Gdy tylko zamykałam oczy i lądowałam w krainie morfeusza od razu przypominał mi się ten pocałunek. Z każdą próbą by zasnąć było mi coraz cieplej. Dlaczego musiał to zrobić?
Dlaczego chcę tego ponownie?
Co jest nie tak z moimi uczuciami? Manipulował przy nich?
W końcu wybiła piąta rano nie było sensu dalej się męczyć. Musiałam wstać i zacząć powoli pakować ubrania do wylotu. Dziś to ostatni dzień pobytu w Paryżu. Mimo początkowego niezbyt przyjemnego startu teraz żałuje, że nie mogę pozostać tu dłużej... z Nim.
Od rana spędzenie czasu nie jest tym co lubię najbardziej. Brakuje mi drugiej osoby, z kimś z kim mogę porozmawiać. Ale pech chciał, Jasper musiał na moment opuścić pokój by załatwić parę spraw przed odlotem. Uszykowana siedziałam na walizce czekając na szanowanego pana, który miał podobno wrócić o dziewiątej...podobno, była aktualnie jedenasta i nadal śladu nie było widać po nim. A o szesnastej był odlot z Paryża do Warszawy. Chciałam jeszcze trochę pozwiedzać i kupić sobie jakąś małą pamiątkę, a tu proszę, czekam jak głupia za facetem. Co ze mną nie tak?
Jak to kiedyś u słyszałam w jednym filmie " Jak kocha to poczeka" Czekam, ale ile można!? Jeśli nie wróci w przeciągu dziesięciu minut to oberwie.
Cała wkurzona zaciskając pięści ze złości usłyszałam otwierane drzwi.
- Już jestem!
- A Ty gdzie byłeś!? Ile można czekać! Szwendasz się gdzieś, a ja mam tu wyczekiwać aż łaskawie wrócisz tutaj i...
Nie no... Na to czekałam, ale akurat w tym momencie!? Naprawdę!? Czemu zawsze w takich momentach!? Choć nie będę już narzekać, w końcu zatkał moje usta swoimi hihi...
Gdy tylko się odsunął znów wyprowadził mnie z równowagi.
-Za dużo gadasz, a trzeba jeszcze coś trochę skorzystać przed powrotem. Chodź-chwycił mnie za rękę i pociągnął delikatnie w stronę wyjścia.
-A bagaże?- niepewnie oddalałam się od pozostawionych walizek.
-Wrócimy tu. Spokojnie. A teraz chodzimy. Trzeba jeszcze skorzystać z takiego pięknego miasta. Kto wie może za dwa lata uda się tu jeszcze wrócić, ale do tego czasu trzeba jakoś się nacieszyć na zapas.
Idąc obok niego trzymana cały czas za rękę od czasu do czasu zerkałam w jego stronę. Mimo wszystko nie chciałam zaczynać rozmowy... Nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Po chwili ujrzałam wystający kawałek papieru z jego spodni. Były tam zapisane liczby. Jakiś numer telefonu. Ale od kogo?
- Czyżbyś chciał gdzieś zadzwonić, że zapisałeś szybko na serwetce numer telefonu?- spytałam z lekką nutą zaciekawienia.
- A, to! Nie ta z recepcji mi dała swój numer jakbym chciał szybciej coś załatwić to może uda jej się pomóc mi.- nie patrząc na mnie, właśnie przyznał się że trzyma obcej baby numer i to prywatny. A jeszcze bez cienia emocji to mówi jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Numer telefonu obcej baby! Zaczynało się wszystko we mnie gotować. Kim ja dla niego jestem? Też jakaś laską przejściową!?
- Spokojnie, nie masz co się denerwować w końcu to tylko numer.- byłam jeszcze na siebie zła, wyczuł moje przyspieszone bicie serca. Czytanie moich emocji na pewno łatwo mu idzie, niż w przypadku Belli. Ciężko czytać komuś kto za dar ma tarczę mentalną.- Ta... Margaret, nie jest znaczącą osobą, którą spotkałem. Wiele takich osób było w moim życiu.
- Może i wiele, ale jej imię zapamiętałeś!- czy ja to powiedziałam na głos!? Mam za długi język! Obetnę sobie go jak tylko wrócę do Polski.
- Niestety minusy życia wiecznego i tego, że jestem taki,to dobra pamięć i doświadczenie jakie inni nie mają.
- Możesz tak mówić, ale prawda leży gdzieś indziej. Facet nie zapamięta imienia kobiety chyba, że chcę z nią być, bo jeśli zapomni poinformować ją o jakieś zaraźliwej chorobie, co jeśli ta będzie chciała od niego alimentów? Nawet jeśli tych alimentów może nie chcieć to i tak ma przerąbane. Mieć dziecko z facetem którego nawet się nie kocha. - Co ja wygaduje!? Zazdrość to naprawdę przeklęta choroba, która zabiera rozum. A mówili,że to miłość odbiera zdrowy rozsądek, a tu proszę jednak nie koniecznie.
- Dlatego najlepiej taką osobę najlepiej najpierw poznać potem zakładać rodziny. Jeśli jest dużo miłości w tym związku to powinno wszystko jakoś się poukładać. A póki co nie ma co się przejmować. Jeśli chodzi o mnie nie zamierzam mieć dzieci.- Uśmiechnął się zadowolony do mnie i delikatnie chwycił mnie za rękę prowadząc w stronę zatłoczonych uliczek. Po jego słowach na ułamek chwili poczułam ból. Nie wiem od czego mógł być spowodowany. Każda nastolatka powinna być szczęśliwa słysząc by ktoś nie chciał mieć dzieci. W końcu te czasy dużo pokazują myślenia młodych. Nie zastanawiają się nad tym co będzie żyją chwilą, a potem ta chwila pęka jak bańka mydlana i zostają z górą problemów. Dziecko, dorosłe życie, a chcę się człowiek jeszcze pobawić, a tu nici z tego. Życie bywa ciężkie dla tych co nawet na moment się nie zatrzymają i nie spojrzą na to co mają i nie pomyślą co chcą jeszcze mieć. Rozmyślać tak nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy do jednego ze sklepów. Po wejściu czuć było drogimi materiałami.
- Dzień dobry czym mogę pomóc? Poszukuje pan jakiegoś garnituru czy może bardziej woli pan luźniejszy styl,ale elegancki?- szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy patrzyła na Jaspera. Nawet na mnie na moment nie spojrzała. Cóż przeciętna dziewczyna o przeciętnej urodzie. No... Dla ludzi byłam troszkę ładniejsza niż te pudrowane lale.
- Chciałabym by moja towarzyszka przymierzyła kilka sukni. A te które się spodobają zostaną zakupione.
- Proszę pana nie sądzę bym znalazła coś... Dobrego dla pana towarzyszki. Niestety nie posiadamy takich krojów które by mogły jakoś podkreślić atuty tej młodej damy.- spoglądałam na nią i gdybym tylko mogła czytać w myślach, choć nawet nie mając Edwarda daru byłam pewna co sobie pomyślała. " Dla niej!? To kpina! Ona nawet nie wygląda by miała coś z osób z wyższych sfer, a co dopiero by mieć kasę by zapłacić za to co się jej będzie oferowało."
- Na pewno pani coś znajdzie, w końcu gdzie jak gdzie, ale ten cudowny salon już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest taki zwyczajny jak reszta- Jasper delikatnie objął jej rękę. Ekspedientka widać było, że już jej gorąco od samego spojrzenia, a on jeszcze ją dotknął! Ale ma farta dziś taki przystojny młodzieniec. Teraz to ja już typowo mogłam bawić się w Jaspera. Jej emocje było widać gołym okiem. Stare pruchno! Niech cię diabli wezmą! Ślinisz się jak niemowlę na ząbki! A tapeta tak grubo nawalona, że szpachlą będą zwalać i nadal nie uda się dojść do końca by ujrzeć twoją starą twarz. Chyba wkurzenie było na mojej twarzy widać gdy ta na mnie spojrzała wiedziała co zrobić by załagodzić sytuacje. Zabrała ręce od Jaspera i odsunęła się na bezpieczną odległość.
Masz szczęście babo, bo byś te klawisze białych ząbków za moment wypluła nimi jak pociskami z karabinu.
- Dobrze to zaczniemy szukać dla tej młodej damy jakieś sukienki- klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się. Od razu dwie inne ekspedientki pojawiły się obok i zaczęły dokładnie mnie mierzyć.
- To trochę potrwa- z lekką obawą ruszyłam za głównodowodzącą ekspedientką.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam! Zapraszam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że spodoba się Wam. Zostawcie po sobie ślad.Pa!
CZYTASZ
Wieczna Miłość
FanfictionTajemnica, którą musi odkryć by poznać swoje prawdziwe ja nie jest łatwym zadaniem. Uczucie jakie przy tym pozna odmieni nie tylko ją ale i tego którego darzy uczuciem. Nowy świat i nowe niebezpieczeństwo już czekają by zmierzyła się w oko oko ze sw...