37. O świcie.

291 62 96
                                    


Ostrożnie wyciągnął rękę spod ramienia śpiącej dziewczyny, nie poruszał się przez chwilę nasłuchując, czy tym ruchem jej nie obudził, ale nie. Nadal spała spokojnie oddychając. Powoli, starając się by materac nie zaskrzypiał wstał z łóżka i sięgnął po leżącą na podłodze koszulę.

Naciągnął ją na siebie powstrzymując skrzywienie. Materiał był nieprzyjemnie chłodny i szorstki, nie tak jak skóra śpiącej chwilę temu obok niego Sagitty. Przesunął bosą stopą po podłodze próbując odszukać bez użycia różdżki swoje spodnie, nie było ich jednak nigdzie. Zaklął w myślach i przesunął powoli dłonią po brzegu łóżka, spodnie były przewieszone przez wieńczącą je wysoką ramę.

Wciągnął je powoli na biodra klnąc ponownie, gdy przypomniał sobie, że nie ma na sobie bokserek. Zdecydowanie nie było to przyjemne uczucie, ale mimo to zapiął pasek i odruchowo przygładził zwichrzone przez palce dziewczyny włosy.

Odszukał w kieszeni wcześniej przygotowaną kartkę z wiadomością i po cichu obszedł łóżko łapiąc po drodze swoje buty. Liścik położył na szafce nocnej, mając nadzieję, że gdy tylko czarnowłosa się obudzi znajdzie go i przeczyta. Starał się wyjaśnić w nim tyle ile tylko mógł, choć nie było to wiele.

Usłyszał ciche, pełne niezadowolenia mruknięcie dobiegające od strony łóżka. Nie umiejąc się powstrzymać pochylił się nad wciąż śpiącą dziewczyną i ostrożnie, uważając by jej nie obudzić musnął wargami jej skroń. Wziął głęboki oddech chcąc zatrzymać ze sobą jej zapach jak najdłużej tylko mógł.

- Kocham cię moja gwiazdko. – Szepnął jeszcze cicho zanim złapał za kołdrę, naciągnął ją na odsłonięte ramiona Sagitty i momentalnie usłyszał, jak owija się mocniej pościelą. Mimowolnie na jego ustach pojawił się pełen czułości uśmiech.

Po cichu, starając się o nic nie zahaczyć ruszył w kierunku drzwi po drodze jeszcze podnosząc z podłogi swoją różdżkę, której jak ostatnio co wieczór użył, aby włączyć magiczną kulę podarowaną czarnowłosej na święta. Doskonale wiedział, że dziewczyna czuła się o wiele bezpieczniej, gdy jej własna różdżka leżała na szafce nocnej, zawsze w zasięgu jej dłoni.

Nie pytał jej o to, dlaczego to takie ważne, ale kilka razy już złapał ją na tym, że gdy wybudzała się z koszmaru sięgała po nią. Robiła to odruchowo, często jeszcze w półśnie. Zamykał ją wtedy w swoich ramionach i szeptem zapewniał, że jest bezpieczna, tak długo, dopóki uspokojona nie zapadła znów w sen.

Drzwi zaskrzypiały cicho, a Ominis zatrzymał się znów nasłuchując. Ciszę nocy przerywał wciąż jedynie oddech śpiącej dziewczyny. W myślach podziękował Merlinowi i wymknął się na zimny, zawsze pachnący wilgocią korytarz. Ostrożnie, nie chcąc obudzić Sagitty zamknął za sobą drzwi i machnął różdżką, aby nałożyć na nie zaklęcia zabezpieczające.

O to nie musiał pytać, w pełni rozumiał jej brak zaufania do zamków w drzwiach. On sam wciąż nie czuł się komfortowo ufając jedynie kluczykowi, na który tak nalegał Sebastian jego obawy zawsze zbywając półżartem.

Myśl o przyjacielu przypomniała mu by w pokoju wspólnym skręcił w prawo, w stronę przejścia prowadzącego do męskich dormitorium. Jego bose kroki nie odbijały się od kamiennych ścian, gdy przemykał w nierówno zapiętej koszuli do swojej sypialni. Zaczerwienił się na myśl o tym, co mógłby pomyśleć ktoś, kto teraz by go zobaczył i zawstydzony tą myślą zatrzymał się, korytarz jednak nadal wypełniała cisza. Nikt nie otworzył drzwi, nikt nie rzucił w jego stronę ciętym komentarzem, nikt nie oddychał z przerażeniem wpatrując się w groźnego Gaunta.

Zdecydowanym krokiem znów ruszył w stronę swojego dormitorium, musiał się doprowadzić do porządku przed wyruszeniem do domu rodzinnego. Powinien też powiedzieć Sebastianowi o tym co planuje, tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie po jego myśli.

Bez wybaczenia (OC x Ominis Gaunt) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz