- To uczucie.. to miłość, Sherlocku - chwycił bruneta za twarz i złożył delikatny pocałunek na jego ustach.Sherlock był w szoku. Nie potrafił pojąć co się przed chwilą stało. O dziwo w jego głowie w końcu panował spokój, lecz na zewnątrz był zszokowany. Gdy John zrobił ten odważny ruch, świat bruneta jakby się zatrzymał. Poczuł te ciepło, zaufanie i ... miłość? Sam nie wiedział. Wcześniej Holmes nie wierzył w miłość, ale to co teraz czuł jest nie do opisania.
John widząc zakłopotanie przyjaciela chciał już ruszyć do swojego pokoju. Był na siebie okropnie zły. Zrobił tak pochopny ruch, gdy Sherlock pierwszy raz zwierzył mu się z uczuć. Zawsze był skryty, a gdy w końcu zdecydował się mu szczerze wygadać jego własny przyjaciel go pocałował. Szedł pośpiesznym krokiem w stronę pokoju. Zatrzymała go chuda i blada ręka detektywa. Patrzyli na siebie nawzajem przez jakiś czas, a następnie ponownie złączyli swe usta w pocałunku.
Sherlock nie wiedział czy to błąd. Może i tak. Może rzeczywiście pokazywanie swoich słabych stron nie jest odpowiednie. Ale czy to uczucie nie jest tego warte?
---
Leżeli razem w łóżku wspólnie się obejmując. John spoczywał prosto, a na jego klatce piersiowej znajdowała się głowa Holmesa. Obaj rozmyślali nad tym co zaszło przez ostatnią godzinę. Tak wiele informacji nie mógł przyswoić nawet genialny Sherlock. Wkoncu jeden z nich postanowił się odezwać.
- Dziękuję John. - podniósł wzrok na głowę blondyna. Popatrzył się na niego swoimi cholernie pięknymi oczyma.
- Za co? - spytał spokojnie.
- Za wszystko. Za to że jesteś, za to że się mną zajmujesz, za to co robisz. Wcześniej tego nie zauważałem. - zrobił niepewnie przerwę - ale teraz dostrzegam jak wiele dla mnie zrobiłeś - uśmiechnął się, nadal patrząc niebieskimi oczyma na Johna.
Blondyn odwzajemnił uśmiech i przytulił najmocniej jak tylko potrafił swojego detektywa. Cieszyły go strasznie słowa ukochanego. Tak bardzo go... kochał. Tak - kochał. To zdecydowanie odpowiedni czasownik.
---
Sherlock leżał patrząc się na śpiącego Johna. Nie mógł w to uwierzyć. Z jednej strony był szczęśliwy. W końcu w jego ciele nie było tej dołującej pustki. Ale z drugiej strony czuł jak w jego głowę wbity jest trójząb. Oczywiście symboliczne. Trójząb to symbol niewiedzy. Właśnie tą niewiedzę czuł Sherlock. Nigdy nikogo nie kochał, a więc jak miał się zachować żeby przypadkiem nie zranić Johna?
---
Sherlock przeniósł swoje miejsce dumania na fotel stojący w salonie. Tymczasem John z wyśmienitym humorem gotował śniadanie. W przeciwieństwie do detektywa był bardzo spokojny. W jego duszy zagościło poczucie bezpieczeństwa. Jeszcze nigdy tego nie czuł. Po szczerej rozmowie z Holmsem wiedział, że ich relacja będzie początkiem czegoś wielkiego.
- O czym myślisz - zapytał blondyn siadając z gotowym śniadaniem. Nawet nie zauważył kiedy detektyw przyszedł do salonu by pomyśleć.
- O niczym istotnym - szybko i niedbale odpowiedział.
- Zrobiłem śniadanie. Może chcesz zjeść? - uśmiechnął się promiennie. Wiedział, że brunet nie jest skory do wyznania celu jego rozmyśleń.
- Dobrze wiesz, John, że nie jem śniadania tak wcześnie - przewrócił oczami.
- Wogule ich nie jesz - detektyw popatrzył się na Johna i uśmiechnął na te słowa.
W ty samym czasie Sherlock dostał wiadomość.
CZYTASZ
Początek czegoś wielkiego || Johnlock || Sherlock x John ||
Hayran KurguNormalność znowu zawitała do Baker Street, a John i Sherlock zaczęli odczuwać niezwyklą więź, która otaczała ich nawzajem. To ciepło kiedy jesteśmy w domu po ciężkim dniu. W naszym spokojnym i komfortowym miejscu. To właśnie uczucie doświadczali chł...