Rozdział 13

138 15 8
                                    

To był chyba pierwszy raz od półtora roku gdzie młodszy z synów Francuzki był na zwolnieniu od szkoły. Czuł się z tym dość dziwnie, to słowo i tak z resztą zdawało się być niewystarczające. Siedział z podkulonymi nogami obejmując je rękoma na swoim łóżku, głowę natomiast miał schowaną między kolona. Dookoła panowała martwa cisza, która go tylko jeszcze bardziej dobijała. Próbował wsłuchać się w swój oddech, bicie serca, które wydawało się spowolnić swoją pracę do minimum jednak nie był w stanie. Zacisnął powieki unosząc nieco podbródek by spojrzeć na przedmiot naprzeciwko niego. Metal błyszczał się w świetle żarówki był na swój sposób, a on choć bardzo chciał nie był w stanie odwrócić oczu w innym kierunku. Czuł się tak jakby ten pobłysk hipnotyzował go wprawiając w poczucie nostalgii. Wyciągnął dłoń do przodu zaciskając na nim dłoń po czym podniósł go na wysokość oczu. Brązowe paski spłynęły pomiędzy jego palce, a na środku dłoni leżała broszka w kolorze zieleni oraz metalowej otoczce. Przekrzywił głowę w bok po czym zamrugał powolnie zmęczonymi, apatycznymi oczami. Ziewnął w swoją wolną dłoń po czym padł do tyłu kładąc się na materacu, krawat bolo jednak uniósł na wysokość oczu.

Dzień wcześniej wyszedł z domu z zamiarem kupienia sobie czegoś szybkiego do jedzenia. Paula nie było w domu, praktycznie cały czas go nie było bo załatwiał różne sprawy związane z śmiercią swojego chłopaka oraz zorganizować wszystko tak by pogrzeb odbył się jak najszybciej. Chuuya miał wrażenie, że starszy nie patrzy już na niego tak jak dawniej, że te drobinki lodu w jego oczach przybrały na sile zamieniając się w trwałą i niezniszczalną bryłę. Ryży nie łudził się, starszy od samego początku pałał do niego swojego rodzaju niechęcią jednak utrzymywali przyjacielskie stosunki. Nigdy na siebie nie krzyczeli choć rzecz jasna zdarzyło się im pokłócić, nigdy nie nazwał go w jakiś poniżający sposób i także on zachowywał stosunek przepełniony szacunkiem względem niego, zabierał go na zakupy, pomagał z pracami domowymi lub zwalniał ze szkoły gdy mówił, że nie czuł się na siłach do niej pójść wierząc mu na słowo i mając na wglądzie to jak się wyniszczał przed śmiercią rodziców. Ogólnie było dobrze, a Rimbaud zawsze jeszcze bardziej łagodził sprawę. Nawet nie musiał nic mówić, wystarczało, że był obok, a Chuuyi wydawało się, że każdą sprawę będzie w stanie załatwić pokojowo.

Teraz go jednak nie było. Nikt nie mógł uspokoić blondyna gdy ten się złościł, nikt nie mógł zapewnić niebieskookiego, że nie musi dawać z siebie więcej skoro to co już dawał było więcej niż wystarczające, nikt nie był w stanie rozpocząć luźnej rozmowy przy obiedzie by rozluźnić resztę domowników po ciężkim dniu. Naciągnął na swoją głowę kaptur i włożył dłonie do kieszeni nawet nie myśląc o tym by spojrzeć wyżej i chociażby na kilka sekund nie zobaczyć twarzy osoby której nie znał. Nie rozumiał po co z takim samopoczuciem gdziekolwiek wychodził jednak był pewny, że to, że żałuje było tu za małym stwierdzeniem. Zacisnął wargi w wąską linię nie myśląc nawet o tym by zawrócić. Skoro powiedział "a" wypadało i też powiedzieć "b". Z trudem wszedł do środka sklepu patrząc na czubki swoich butów po czym znając miejsce w którym położna była alejka niemal na pamięć ruszył w jej stronę. Wcisnął mocniej dłonie w materiał słysząc krzyki małych dzieci, które nie mogły mieć więcej niż dziesięć lat. Sam doskonale pamiętał jak w tym wieku latał od jednego miesiąca do drugiego całkowicie nie przyjmując się opinią innych ludzi. Jego mama zawsze musiała przepraszać za niego ludzi którym niemal coś wytrącił z rąk. Karciła go jednak nigdy nie robiła tego na poważnie, raczej cieszyła się z tego, że on miał dobre dzieciństwo. Nie był z resztą również wychowywany w pełni po Japońsku mimo powtarzających się prób jego ojca z tym związanych.   

Wziął głęboki wdech przymykając oczy po czym wyciągnął rękę do przodu po chwili orientując się, że wyciągnął ramen w plastikowym opakowaniu. Musiał go tylko zalać wrzątkiem lub ewentualnie gorącą wodą żeby mógł go zjeść jednak rudowłosemu przemknęła przez myśl pewna mała sugestia by całkowicie już mieć na wszystko wyjebane i zacząć go jeść na sucho. Pewnie jego zmarła od kilku lat babcia złapała by się za serce słysząc coś takiego i zeszła na zawał zanim zdołałby się wytłumaczyć. Zacisnął mocniej palce na opakowaniu zagryzając zęby i opuszczając jeszcze niżej głowę. Obrócił się gwałtownie chcąc iść do kasy kiedy poczuł jak Na kogoś wpada. Ciche "Huh?" wydostało się z pomiędzy jego warg, a on sam poleciałby prosto na półkę gdyby nie wyższy który chwycił go za ramiona. Spojrzał mu górze mrugając oczami i dostrzegając tak dobrze mu znane kasztanowe włosy oraz lekko rozszerzone w zaskoczeniu brązowe tęczówki. Wpatrywali się przed siebie jeszcze chwilę zanim szatyn gwałtownie nie zabrał dłoni z jego ramion przywracając go tym gestem do rzeczywistości.

Me and you || Soukoku school au ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz