#chcewlasnieciebieap
Jeden z plusów tego, że pracuję w lodziarnio-kawiarni?
Lody. Całe. Tony. Lodów.
Jeden z minusów?
Moje biodra stają się przez to szersze.
– On po prostu jest skończoną świnią – oznajmia Sydney, zanurzając łyżeczkę w malinowym sorbecie. – Nie spodziewałam się, że coś takiego zrobi.
Krzywię się ze swojego miejsca na podłodze, a potem pakuję do ust porcję śmietankowych lodów. Nie przepadam za owocowymi smakami, dlatego te zawsze oddaję przyjaciółce. Nie narzeka. Czasami tylko jęczy, kiedy zabieram czekoladowe.
– Ja też nie – mamroczę. – Do tej pory myślałam, że Josh to dobry facet. Przedstawiłam go mamie i siostrze, do cholery.
– I się do niego wprowadziłaś na drugim roku.
– Ta, to też – burczę pod nosem, wbijając łyżeczkę w lody. – Powinnam się była domyślić, że zamiast mamie i Maeve, mam go przedstawić ojcu. Podaliby sobie ręce, zdradzieccy szmaciarze.
Syd wzdycha, kończy swoją porcję, po czym odkłada pudełko na parapet, na którym siedziała, i zeskakuje na podłogę.
– Dobra, ale koniec rozmowy o śmieciach – rzuca, związując jasne włosy na czubku głowy. – Bierzmy się do roboty.
Rozglądam się po pomieszczeniu, w którym się znajdujemy, a potem znowu napełniam usta lodami. Jem wolniej niż przyjaciółka, jak zwykle, bo ona pochłania wszystko w tempie odkurzacza.
– Za chwilę. Muszę się jeszcze trochę nad sobą poużalać.
– Nie możesz. Musimy uprzątnąć to miejsce, żeby poprosić mojego brata o pomoc w wyniesieniu reszty i załatwieniu dla ciebie jakichś mebli czy łóżka.
– Niby czemu mamy go o cokolwiek prosić? – pytam od razu. – Damy radę bez niego.
– Pewnie byśmy dały, ale do wyniesienia tej dużej szafy i tak będziemy potrzebować jeszcze co najmniej jednej osoby – odpowiada Sydney. – Poza tym nie pękaj, poproszenie Rylana o pomoc w urządzeniu twojego pokoju będzie prostsze, niż powiedzenie mu, że się wprowadziłaś.
– Że co zrobiła? – dobiega nas nagle od strony drzwi.
Spinam się mimowolnie i zastygam z łyżką wsuniętą między wargi, kiedy w wejściu staje wysoki, czarnowłosy chłopak, który spogląda prosto na mnie zmrużonymi oczami. Szarymi, przeszywającymi oczami, które w tej chwili przypominają właściwie płynne srebro. Rylan ma na sobie kurtkę Sanlar Grey Foxes, która idealnie pasuje do nich kolorem i podkreśla jego szerokie ramiona. Pewnie wraca z treningu drużyny siatkarskiej.
– Hej, Ry – wita się z nim lekko Sydney. – Mamy współlokatorkę. Niespodzianka.
Chłopak odstawia swoją torbę sportową na podłogę w przedpokoju, a na jego wargi wypływa kpiący uśmiech.
– Biedna Selena znowu obraziła się na Josha? Co zrobił tym razem? – kpi. – Nie przeprowadził staruszki przez pasy?
Zaciskam zęby.
– Nie bądź fiutem – odzywa się Syd. – I zluzuj trochę, okay?
Rylan kręci głową.
– Nie będę całymi dniami wysłuchiwał najpierw o tym, jak go nie cierpi, żeby po chwili znowu pobiegła do niego i chwaliła, jaki to anioł – stwierdza dobitnie Rylan. – A że też mieszkam w tym domu, powinnaś była ze mną uzgodnić, że proponujesz komuś wprowadzkę. Nawet jeśli na jeden dzień.