nowa epopeja narodowa jest pisana przez więcej niż 1 osobę ale mnie niż 46 takze styl pisania moze sie roznic ale drodzy fani wierze w was i w ro ze przezyjecue takie zmiany
UWAGA! PONIŻSZA PUBLIKACJA ZAWIERA BARDZO GŁĘBOKIE MYŚLI NIEODPOWIEDNIE DLA LUDZI, KTÓRZY SĄ LUDŹMI!!!
Może zacznijmy od początku, bo to zazwyczaj początek jest początkiem zaczynania.
To był dzień, bo zazwyczaj dzień jest codziennie. Był to czwartek, który najczęściej jest co tydzień. W klasie od geografii, która służyła do nauczania geografii stał nauczyciel tego arcyzłego przedmiotu Mariusz, albo Marcin, albo Marian, nie pamiętam dokładnie jego imienia, więc nazywajmy go Mar. Właśnie skończyła się lekcja geografii, bo zazwyczaj lekcje geografii się kończą. W klasie został jeden uczeń, który pakował swoje książki od geografii do plecaka najprawdopodobniej zrobionego z jakiegoś materiału. Uczeń miał imię. Ale wam go nie podam, bo rodo. Nazywajmy go Uczniem 1, bo jest pierwszym uczniem występującym w tym ff.
Uczeń 1 skończył się pakować i podszedł do Mar i zapytał:
- Co pan sądzi o pani Renaci? - zapytał, bo był ciekawy. Zapewne znacie to uczucie, gdy uwazacie, że jakiś ship nigdy nie może przestac istnieć, bo to najlepszy ship ever forever. Oto właśnie, w skrócie, co Uczeń 1 sądził o shipie Mar x Renacia.
Renatka to bardzo sexsowna kobieta która mimo lat prawie pięćdziesięciu wygląda jak Kim Kardashian albo nawet lepiej. Swoim nieziemskim wyglądem reprezentuje równie nieziemski a wręcz piekielny przedmiot jakim jest historia.
Mar zaczął się jąkać, bo nie wiedział jak odpowiedzieć Uczniowi 1. Chyba nie muszę tłumaczyć, że oczywiście Mar lowe Renacie, ale bał się przyznać, bo miał żonę, a Renacia miała męża ( oczywiście żona Mar i mąż Renaci to te dwie postacie, które jestesmy zobowiązani nienawidzić, choć pewnie takich postaci pojawi się jeszcze więcej, ale narazie nie czas się tym martwić).
- Ych, um...eeeeee.....yyyyyy....jaja....ja...są...dzdze...żżżżżżżżż...eeeeee.....jeeeeee....sssss.....tład... A wiesz co... zachowam to może jednak dla siebie. - wysłowił się w końcu, lekko nie tak lekko podnosząc kąciki swojej części ciała przez którą wkłada pokarm w swój organizm, i zaraz tego pożałował, bo bał się, że jego żona się dowie i mąż Renaci się dowie ,i Renacia się dowie.
Uczeń 1 się uśmiechnął i wyszedł z klasy rzucając oschle(o ile da się rzucić słowa):
- Naura - bo chciał być fajny, ale nie wiedział, że naura była słowem roku 2021, a nie ..23. I wychodząc wyszedł na korytarz, który był koloru biało-zielonego rubinu z aromatem koloru krokusów fioletowych. Tego czwartku miał być apel, bo podobno w piątek było jakieś święto i było wolne, ale Uczeń 1 nie pamiętał jakie to było święto. Chociaż bądźmy szczerzy, dla każdego ucznia każdy piątek jest swiętem.
Uczeń 1 mijał na korytarzu dużo uczniów ubranych elegancko na apel z biało-czerwonymi kotylionami z jakiegoś śliskiego materiału, który najprawdopodobniej był materiałowy. Nauczyciele gapili się na Ucznia 1, bo tylko on był tego dnia w dresach koloru szaro-czarnego aksamitu i w bluzce zrobionej z jakiegoś materiału koloru oceanicznego zatrutego błękitu. Wsm bądźmy szczerzy, w takim wypadku jest jedynym stworzeniem w tej szkole prowadzącym egzystencję normalną. Tu w ramach zargumentowania powyższej tezy odniosę się do listu wysłanego od ciotki, której imię zaczyna się na "An", a kończy na "na" do babki, której imienia także nie podam, ale podpowiem tylko, że zaczyna się na "Emi", a kończy na "lia":
"[...]więc, każdy ma inne poczucie stylu, jednakże tylko ci, którzy ze swego stylu nie rezygnują dla byle bzdetów, są godnymi oklasków i szacunku, gdyż utrzymują przy swoim nawet w najcięższych sytuacjach"
Może nasuwa się wam na myśl pytanie "kim, do chxja one były i o czym był ten list?" jednakże odpowiedź na to pytanie to sprawa na oddzielny fanfik. W każdym razie, wracając do spraw Ucznia 1:
Miał wydupione na apel, nawet jeżeli tylko ja używam słowa "wydupione". Postanowił uciec ze szkoły bo czemu nie lol. Bo chce. Bo ma ochotę. Bo jest wolnym, w pełni świadomym swych praw białoskórym obywatelem płci męskiej. W celu realizacji swego planu wagarowicza Uczeń 1 udał się do szatni mieszczącej się na parterze w prawym skrzydle budynku służącego do edukacji, gdyż to zazwyczaj tam umieszczona jest szatnia. Szatniary poszły na apel bo są mega patriotkami, ale też dlatego, że dyrektorka, której nazwisko zaczyna się na "hani" i kończy na "ecka", obiecała im dodatkową pensję o wysokości 3 złotych w zamian za udawanie patriotek.
Uczeń 1 po prostu wyszedł z budynku edukacyjnego służącego do usług rekreacyjno-kulturowych, inaczej nazywanego szkołą, ponieważ nie miał niczego na zmianę, gdyż tego deszczowego czwartku było bardzo słonecznie, a termometr wskazywał na 36 stopni i to nie tylko ten u szkolnej pielęgniarki.
Ogl Uczeń 1 szedł sobie przez boisko i słyszał już wycie pani od muzyki, myślącej, że umie śpiewać. Ów obywatelka skończyła szkołę muzyczną. Ah, przepraszam, obiecałem nie kłamać. No cóż, tym razem mówiąc szczerą prawdę, ów obywatelka nie skończyła żadnej szkoły muzycznej, a jej wykształcenie opierało się na obozie muzycznym zrealizowanym w 1958 roku, kiedy to posiadała ona 16 lat, a przynajmniej mentalnie. W każdy razie tak jej się wydawało.
Z kolei obywatel Rzeczypospolitej Polskiej idący zielonym trawnikiem zielonego boiska do zielonej piłki nożnej był już pewien, że całe to zadupie, na którym mieszkał, słyszy wycie pani od muzyki. Aż tu nagle.........
(Rozdział opowiadający o dalszych losach tego rozdziału ma tytuł "last christmas I gave you my heart")