Dom<3

1K 18 176
                                    

Gdy tylko się przebudziłem zauważyłem zamykające się drzwi. No cóż, Shane się zmył. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie brakowało mi samotności i zamknięcia się w swoich myślach. Podniosłem się do pozycji siedzącej i oparłem plecy o zimną jak lód ścianę. Zapomniałem że dziś szkoła, zegar na biurku wskazywał w pół do siódmej, czyli miałem czas by się naszykować przed śniadaniem. 

Wziąłem zimny prysznic i pozwoliłem by stres chociaż na chwilę ze mnie spłynął. Następnie ubrałem ten nieszczęsny mundurek który był w chuj niewygodny. Włosy na szybko podsuszyłem i ruszyłem w stronę kuchni, na myśl że spotkam tam Vincenta, spiąłem się. Wszystko aby go tam nie było. Moje modlitwy nie były wysłuchane, mimo tego zignorowałem wzrok większości osób i podszedłem do ekspresu do kawy, zaczynając przygotowywać sobie gorący napój.

Czułem na sobie jego lodowaty wzrok lecz nie dawałem tego tak łatwo okazać. Nie chciałem, nie mogłem. Nagle ktoś zaczął się przemieszczać, domyśliłem się że najstarszy opuszcza kuchnię, ulżyło mi.

W drodze do szkoły dowiedziałem się że z moim jednym z mniej lubianych braci czytajcie DYLANEM mam jechać gdzieś po zajęciach i on będzie na mnie czekał, coś w tym stylu bo za bardzo nie słuchałem. Koło dupy mi to latało.

Przed zajęciami podszedłem do mojej grupy znajomych i zajaraliśmy szluga, czyli tak jak zwykle. Gadaliśmy na jakieś idiotyczne tematy, próbowałem się zachowywać tak jak zawsze ale niezbyt mi to wychodziło. Często odpływałem myślami gdzieś indziej nie słuchając chłopaków. Spowdziewanie po chwili dołączył do nas Shane, no i dalej nakładały się jakieś bzdetowate tematy.

Ledwo minęły dwie godziny lekcyjne a ja już czułem się chujowo, zdrowie mi szwankuje. Obydwie godziny przespałem, dosłownie przespałem. Idąc przez korytarz do kibla którego mało kto odwiedza, znów powieki mi ciążyły. Przyśpieszyłem kroku i gdy dotarłem do ubikacji oparłem się dłońmi o umywalkę. Zerknąłem w lustro i poczułem obrzydzenie. Fuj. 

Z zamyśleń wyrwały mnie przytłumione krzyki zza ściany damskiego kibla. Były bardzo znajome, za bardzo. Wybiegłem z toalety i ruszyłem za krzykami. Wchodząc do toalety, ujrzałem blondasa, kojarzyłem go. To ten co Dylan go ze schodów zepchnął? Chyba. Ale ewidentnie się z kimś szarpał, gdy jego "przeciwnik" wydał pisk, poznałem ją. Hailie.

Złapałem go z tyłu za kołnierz i szarpnąłem nim że poleciał z hukiem na podłogę. Kątem oka zauważyłem jak Hailie na twarzy maluje się ulga. Potrzebowałem takiej chwili, w końcu mogę się wyżyć. 

Złapałem chłoptasia za włosy i zamachnąłem się tak by jego twarz uderzyła w drzwi od jednej z kabin. Na drzwiczkach pojawiła się niewielka plama krwi która zaczęła ściekać w dół. Powtórzyłem ruch jeszcze raz. Usłyszałem że siostra prawdopodobnie zadzwoniła do Shane'a lub Dylana. Gdy chłoptaś zaczął rozumować postanowiłem się go zapytać o coś bardzo ważnego.

- Co. Jej. Zrobiłeś.- Sam wiedziałem dobrze co chciał zrobić.

- Ja tylko..- nie dokończył bo mu przerwałem.

- Macałeś ją tam gdzie nie trzeba?- Nachyliłem mu się do ucha i szeptem dodałem. - Czy może chciałeś jej zrobić brzdąca? Co?

- Ja.. Nie!

- W takim razie czemu piszczała? - Zapytałem chłodno.

- Nie.. Nie wiem!

- Nie kłam. - Walnąłem nim jeszcze raz o drzwi.

Z jego ust wydostał się jęk znaczący jego ból. Sprawiało mi to miłą przyjemność.

- Hailie? - Odwróciłem się w jej stronę. - Co ci zrobił, co chciał zrobić?

Impossible Wish // Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz