Szybko wybrała numer i czekała, aż osoba po drugiej stronie odbierze. Szloch wyrwał jej się z piersi dokładnie wtedy, gdy jej rozmówca odebrał.
-Hope, co się dzieje? - Odezwał się męski głos.
-Jason, ja... - urwała, próbując opanować oddech. - Ja tak strasznie przepraszam.
-Co? Czekaj, jestem właśnie w drodze do ciebie. - powiedział i przyspieszył, łamiąc chyba wszystkie przepisy.
-Nie przyjeżdżaj rozumiesz? Nie możesz tu przyjechać, nie chce żeby coś ci się stało. Nie przyjeżdżaj tu.- Powiedziała dziewczyna już dziwnie spokojnym głosem. Nie mogła pozwolić aby jemu się coś stało. - Nie przyjeżdżaj.- warknęła.
-Hope, co by mi się miało stać, przecież... -Zaczął zmartwionym głosem ale przerwał bo usłyszał krzyk po drugiej stronie i strzały, po czym połączenie zostało zatrzymane. Prawie stracił panowanie nad kierownicą. To nie mogło się dziać, nie mogło.Ona byłą dla niego najważniejsza. Nie mógł znowu kogoś stracić. Nie w ten sposób.
-Trzymaj się, proszę. Dla mnie. -wyszeptał.
Jason przyspieszył i w tym czasie zadzwonił na policję.
***
Chłopak wbiegł do domu dziewczyny, kiedy upadała na podłogę. Poczuł jakby ktoś wyrwał mu z piersi serce.
-Nie, tylko nie to.
Zobaczył mężczyznę wybiegającego przez tylne drzwi. Już miał zamiar za nim biec, kiedy coś go rozproszyło. Wstrzymał oddech, kiedy zobaczył krew na koszulce dziewczyny.
-Niech to nie będzie prawda.- Upadł na podłogę i położył jej głowę na swoich kolanach. Zadzwonił po pogotowie. Dziewczyna lekko uchyliła oczy i uśmiechnęła się widząc brązowe oczy patrzące na nią. -Jason.- wyszeptala. -Muszę ci powiedzieć że...- urwała. Widział że nawet lekki oddech sprawia jej trudność.
-Spokojnie, jeszcze mi to powiesz, spokojnie.- łzy zaczęły spływać mu po policzkach. To był pierwszy raz od dłuższego czasu kiedy płakał. Ale nie mógł jej stracić. Była dla niego tak ważna.
-Nie okłamuj się. - Uśmiechnęła się lekko.- Dziękuję za to że byłeś.
Po jej policzkach również popłynęły łzy. Nie wiedział czy to łzy bólu.
-Nie musisz nic więcej mówić. Kochanie, trzymaj się, pogotowie zaraz będzie.
-Jason, możesz mi coś obiecać? Proszę, zmień swoje życie, znajdź kogoś kogo pokochasz tak jak ja kocham ciebie. - powiedziała i widział że oddychanie sprawia jej coraz większe trudności. Ścisnął jej rękę. - Kocham cię. Wiem że ty pewnie nie czujesz tego, ale cieszę się, że mogłam ci to powiedzieć.Nie mógł uwierzyć w to co powiedziała. On ją przecież kochał bardziej niż kogokolwiek w swoim życiu. Chciał oddać za nią życie, a to ona umiera w jego ramionach.
-Ja ciebie też kocham Hope, zawsze kochałem tylko ciebie. - powiedział łamiącym się głosem. Widział jak powieki dziewczyny zaczęły opadać. Usłyszał sygnał nadjeżdżającej karetki. - Kochanie, pogotowie już jest, jeszcze chwilę, nie zamykaj oczy proszę. - błagał potrząsając nią. Poczuł że uścisk na jego ręce zelżał, jej ciało stało się bezwładne.
To nie może być prawda. Nie, nie, nie, nie.
-Nie umrzesz słyszysz? Nie możesz umrzeć. Hope błagam, kochanie obudź się. Nie zostawiaj mnie. Ja się kocham. Obudź się do cholery!- krzyczał chłopak, potrząsając wiotkim ciałem. Kolejna osoba go opuściła. W pomieszczeniu pojawili się sanitariusze i odciągnęli go od niej.
Popatrzył jak próbują ją reanimować, ale nie odnosiło to efektu jakiego oczekiwał.
Jego Hope go zostawiła, ta która obiecała że nigdy tego nie zrobi. To nie może być prawda.
Usiadł pod ścianą i zaczął płakać jeszcze nigdy.
-Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie. Błagam. Dlaczego mi to robisz? - wyszeptał w przestrzeń. Nie oczekiwał odpowiedzi.
I nie otrzymał jej.
***
-Jason, minęło pół roku. Musisz się z tym pogodzić i żyć dalej. Ona by tego chciała. - Powiedział jego przyjaciel spokojnie.
-Nie wiesz czego ona by chciała, bo ona nie żyje.___
Dopiero zaczynam więc proszę o wyrozumiałość.
Nie będzie to opowiadanie o żadnych gangach, strzelaninach, itp.
CZYTASZ
I'm here to make you happy
Teen FictionKażdy potrzebuje przyjaciela, a najbardziej osoby, które uważają że nie.