Katie leżała u siebie w łóżku, owinięta całkowicie w kołdrę, z miną która wskazywała, że zaraz zaśnie. Jedynie dobry obserwator zauważyłby, że tak naprawdę nie był to wyraz zmęczenia, a bólu. Od ostatniego spotkania z Louisem czuła się tylko gorzej, co najmniej jakby brak chłopaka obok przynosił jej złe fatum. Nikomu o tym nie mówiła, nie chcąc martwić mamy. Biedna kobieta i tak zauważyła, że coś jest nie tak, ale bała się o to zapytać. Bała się, że może się pogorszyć. Bała się, że trzecie stadium zamieni się w czwarte, a wtedy już nie ma odwrotu.Tej samej rzeczy, i równie mocno bała się Katie. Pragnęła wrócić z powrotem do stanu, który miała przed chorobą. Jednocześnie kiedy o tym myślała, nie potrafiła wyobrazić sobie jak by to miało wyglądać. Zbyt długi czas nie funkcjonowała normalnie, żeby teraz zacząć, jakby nigdy nic.
Chyba by umarła, gdyby musiała wrócić do szkoły i zmierzyć się ze starymi znajomymi.
Ta myśl, jak wiele innych utrzymywała ją ciągle przy chorobie, którą zaczęła traktować jak część swojego charakteru – bez niej nie wiedziała, kim jest. I chciała czuć się dobrze, ale nie chciała być zdrowa. A to było praktycznie niemożliwe.
Dziewczyna chciała obrócić się na drugi bok, i w spokoju zasnąć, czując się nagle bardzo senna. Jej plany przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości, przez który podniosła ze stolika nocnego swój telefon. Westchnęła, po raz kolejny widząc wiadomość od Louisa.
Nie zasługujesz na niego.
Mimo tej myśli, nie odpisała mu. Chciała, ale kiedy tylko dotykała pierwszej literki, natychmiast nawiedzał ją obraz jego szczęśliwego, wraz ze swoją rodziną, i jej kompletnie nie pasującej do tego obrazu. Naprawdę na niego nie zasługiwała. Był dla niej zbyt dobry, kiedy ona potrafiła jedynie myśleć o sobie i o tym jak źle się czuje. Nie wiedziała wtedy, że jej stan przez psychologów zostałby z łatwością nazwany depresją. Zresztą, nawet gdyby wiedziała, mało by ją to obchodziło. Dochodziła do wniosku, że taka po prostu była, nie spodziewając się, że to jest coś więcej niż tylko jej osobowość.
Tymczasem Louis przygryzł wargę, widząc, że dziewczyna po raz kolejny nie odpisała mu na jego wiadomość. Odkąd nie miał z nią kontaktu – czyli od tygodnia – codziennie pisał do niej. Przez pierwsze dwa dni myślał, że po prostu aplikacja się zepsuła, i nie dochodzą wiadomości. Później jednak zrozumiał, że to zdecydowanie nie jest tego wina. Zaczął się więc doszukiwać powodów we wszystkich innych rzeczach. Ze smutkiem doszedł do wniosku, że najprawdopodobniej to on nim jest. To on jest problemem. To przez niego dziewczyna nie chcę się już z nim kontaktować. Nie wiedział dokładnie co zrobił źle, ale nie mógł znaleźć nic innego na to, że nagle urwała kontakt. Przemknęło mu przez myśl, że może być to przez jej chorobę, ale szybko to wykluczył, kiedy zobaczył, że odczytuje wiadomości. Gdyby naprawdę źle się czuła, nie robiłaby tego.
Wieczorami, leżąc w łóżku zastanawiał się, co powiedział źle. A może w jakiś inny sposób ją uraził? Miał zły nawyk łamania czyjejś przestrzeni osobistej, ale nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek dotknął ją, nawet po przyjacielsku. No, nie licząc tego jak staranował ją na ulicy. Ale wybaczyła mu to! Więc może powiedział coś nie tak? Może po prostu był zbyt męczący dla dziewczyny. Zdawał sobie sprawę, że potrafił być bardzo irytujący, nachalny i ogólnie, zawsze był "zbyt" lub "za".
Ale czy to napewno było to? Niewiedza go wykańczała. Chciał- nie! On musiał się upewnić, że z Katie wszystko w porządku. Dlatego, po kolejnej godzinie rozmyślania o tym, zerwał się z łóżka. Może być na niego zła, może go nienawidzić, ale ma mu powiedzieć za co. I koniec.
– Mogę pożyczyć wasze auto? – Zapytał swojej mamy, powodując, że ojciec spojrzał na niego nieufnie. Ten mężczyzna zawsze wiedział, kiedy coś jest nie tak.
– Po co?
– Chcę pojechać do Katie – wyznał szczerze. I tym razem to popłaciło, bo od razu dostał od nich kluczyki i już piętnaście minut później stał pod domem dziewczyny, zastanawiając się co powiedzieć.
CZYTASZ
Bukiet stokrotek
Teen FictionI pamiętam, kiedy pierwszy raz mi je dałeś. Stokrotki. Te same, które później ubrudziłam swoją krwią, a jeszcze później wysuszyłam w książce, aby wspomnienia o nich zostały ze mną już na zawsze. A wiesz co jest najpiękniejsze w tej historii? Że nie...