◃Prolog▹

73 8 0
                                    


-Znowu się spóźniłaś, Warschau. - Mruknął Berlin podnosząc wzrok zza telefonu.

-Wiem, wiem... - Dziewczyna zdjęła z siebie czerwony płaszcz i odwiesiła go na wieszak. - To chyba nie wpłynie na audycję, prawda?

Niemiec zapewniająco pokręcił głową.

-Dobrze że w ogóle jesteś, nie to co Praga... - przewrócił oczami.

-Ta... - Mruknęła -  Jebany leń.

Po tych słowach spojrzeli na siebie i uśmiechem pokwitowali wspólne zgadzanie się w sprawie, że Czeska stolica nie grzeszy pracowitością.

Warszawa, bez zbędnego ociągania się, podeszła do pianina. Radio Europea ma to do siebie, że nigdy nie puszcza pianina z nagrań. Polska stolica zawsze dba o to, by jej talent muzyczny urzekał miliony uszu swoją prawdziwością i czystością dźwięku, mimo, że tylko czasem zastępuje niesamowitego w muzyczne sprawy Wiednia.

Chcieli porozmawiać jeszcze chwile, kiedy do pomieszczenia wszedł Budapeszt z Wiedniem, będąc widocznie czymś podekscytowani. 

-Akurat o tobie gadaliśmy, Wawa. - Powiedział Węgier, nieco popychając Wiedeń do przodu.

Dopiero teraz dostrzegła w jego rękach kilka kartek, spiętych w plik.

-Znalazłem nuty. - Austriak śmiało wyciągnął w jej stronę zdobycz. - Są napisane odręcznie, ale napatrzyłem się na wiele nut w swoim życiu, i nie znam tej melodii. 

Warszawa bez przekonania wzięła kartki i szybko je przejrzała. 

- Po co mi one?

- Patrz. - Tym razem to Budapeszt wyjął z rąk polki kartkę i wskazał na mały podpis, niemalże niewidoczny, wciśnięty w dolny róg. - Tu masz to polskie "n" z kreską. 

Polska stolica musiała się dokładnie przyjrzeć, lecz w końcu dostrzega charakterystycznie polskie "ń" w równie polskim zdaniu: Gdańsk, 15/11.

-O rany...skąd to macie? - Zdziwiła się, zauważając, że kartki mają co najmniej 20 lat, o czym również świadczyło kilka rozmazanych wersów, a nawet dziura, którą najprawdopodobniej wygryzła mysz.

- Znalazłem w sklepie z antykami. - Powiedział, po czym zrobił zdegustowaną minę. Dodał niezadowolony: - Enns cały czas mnie tam zaciąga.

-Dziadek. - Zaśmiał się Węgier.

Warszawa - już zupełnie nieprzejęta tym, co mówią, usiała do dużego, czarnego jak smoła pianina. Kartki położyła na swoim widoku i ułożyła palce na klawiszach. Miała dziwne, niesamowicie uporczywe wrażenie, że kiedyś już je kiedyś widziała. Westchnąwszy cicho, rozpoczęła koncert, niezgrabnie grając melodię z rozmazanych nut.

Wszystkie pary oczu nagle skierowały się na nią. Nawet Berlin, niezainteresowany żadnym słowem z ich niedawnej rozmowy, spojrzał z zaciekawieniem w stronę instrumentu.

"Piosenka", jeżeli tak to można nazwać, jako-tako brzmiała, kiedy nagle pianino ucichło, a Warszawa gwałtownie zbladła.

-O Jezu....-Szepnęła, niedowierzając.

-Co jest? - Spytał Budapeszt.

-Coś mi się przypomniało...- Powiedziała półgłosem, po czym się ciepło uśmiechnęła do siebie.

-Co takiego? - Berlin z każdą sekundą stawał się coraz bardziej zaciekawiony.

-Taka..historia. - Warszawa uniosła wzrok zza kartek, ukazując fiołkowe, zaszklone oczy.

-O, ploteczki.- Bratysława, która jakby magicznym sposobem znalazła się w drzwiach wejściowych, uśmiechnęła się szeroko. - Chętnie posłucham tej bajeczki.

-To nie "bajeczka" - Polska stolica pokręciła głową, już bez uśmiechu. Na jej twarzy panował lekki smutek. - To historia. Moja ulubiona historia, jaka wydarzyła się naprawdę.

Słowaczka wzruszyła ramionami.

-Tak czy siak chętnie posłucham. - Usiadła na najbliższym stołku.

-Wsumie czemu nie...- Berlin stanął obok warszawy i położył jej rękę na ramieniu. - Opowiesz nam ją?

Warszawa nie zastanawiała się długo. Grzechem by było trzymać tak piękną historię tylko dla siebie.

Ponownie rozpoczęła grać tą samą melodię, tym jednak razem znacznie wolniej.

Wszyscy obecni w pomieszczeniu rozsiedli się dookoła niej, jak dzieci w przedszkolu wokoło przedszkolanki, z niecierpliwością czekający na opowieść Warszawy.

-Pamiętam, że to było tak...

𝑊 𝑃𝑜𝑔𝑜𝑛𝑖 𝑍𝑎 𝑆𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑐𝑖𝑒𝑚-opowieści WarszawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz