Rozdział 3: Nadchodzi nowy czas

94 17 4
                                    

Wysiedziałam się tu już kilka godzin i stwierdziłam, że może miałam halucynacje i to wszystko mi się przywidziało lub po prostu będę musiała teraz bardzo uważać przy jedzeniu. Mimo iż bardzo chciałabym się trzymać pierwszej opcji to musiałam założyć tą drugą.

Wyszłam z domku i wzbiłam się w powietrze, leciałam na obrzeża miasta. Tam wylądowała i (czego nie lubiłam robić) schowałam skrzydła, całkowicie. Iiiii wyglądałam w miarę jak człowiek. Ruszyłam przed siebie starając się nie zwracać na siebie uwagi. Yyyy... zbytniej uwagi. Szukałam obfitego posiłku by nie musieć znów za chwilę tu lecieć. Rozglądam się również za ustronnym miejscem. Ha.

- Mam cię - wyszeptałam i oblizałam wargi, patrząc na nastolatkę.

Podeszłam do niej luźnym krokiem i przywitałam się.

- Hej, co tam ? - Jak ja dawno nie rozmawiałam z człowiekiem.

- Eee, a ty co z filmu się urwałaś? - zapytała z głupim wyrazem twarzy.

- Heh, nie będę tracić na ciebie czasu. - powiedziałam i wzięłam się do roboty.

- Co? co ci .... - ups, przykro, to chyba tak nieładnie przerywać komuś w połowie zdania, myślałam sarkastycznie delektując się na szybko płomykiem.

- Ble - wystawiłam język na zewnątrz.

- To było takie słodkie, że aż mnie zemdliło.

- To miał być obiad, nie deser.

Rozejrzałam się wokoło.

- Żadnych świadków. - westchnęłam, jak to ma już zawsze tak wygłądać to ...

- Kim pani jest? - Mówiłam, że to nieładnie przerywać. Odwróciłam się.

- Co tu robisz dzieciaku? - Przede mną stał mały chłopiec.

- Ja się zgubiłem, proszę pani. - oh, jakie biedne smaczne małe zagubione jedzenie.

- Nie wie pani gdzie moja mama?

- Spokojnie, nie będzie za tobą tęsknić. - powiedziałam i podeszłam do niego. Włożyłam rękę do jego wnętrza, gdy to głupie dziecko się odezwało.

- Co pani robi? Ja chcę do mamusi. - Zawachałam się na chwilę. Może by mu odpuścić, przecież nic nie powie. Nie! Nad czym ja się zastanawiam, nie puszcza się wolno zdobyczy, żaden myśliwy tak nie robi, chyba, że z dobrym sercem...ale teraz trudniej będzie coś zdobyć, więc...

- Cholera- szybkim ruchem wyciągnęłam piękny płomień, aż ślinka cieknie.

- Smacznego! - powiedziałam sobie i wchłonęłam ogień.

Wyszłam z zakątka i opuściłam jak najszybciej miasto. W końcu, rozłożył am moje piękne skrzydła i ruszyłam nimi, by je trochę rozprostować. Machnęłam nimi mocno i w sekundzie znajdowałam się w powietrzu, ach kocham to uczucie. Obruciłam się na plecy i ucięłam sobie drzemkę...

***
Już jest kolejny rozdział, mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam.
Liczę na gwiazdki i komentarze, jeśli się podobało.

Pożeracz istnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz