować go podczas jego snu, czasami nawet oddawał jedzenie. Nie komentowali tego nijak. Po prostu taki był stan rzeczy i mimo tego, że chronili się nawzajem to nie zamierzali zrezygnować z dynamiki, którą sobie utworzyli. Pewnego dnia spotkali mężczyznę o białych włosach i z naprawdę miłym spojrzeniem. Kunikida się go nie obawiał nie widział powodu. Niemalże od razu z jego partnerem w niedoli zgodzili się żeby dać się zaprosić do pewnej knajpki na jedzenie. Pamiętał, że większość z tego i tak zjadł Dazai jednak nie miał mu tego za złe ostatnio ciągle chodził przemęczony więc postanowił ten jeden raz trochę przymknąć oko choć potem i tak suszył mu głowę. To właśnie ten mężczyzna przygarnął ich do siebie i dał miejsce w swojej agencji. Dał im rodzinę, opiekował się tak jakby byli jego dziećmi. Poznał też wiele innych osób, czasami nawet młodszych od niego, które okropnie dużo wycierpiały, a dzięki możliwościom Agencji Detektywistycznej był w stanie im pomóc. Za każdym razem kiedy patrzył na swój nowy i nieskazitelny zeszyt, który dostał od pana Atsushiego uśmiechał się pod nosem.
Był wdzięczny za to, że dostał miejsce w którym może stworzyć swój idealny świat.
CZYTASZ
Bungou stray dogs age swap au
Fiksi PenggemarCzyli wszystko do tego au, a mianowicie - tłumaczenia komiksów, talksy, krótkie historyjki. Uważam, że to uniwersum ma potencjał więc chcę mu poświęcić chwilę.