Rozdział 13

5.9K 137 7
                                    

Ned

-Kurwa, co!?- wrzasnąłem do słuchawki.- Mieliście jej pilnować! To było wasze jedyne zadanie!- warknąłem, wstając szybko z fotela i biegnąc do samochodu. - Gdzie jest?- dodałem a usłyszawszy odpowiedź zakończyłem połączenie. 

 Nie było czasu do stracenia, Luiza została postrzelona. Ci niekompetenti imbecyle, już mi za to zapłacą. Osobiście ich zabije. Czy to tak trudno upilnować jedną dziewczynę? Pędziłem przez miasto z zabójczą szybkością. Pod szpitalem znalazłem się w zaledwie 15 minut. Zaparkowałem na pierwszym lepszym miejscu i biegiem ruszyłem do recepcji.

-Przyjechała tu przed chwilą postrzelona kobieta, Luiza Magrre. Gdzie jest?- Recepcjonistka spojrzała na mnie z przerażeniem. Dobrze wiedziała kim jestem. -Właśnie ją operują. Pierwsze piętro- odpowiedziała. 

Szybkim krokiem ruszyłem przed siebie. Po chwili już znajdowałem się pod salą operacyjną, którą obstawiali moi ludzie. Ci sami, którzy mieli jej pilnować. 

-Co z nią?- warknąłem.

-Nie wiemy, lekarze wzięli ją i od razu ruszyli na salę operacyjną- odpowiedział jeden z nich.- Szefie to było tak szybko. Naprawdę jej pilnowaliśmy.

-Najwidoczniej nie tak dobrze jak powinniście- burknąłem.- Jak do tego doszło?

-Pani Luiza poszła pobiegać. Ruszyliśmy za nią w odpowiedniej odległości, tak jak szef kazał. Wszystko było dobrze. Nie było żadnych podejrzanych osób, samochodów, zdarzeń. W jednej chwili, gdy miała wejść do budynku, zza rogu wyjechało czarne bmw, a z niego wysunął się jeden zamaskowany człowiek i oddał dwa szybkie strzały. Pierwszy trafił ją w brzuch a drugi w ramię. Ja podbiegłem do pani Luizy a John ruszył w pogoń, ale nie udało się ich dogonić. Mamy za to numery tablic rejestracyjnych. Mike już się zajął szukaniem właściciela. 

-Dobrze. Módlcie się żeby nic jej nie było. To może was nie zabije.- oznajmiłem chłodno i zadzwoniłem do Mike.-Co ustaliłeś?- spytałem, bez zbędnych wstępów.

-Na razie niewiele. Tablice rejestracyjne należały do kradzionego samochodu. Przeszukuje kamery próbując ustalić trasę skąd ruszył samochód.

-Odzywaj się, gdy czegoś się dowiesz.

-Oczywiście- powiedział, a ja się rozłączyłem i usiadłem na niewygodnym szpitalnym krzesełku. 

Teraz pozostało mi już tylko czekać. Na razie nie mogłem nic więcej zrobić. Bałem się, że lekarze nie odratują blondynki. Wiem, to tylko udawana narzeczona, ale zdążyłem ją polubić. Była szczera, uparta, silna i niewiarygodnie piękna. Urzekła mnie ta jej wewnętrzna siła, która nie pozwalała jej się poddać pomimo wszystko. Zdradził ją własny ojciec, a ona zamiast uciec przed nim, stawia mu czoła. Zjednoczyła się ze swoim wrogiem, aby móc go pokonać. Odpuściła mi tortury, próbę gwałtu, normalnie ze rozmawia, a nawet śpi ze mną w jednym łóżku. Opowiedziała mi o swoich koszmarach. Zaufała, wierząc, że nie wykorzystam tego przeciwko niej samej. Podziwiam ją. Naprawdę. Ja wielki Ned Moss, podziwiam córkę podrzędnego mafioza. Nigdy bym się tego nie spodziewał. Nie wybaczę sobie i tym dwom głąbom, jeżeli coś się jej stanie. Miałem ją ochronić, pomóc pokonać ojca, a nie zapewnić szybszą drogę do grobu. Przez kilka godzin czekałem bezsilnie na korytarzu przed salą operacyjną. Nikt stamtąd nie wychodził. Byłem wykończony tą niemocą. W końcu drzwi się otworzyły. Pojawił się w nich wycieńczony lekarz.

-Co z Luizą?- zapytałem od razu.

-Kim pan jest?- zmarszczył brwi. 

-Jej narzeczonym- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Mężczyzna potarł zmęczony twarz.

Złączeni umowąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz