Rozdział XIX

125 1 0
                                    

"S Z A N S A"

2 dni później

Tadeusz wyjaśnił sobie wszystko z Karoliną. Zauważył, że ich stosunki uległy drobnemu poprawieniu. Częściej ze sobą rozmawiali. Zośka ofiarował jej więcej czasu. Gdy dziewczyna zauważyła różnicę w jego zachowaniu, częściej z nim przebywała. Miała wrażenie, że wszystko zmierzało na odpowiednie tory.

Alek starał się nie rozpamiętywać tego, co się wydarzyło u Zawadzkich. Gdy choć na chwilę o tym zaczął myśleć, czerwienił się na twarzy. Naprawdę wolał zapomnieć. Od tamtego momentu nie widział się z Karoliną. Nawet nie zapytał Zośki co u niej, a miał wiele okazji. Musiał ochłonąć.

— Masz coś dzisiaj w planach, Tadzio? — Zapytała Karolina.

Zośka uśmiechnął się. Jego siostra znów zaczęła go tak nazywać.

— Spotkam się z Rudym i Alkiem. — Spojrzał się prosto w jej oczy. — Jak chcesz, to możesz dołączyć. — Dodał po chwili i podrapał się po karku. Miał z nimi planować strategię, a w zasadzie to ją im przedstawić gotową. Gdyby z nim poszła, musiałby zmienić plany.

— Chyba sobie odpuszczę. Dawno nie widziałam się z Julią, więc chyba do niej pójdę. — Odpowiedziała i przeciągnęła się.

Po chwili wstała z fotela i podeszła do telefonu. Zaczęła dzwonić do Górskiej. Z początku nikt nie odbierał, ale po kilku sekundach usłyszała męski głos. Był to jej tata. Dla Julii był ostatnim członkiem najbliższej rodziny. Po chwili mężczyzna podał młodą Górską do telefonu. Dzięki temu przyjaciółki się umówiły. Po krótkiej rozmowie Karolina odłożyła słuchawkę na swoje miejsce i ruszyła w stronę komody. Chwyciła torebkę do ręki i otworzyła drzwi.

— Wychodzę. Wrócę za trzy godziny! — Krzyknęła na odchodne. Nawet się nie pożegnała. Być może wiedziała, że i tak wróci?

Gdy dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, Tadeusz pokręcił głową. Nie rozumiał jej. Chciał, ale w zasadzie nie wiedział po co. Dziewczyny były dla niego trudne. Wolał się zająć czymś innym niż ciężkim charakterem szatynki.

Zośka spojrzał się na zegar. Dopiero za godzinę miał pójść do mieszkania Janka. W tym czasie musiał znaleźć jakieś zajęcie.

Tadeusz wstał z kanapy i zaczął chodzić po mieszkaniu. Czasami lubił myśleć i krążyć po pokojach. Uspokajało go to. Teraz w jakimś stopniu zabijało mu czas.

Po niespełna 5 minutach, Zawadzki się znudził. Poszedł do swojego pokoju i zaczął rozmyślać nad strategiami. Robił to tak intensywnie, że po jakimś czasie poczuł jakby mózg mu się przegrzewał. Musiał zrobić sobie przerwę. Niechętnie wstał i spojrzał się na siebie w lustro. Jak na złość, całkiem dobrze wyglądał. Nie musiał się przebierać czy jakkolwiek szykować.

Zośka stwierdził, że już wyjdzie. Miał kilka minut drogi do Janka, a nic by się nie stało, jakby przyszedł trochę szybciej.

— O, Zośka! Jak szybko. — Powiedział z szokiem Bytnar, gdy Zawadzki stał przed jego drzwiami. Rudy wpuścił go do środka. — Alek będzie za jakieś... 20 minut? — Z niedowierzaniem spojrzał na zegarek. Tadeusz był punktualny, ale nie myślał, że aż tak. Rzadko przychodził tyle minut przed czasem.

— Cóż, nudziło mi się trochę. — Wzruszył ramionami. — Działo się coś?

— W zasadzie to nie — Rudy pokręcił głową. — Chodź, zapraszam do środka.

Janek przepuścił swojego przyjaciela w drzwiach. Gdy pani Bytnar zobaczyła kto przyszedł, od razu zalazła się przy Tadeuszu.

— Miło cię znowu widzieć. Napijesz się może herbaty? — Zapytała kobieta i wyściskała Tadeusza.

— Jeśli można, to poproszę. — Pani Bytnar nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu pognała do kuchni.

— Karolina nie chciała przyjść? — Zapytał z lekkim zdziwieniem chłopak.

— Nie, ona powiedziała coś, że idzie do Julii? Chyba tak było. — Powiedział przypominając sobie ich ostatnią rozmowę.

— To się porobiło. Dobrze, że chociaż się pogodziliście. Chodź, zapraszam do mojego pokoju.

Janek ruszył wraz z Zośką w dobrze im znanym kierunku. Chłopacy usiedli na łóżku.

— To jaki mamy plan, panie dowódco?

Tadeusz zawiesił się na chwilę. Nie zrozumiał o co mu chodziło. Dopiero po chwili do niego dotarło.

Zawadzki wstał z łóżka i podszedł do biurka Bytnara. Z szuflady wyciągnął mapę Warszawy. Janek podszedł do niego i spojrzał się na nią z lekkim uśmiechem.

— Jutro, o godzinie 7:00, kiedy będzie miało trzech Niemców patrol, musimy się przedostać do budynku, który kiedy był szkołą. O tutaj. — Wskazał na mapie określony punkt. — Tu, tu i tu, będą stali gestapowcy dokładnie o 7.10. Możemy się dzięki temu prześlizgnąć i wtargnąć do środka, a co za tym idzie...

— Zerwiemy flagi. — Przerwał mu Janek.

— Dokładnie. Nie powinniśmy się natknąć na żadne przeciwności. — Powiedział patrząc się w skupieniu na mapę Zawadzki. — Mam nadzieję, że dobrze to przemyślałem.

— Pewnie, że tak, jesteś w tym najlepszy. — Powiedział z uśmiechem Janek. Tadeuszowi milej się zrobiło na sercu.

— Aleksy przyszedł! — Krzyknęła mama Janka. Chłopak natychmiast się poderwał.

— Zaraz wracam.

Chłopak wrócił po około 2 minutach z kubkiem herbaty w ręku.

— Masz, to dla ciebie. — Powiedział Rudy.

— Dzięki. Cześć Alek. — Przywitał się ze swoim przyjacielem.

— Witaj Zosieńko.

— Co robimy? — Zapytał Maciej.

Zawadzki westchnął. Znów musiał wszystko wytłumaczyć od początku.

*

W tym samym czasie

Karolina wraz z Julią śmiały się całkiem głośno. Co róż opowiadały sobie zabawne historyjki. Szatynka poczuła się inaczej. Lepiej niż w ostatnich dniach.

— Ale ty masz duże odrosty. — Zauważyła po pewnym czasie Górska.

— Niestety. — Odpowiedziała Karolina.

— Nie myślałaś, żeby coś z tym zrobić? — Dopytała długowłosa.

— Cóż, chciałam, ale farby są bardzo drogie i dawno nie widziałam żadnej w sklepie. — Powiedziała ze smutkiem Zawadzka.

— Poczkaj. — Julia podeszła do szafy. Chwilę w niej grzebała, ale w końcu coś z niej wyciągnęła. — Kupiłam ją jakiś czas po twoim zaginięciu. Chciałam się przefarbować na blond, bo kojarzył mi się z tobą. Niestety nie miałam odwagi tego zrobić. Bałabym się, że wyglądałabym tak jak ty.

Górska podała Karolinie małe pudełeczko. Była to oryginalnie zamknięta farba. Zawadzkiej uśmiech pojawił się na ustach.

— Dziękuję. — Powiedziała z błyskiem w oczach Karolina.

— Nie ma za co. — Odrzekła. — Jak chcesz, to mogę cię przefarbować się. Nie raz pomagałam w tym mamie, kiedy...

Karolina nie chciała, żeby jej przyjaciółka kończyła to zdanie. Na szczęście się urwała. Wiedziała, ile bólu jej to przynosi. Ona sama cierpiała, że nie zobaczyła swojej mamy. Nie zdążyła się z nią pożegnać.

— Jeśli chcesz to jasne. — Powiedziała z uśmiechem, który miał dodać Julii otuchy.

— Nie gwarantuję, że wyjdzie idealnie, ale na pewno lepiej niż to co masz na głowie. — Zaśmiała się.

"Włosy długie, poplątane wioną,
rozdzielają się, łączą jak smugi cierpienia
i niosą się jak ścieżki ku dalekim stronom."

— Krzysztof Kamil Baczyński

Wywieziona | Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz