John usłyszał stuk w parapet. Deszcz nadal padał co nie zachęciło blondyna do prędkiego wstawania. Przez lekko uchylone okno wchodziło wilgotne powietrze o specyficznym zapachu. To nieprzyjemne powietrze tylko odstraszyło mężczyznę do opuszczania łóżka. Obrócił się na bok i zastał burzę ciemnych loków. Dopiero po chwili zdumiony przypomniał sobie ostatnie wydarzenia. Przyjrzał się twarzy przyjaciela. Spał spokojnie, a jego włosy śmiesznie układały się na poduszce. Jego bardziej blada twarz niż zwykle wyjątkowo ładnie kontrastowała z burzą ciemnych loków. Oczy przyjaciela mimo że były zamknięte wydawały się patrzeć na zmęczonego wczorajszą nocą Johna. Mimo to, blondyn czuł się bardzo bezpiecznie. Nigdy nie odczuwał takiego komfortu jak teraz. Musiał przyznać - choć było mu ciężko - że sytuacja, w której się znalazł była dla niego bardzo wygodna.
---
Sherlocka obudziły kroki dochodzące z dołu.
Mycroft - pomyślał przewracając oczami. Chcąc uniknąć zbędnych rozmów postanowił udawać że wciąż śpi. Wkrótce usłyszał otwierające się drzwi. John popędził myśląc że to pani Hudson. Zastał jednak starszego Holmesa.- Witam doktorze Watson. Chciałbym pomówić z moim braciszkiem. Ostatnio nieco przeskrobał. - powiedział wzdychając.
- Nie może teraz rozmawiać. - John podszedł bliżej gościa. - On jest...
- Sherlock! Nie zgrywaj się. - szedł pewnie do pokoju brata.
John jednak w porę stanął przed drzwiami unikając przy tym hucznego wejścia Mycrofta.
- Sherlock jest chory i teraz śpi. - wytłumaczył szybko John
- Dał ci listę? - powiedział cicho starszy Holmes, a widząc pytający wzrok Johna dodał - Brał coś? - oparł się lekko o swoją parasolkę widocznie się martwiąc.
- Co? Nie, ma gorączkę. Teraz pewnie lekko spadła ale miał 40 stopni. - mówiąc to uchylił lekko drzwi.
Mycroft wyjrzał za framugę i ujrzał spokojnie śpiącego brata. Uśmiechnął się lekko. Zawsze tak robił gdy przypominał sobie, że Sherlock zawsze będzie dla niego małym chłopcem, który lubi bawić się w piratów. John od razu zauważył zmartwienie w oczach starszego Holmesa. Mycroft mimo że próbował to dobitnie ukryć kochał swojego brata. Uspokoił się nieco i zwrócił się ponownie do doktora.
- Proszę się nim zająć. Gdyby coś się wydarzyło proszę dzwonić. - w tym momencie chciał już ruszyć do wyjścia, ale jeszcze dodał. - Proszę nie mówić mojemu bratu, że przychodziłem. - otworzył drzwi wyjściowe.
John tylko kiwnął głową a potem ruszył z powrotem do kuchni szykując śniadanie.
Sherlock nadal leżał. Nie rozumiał dlaczego niby John miał nie mówić mu o tym, że jego podstępny brat przyszedł. Może coś planuje - pomyślał. W głowie detektywa nie pojawiła się ani jedna myśl, która stawiała Mycrofta w pozytywnym świetle. Lecz nie wiadomo czemu w myślach bruneta ukazało się pewne wspomnienie.
---
Mały chłopczyk biegał wśród wysokich sosen, czasami zatrzymując się by później wymachiwać drewnianą szablą. Miał na głowie czapkę pirata przez co jego mocno kręcone włosy śmiesznie się układały. Pośród drzew była urozmaicona przyroda. Mech okrywał korzenie drzew a krzaki z jarzynami przysłaniały lekko ścieżkę. Miejsce wydawało się być bardzo urocze. Słońce oświetlało nieco mroczny teren a liście paproci dodawały osobliwego klimatu tego miejsca. Chłopiec dobiegł w końcu do małej rzeczki skakał po kamieniach nadal udając strasznego pirata. Nagle poślizgnął się i upadł mocnym hukiem na twardy kamień. Ból był nieznośny. Mimo to udało mu się doczołgać do pobliskiej sosny. Oparł się o drzewo i zaraz jedna łza poleciała za drugą. Mały chłopczyk nie wiedział co zrobić. Był całkiem sam dosyć daleko od domu. Miały długie minuty, a ból w ogóle nie ustępował. Słońce zaczynało się chować wśród wysokich drzew. Momentalnie usłyszał kroki. Trzaskające gałęzie łatwo był zidentyfikować. Wystraszony chłopiec starał się podnieść i uciekać. Nie wiedział kto zmierza w jego kierunku. Co jeśli nieznajomy będzie chciał mu coś zrobić. Po chwili ktoś go podniósł. Serce zaczęło bić coraz szybciej. A potem usłyszał oziębły głos.
- Tutaj jesteś - wydusił z siebie Mycroft - Bardzo się martwiliśmy, Sherlocku - opóścił go na ziemię a widząc ból w jego oczach spowrotem wziął go na ręce.
Widząc stan nogi dziecka troskliwie zabrał go do domu trzymając go cały czas w objęciach.
---
Zbliżał się już wieczór a Sherlock nadal musiał zostać w pokoju pod nakazem zdenerwowanego Johna. Cały dzień irytował blondyna swoim „typowym” zachowaniem. To tylko pokazywało jak szybko wyzdrowiał detektyw. Nie chciał cały dzień siedzieć w swoim pokoju, ale musiał przyznać że troska Johna zdecydowanie zachęcała do umiarkowanego posłuszeństwa. John wszedł do pokoju przyjaciela.
- Kładę się spać. Ty też powinieneś. - mówiąc to oparł się o framugę drzwi.
- John? - Sherlock lekko podniósł się z łóżka.
- Tak? - podszedł bliżej przyjaciela.
- Mógłbyś spać u mnie? - widząc lekkie zdziwienie u Johna dodał jeszcze - Proszę?
- Nie jest to trochę dziwne? - nie widząc odpowiedzi podszedł łózka i spokojnie się oparł o poduszkę. -Niech ci będzie. - na te słowa Sherlock uśmiechnął się triumfalnie.
---
John długo nie mógł zasnąć. Patrzył się tylko na śpiącego Sherlocka. Blondyn nie rozumiał zachowania swojego przyjaciela. Co prawda był dosyć nietypowy w swoim postępowaniu, lecz zawsze bronił się od bliskości i kontaktu z drugim człowiekiem. Jego zachowanie właściwie było przeciw wyrażaniu uczuć, a mowa o jakiejkolwiek bliskości przyprawiała detektywa o dreszcze. Wiedział że Sherlock też jest człowiekiem i potrzebuje bliższego kontaktu choć zawsze mówił że to nie jest potrzebne i tylko zaśmieca umysł. Teraz blondyn niczego nie potrafił pojąć. Czyżby młodszy Holmes się zmienił? Nagle John poczuł dotyk na jego ciele. Poczatko myślał że to tylko sen, lecz gdy otworzył oczy ujrzał ręke spokojnie śpiącego Sherlocka. Sytuacja w której się znalazł była dziwna. Najpierw nie wiedział co zrobić. Jak zareagować na to że Sherlock przez sen przytulił przyjaciela. Lecz myśli nieprawdopodobnie szybko ustały gdy John wpadł w objęciach Morfeusza.
CZYTASZ
Początek czegoś wielkiego || Johnlock || Sherlock x John ||
FanfictionNormalność znowu zawitała do Baker Street, a John i Sherlock zaczęli odczuwać niezwyklą więź, która otaczała ich nawzajem. To ciepło kiedy jesteśmy w domu po ciężkim dniu. W naszym spokojnym i komfortowym miejscu. To właśnie uczucie doświadczali chł...