8. ~ᴘʀᴇᴘᴀʀᴀᴛɪᴏɴ ~

137 13 2
                                    

- To jak, gdzie chcesz iść najpierw? - Karina obróciła się na pięcie, rozglądając po ogromnej galerii jakby była w raju.

Dawno tu nie byłam, mówiąc szczerze. Dla mnie ta galeria była zbyt ogromna, wolałam kupować ubrania w jakichś mniejszych sklepach. Złote Tarasy to było dla mnie zdecydowanie zbyt dużo.

- Nie wiem, co proponujesz? - Zapytałam lekko onieśmielona ilością tutejszych ludzi.

- Zależy jaki masz budżet. - Puściła do mnie oko. Guess, Mohito, Prada, Zara, Reserved, Bershka, Sinsay...

Patrzyłam na nią bezradnie. Skąd miałam wiedzieć?

- Dobra, to zacznijmy od początku. - Złapała mnie za rękę i Pociągnęła do najbliższego sklepu.

***

Stałam przed lusterka, obracając się niepewnie.

Sukienka leżała bardzo ładnie, ale nie podobał mi się jej dekolt.
I cena, ale to akurat schodzi na drugi plan.

Uchyliłam drzwi, a Karina szybko przepchnęła się koło mnie.

- O mój Boże! - Pisnęła. - Wyglądasz cudownie! Musisz ją wziąć! Musisz musisz musisz!

- No nie wiem. - Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. - Nie odkrywa za dużo?

Karina prychnęła zniesmaczona.

- I o to chodzi. Bierzemy ją.

Otworzyłam usta, lecz szybko je zamknęłam. Na początku chciałam zaprotestować ale sukienka naprawdę była nawet ładna, a ja byłam już strasznie zmęczona tym łażeniem po sklepach. Chciałam usiąść gdzieś w cieniu z zimnym, wiśniowym sorbetem (moim ulubionym i obserwować dzieciaki beztrosko biegające po parku. Klimatyzacja chyba trochę nawalała i w galerii było niemiłosiernie gorąco. Chciałam już to wszytsko zakończyć. Byłyśmy już w chyba dziesięciu sklepach, a jedyne co dotychczas kupiłam to okulary przeciwsłoneczne, krótkie spodenki i parę topów.

- Dobra, niech ci będzie. - Westchnęłam. - A ty coś masz?

Zrobiła dziwną minę.

- Niezbyt.

- Mów. - Zmarszczyłam brwi. Coś mi tu nie grało.

- No... owszem, jest tu kilka fajnych ciuchów. Ale... Ale ja... wiesz, nie każdy może sobie pozwolić na ubrania z takiego sklepu. - Unikała mojego spojrzenia.

Skrzywiłam się. Okej, no może o tym nie pomyślałam.

- Żartujesz sobie ze mnie? Przynieś te sukienki. Zobaczymy jak w nich wyglądasz.

- Ale...

- Dołożę ci tyle ile będzie trzeba. - Przerwałam jej.

- Nie ma mowy! - Próbowała protestować, ale jej oczy błysnęły.

- Bez dyskusji. Wracaj szybko. - Wypchnęłam ją z kabiny i zrzuciłam z siebie sukienkę, z ulgą wchodząc w moje luźne ubrania.

****

Wyszłyśmy z galerii, a Karina podskakiwała radośnie.

- Było świetnie! - Powiedziała, szeleszcząc torbami. - Musimy to powtórzyć! Ale szczerze mówiąc myślałam, że kupisz więcej rzeczy. Mówiłaś że musisz uzupełnić szafę. - Zlustrowała moją torbę w której upchnęłam wszytskie kupione rzeczy.

Przewróciłam oczami.

- Tyle mi wystarczy. Poza tym nie było nic zbyt ciekawego.

Kar pokręciła głową.

- Jesteś tragiczna. - Stwierdziła.

Zaśmiałam się.

- Dzięki. Idziemy do parku? Kupmy po drodze sorbety.

- Ale ty stawiasz. - Dziewczyna szturchnęła mnie łokciem, szczerząc się. - Ja już dzisiaj wystarczająco dużo wydałam.

- Wierzę. - Odparłam a ona tylko jeszcze raz zatrzepotała torbami.

Kar nie pochodziła ze zbyt zamożnej rodziny, więc większość jej ciuchów była zazwyczaj z promocji. Kupowała ich na tony. Zamiast kupić coś droższego wolała kupić pięć innych rzeczy za taką samą cenę. Czy było to rozsądne, zwracając uwagę na to, jak bardzo wypchana jest jej szafa? Nie wiem, to już nie moja rola oceniać. Zawsze miała swój gust i nawet totalnie nie pasujące do siebie kolorowe ubrania wyglądały dla niej zarąbiście (czego nawet trochę jej zazdrościłam).

- Dobra tylko może najpierw wskoczymy do mnie zostawić torby? - Zaproponowałam. - Przecież nie będziemy z nimi latać.

- Ty byś mogła. - Wzruszyła ramionami.

- Ale ty ze swoimi czteroma już nie.

Skierowałyśmy się więc w stronę mojej ulicy.

- Nie mogę się doczekać niedzielnego koncertu. - Westchnęła rozmarzona Karina.

Przełknęłam ślinę.

- Tak, ja też. - Rzuciłam, odwracając głowę.

🖤⛓️Come with me || Jann ff⛓️🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz