When You Sleep /// ch 5

15 2 4
                                    

Will'a obudził irytujący budzik, który powodował, że jego uszy dosłownie krwawił. Jak najszybciej go wyłączył i leniwie wstał z łóżka, a nastepnie wykonał to samo co każdego ranka. Nie było to skorzystanie z toalety, czy śniadanie, - chociaż to też oczywiscie było jego częścią - ale wyjście za dom. Znajdował się tam ogródek oddzielony płotem od lasu. Chłopak chodził tam codziennie, ponieważ każdego ranka znajdywał tam martwe i czasem zmasakrowane zwierzęta. Początkowo był tym faktem przerażony. Zastanawiał się czy ktoś mu lub jego rodzinie w taki sposób grozi. Jednak po kilku takich incydentach okazało się, że to była sprawka jego sąsiada, Henry'ego Creel'a. Miał on zaledwie 11 lat, a był zdolny do przerażających i obrzydliwych rzeczy.

Powiedział o tym wszystkim tylko swoim przyjaciołom, żeby pomgli mu dowiedzieć się z jakiego powodu chłopiec to robi. Każdy był tym bardzo obrzydzony, nie licząc Will'a, go to aż tak nieruszało. To nie tak, że był jakimś psychopatą, poprostu interwsowały go takie rzeczy. Sam posiadał szczura w formalinie i dwie czaszki zwierząt rogatych, ale nie był do końca pewien jakich. Nie miał, więc problemu ze sprzątaniem martwych stworzeń.

Zaczęło się to na począdku sierpnia, a nikt nadal nie miał pojęcia co chłopec chciał tym zdziałać. Myśleli, że to może są jakieś jego głupie zabawy, ale Byers stwierdził, że Henry jest zbyt inteligenty na coś takiego. Nikt nie miał innych teorii, więc czekali na jakieś nowe podpowiedzi lub, żeby sprawa sama się rozwiązała.

Tego dnia szatyn znalazł kruka ze sręconym karkiem, bez jednej nogi i z częściwo porywanymi piórami z jednego skrzydła. Był to jeden z najmniej makabrycznych przypadków, więc brązowooki był w pewnym sensie zadowolony, że nie było dużo do sprzątania. Włożył ptaka do małej reklamówki i zakopał go w lesie. Po wszystkim oczywiście umył ręce i zaczął szykować się do wyjścia do szkoły. Wiedział, że jego przyjaciele będą wypytywać co tym razem leżało w jego ogródku.

Po wykonaniu reszty porannej rutyny, Will'owi zostało jeszcze troche czasu, więc postanowił wypić kawe. Wszedł do kuchni, a tam zastał swojego brata oraz siostrę siedzących przy stole i żywo o czymś rozmawiających.

-Cześć-przywitał się, przerywając przytym konwersację rodzeństwa.

-Dzień dobry. Wcześnie dziś wtałeś. Będziesz w stanie funkcjonować w szkole?-zaśmiał się jego brat, Jonathan. Młodszy spojrzał na niego złowrogo. Może i było prawdą to, że gdy jest niewyspany ma problemy ze skupieniem, ale gdy ktoś żuca tym samym tekstem prawie co tydzień, robi się on już nudny i denrwujący.

-Tak będę. To, że wstałem wcześnie nie znaczy odrazu, że się niewyspałem.-odpowiedział przewracając oczami i zaczął przygotowywać swój napój.

-Te wasze kłótnie zaczynają robić się nudne. Will ty lepiej mi powiedz co dzisiaj znalazłeś.-Jane wtrąciła się do rozmowy zmieniając temat. Bardzo dobrze wiedziała, że ich sprzeczki nigdy nie są na poważnie, ale nie miala ochoty ich słuchać.

-Kruk, skręcony kark, bez głowy i kilku piór. Nie jest źle. I zanim spytasz, nic nowego nie wiem.

-Trace nadzieje, że kiedy kolwiek się coś dowiemy. W ogóle zauważyłeś, że ostatnio często znajdujesz kruki i puchacze? Może to ma jakieś znaczenie? Wiesz przecież, że ptaki coś znaczą. Te nie zwiastują nic dobrego.-dziewczyna była tym wszysykim zaniepokojona. Zawsze wszysyko wyolbrzymiała, ale tym razem miała troche racji.

-El możemy o tym pogadać w szkole ze wszysykimi? Nie chce mi się w tym momęcie myśleć. Twoje teorie mają sens, więc lepiej się nimi podzielić ze wszystkimi.-uśmiechnął się do siostry i wziął łyka kawy.

-Ja nadal uważam, że to wszystko są jakieś głupie żarty. Wiecie przecież, że ten dzieciak nie jest normalny.-wrącił się Jonathan.

-Tak, nie jest, ale jest zbyt mądry na takie zabawy. Byliśmy przecież kilka razy u nich na imprezach i sam widziałeś jaki jest inteligenty.

-Okej, jeszcze zobaczymy kto miał racje. Ja ide do pracy. Cześć.-porzegnał się przytulając swoje rodzeństwo i wyszedł.

-My też będziemy się zaraz zbierać, nie?-w odpowiedzi szatynka kiwnęła głową na "tak".-A tak w ogóle, gdzie są rodzice?

-Mieli jakieś wezwanie, pomoć coś pilnego. Nie wiem dokładnie.-odpowiedziała i wstała od stołu kierując się w stronę wyjścia, co zrobił także jej brat.

Do szkoły chodzili pieszo, ponieważ była bardzo blisko. W końcu żyją w małym miasteczku gdzie praktycznie do wszystkiego mają dostęp na wyciągnięcie ręki. Był wrześnień i na dworze robiło się już chłodno. Rodzeństwo lubiło spacery, ale nie lubili podczas nich rozmawiać, więc Will założył słuchawki, a Jane w ciszy zachwycała się pięknem natury. Tak zeszła im cała droga.

Gdy dotarli na miejsce zauważyli wchodzącego do budynku Micheal'a. Byers odrazu podbiegł do kolegi, przywitał się i poinforomował go, że zawsze przed lekcjami całą grupą spotykają się na parkingu i-skoro jest on teraz jej częścią-ma iść z nimi. Brunet był troche zasokowany zaproszeniem, ale się zgodził. Wszyscy już byli na miejscu i widząc, że podchodzą do nich trzy, a nie dwie osoby trochę się zdziwili. Jednak tylko na chwilę, ponieważ Lucas rozpoznał chłopaka z poprzedniego dnia i powiedział wszystkim, że to Wheeler. Max na tą wiadomość, aż podskoczyła z radości, w końcu mogła zobaczyć na żywo swojego kolegę. Podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona.

-Kurde nadal nie wierzę, że to ty.-zaśmiała się odchodząc od ciemnookiego.

-Dobra koniec czułości, Will mów co dzisiaj znalazłeś.-powiedział Lucas, a Michael spojrzał na chłopaków zdezorientowany. Ciemno skóry to zauważył.-Nie mówiłeś mu?-wskazał na bruneta.

-O boże zapomniałem, przpraszam cie Michael.-załapał się za głowę ze wstydu, że zapomniał o czymś takim-Tak w skrócie to mój sąsiad od miesiąca podrzuca nam na ogród zdechłe zmierzęta i próbujemy się dowiedzieć dlaczego. Dzisiaj znalazłem kruka ze skęconym karkiem, bez nogi i paru piór.

-Tak, a ja mam teorie.-wtrąciła się Jane-ostatnio bardzo często są to właśnie kruki o puchacze. Te ptaki nie oznaczają nic dobrego.

-No tak jeden oznacza śmierć, a drugi nieszczęście, ale jakie? Może jednak są to groźby?-odezwał się w końcu Dustin. On zawsze miał dużo pomysłów i teorii, które się sprawdzały. Był bardzo inteligentny.

-Ale to jest dziecko. Co on może zrobić?-zapytała pogardliwie Max.

-Dosłownie wszystko. Może i jest dzieckiem, ale jest chory psychicznie. Błagam cię, wiesz ile było przypadków morderstw dokonanych przez dzieci.-odpowiedział Henderson.

-A sprawdzaliście czy nie mają nic w środku?-zapytał niepewnie Wheeler, a wszyscy spojrzeli na niego pytająco.-Czy robiliście sekcje? Może ten chłopiec ukrył w tych zwierzakach jakieś wiadomości.-podwiedział już pewniej.

-Jezu Michael, jesteś geniuszem!!-wykrzyczał Byers.-Po szkole wszyscy idziecie do mnie i robimy sekcje! Bez dyskusji! A teraz na lekcje bo się zaraz zaczynają.-uśmiechnął się i pociągnął ciemnookiego za rękę kierując się do ich klasy.

_______________________________

Jak narazie najdłuższy i chyba najciekawszy rozdział. Jakoś zbyt łatwo mi się to pisało, ale trudno. Elo.

Edit: Zapomniałm powiedzieć, że obaj, Joyce i Hopper pracują w policji. Ok siema.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 28, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Freakin' out // bylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz