Rozdział 1. Idealne rozpoczęcie dnia.

17.7K 624 117
                                    

NICK

Już o siódmej piętnaście mogę powiedzieć, że ten dzień będzie totalną porażką.

Stłukłem mój ulubiony kubek, przywaliłem w kant drzwi małym palcem u stopy, upuściłem na tę samą stopę patelnię, gdy robiłem jajecznicę na śniadanie, a teraz jeszcze ta wiadomość.

Od: Kelly
Mam już tego dość, Nick. Brakuje mi czegoś w naszym związku. Nie dajesz mi szczęścia, którego potrzebuję. Przepraszam.

Wpatruję się tępo w wiadomość od mojej byłej już dziewczyny Kelly, a ból stopy idzie w zapomnienie. Mocno zaciskam palce na krawędzi telefonu i próbuję zrozumieć, co tak właściwie czuję. Ale nie czuję nic. W moim sercu panuje pustka.

To było do przewidzenia.

W ciszy wsuwam telefon do kieszeni bluzy i dopijam poranną kawę. Wstawiam kubek do zlewu, chwytam za sportową torbę i ignorując pulsowanie w nodze, wychodzę z mieszkania. Wszystko robię machinalnie, moje myśli zostały nagle zasnute mgłą.

Nigdy się nie łudziłem, że związek z Kelly to będzie coś niesamowitego. Zdaję sobie sprawę, że pociągała ją tylko moja sława i pieniądze. A gdy poznała mnie bliżej, stwierdziła, że to nie dla niej. Że jej nie wystarczam.

To i tak cud, że wytrzymała ze mną pół roku. Choć przez ten czas bardzo rzadko bywaliśmy sam na sam, tylko na początku naszej znajomości. Później spotykaliśmy się w większej grupie, tak aby Kelly mogła pokazać się u boku znanego hokeisty. Tu imprezy po meczu, tam wizyta u jej znajomych... Wszystko robiła na pokaz. A mnie to w pewnym sensie odpowiadało. Nie musiałem się w nic angażować, mówić o uczuciach i słuchać głupich pytań kolegów z drużyny, kiedy wreszcie się z kimś zwiążę na stałe.

Od samego początku przeczuwałem, że to nie przetrwa, i sam nie wiem, dlaczego ciągnąłem to tak długo. Przecież nikt nie potrafi zostać przy mnie na dłużej niż kilka miesięcy. Kelly jest tego idealnym dowodem. Nie mam pojęcia, co jest ze mną nie tak, ale skoro nawet ona, choć liczyły się dla niej tylko drogie randki i sława, odeszła, coś musi być na rzeczy.

I niby jak mam wierzyć w miłość, skoro przez całe dwadzieścia cztery lata mojego życia nie związałem się z nikim na poważnie i nigdy nie poczułem tego czegoś? Wątpię, że kiedykolwiek to poczuję.

Wrzucam torbę na tylne siedzenia mojego samochodu i z głośnym westchnięciem opadam na fotel kierowcy. Zaciskam zęby, a moja twarz wykrzywia się w grymasie, gdy wciskam sprzęgło obitą stopą. Cholera, mogłem przyłożyć sobie na to lód. Jak ja niby chcę dziś trenować?

Kilka minut później jestem już pod klubowym lodowiskiem. Od razu ruszam w stronę szatni, gdzie czeka już banda wzajemnie się przekrzykujących hokeistów. Bez słowa podchodzę do swojej szafki i zaczynam się przebierać. Chłopaki co chwila mnie zagadują, odpowiadam im jednak tylko półsłówkami, nie potrafiąc się na niczym skupić. W dodatku stopa boli mnie coraz bardziej, gdy mocno zawiązuję łyżwy. Wzdycham po raz kolejny, nie mając dzisiaj na nic ochoty. Najchętniej walnąłbym się do łóżka i przeleżał w nim cały dzień.

Podczas rozgrzewki próbuję się nie krzywić i nie pokazywać, że coś jest nie tak, a zamiast tego skupić się na grze, jednak trening również nie przebiega tak, jak powinien, bo już po kilku minutach trener woła mnie do siebie. Klnąc pod nosem, zmierzam w jego stronę.

– Tak, trenerze? – pytam, zatrzymując się przy bandzie.

Mężczyzna patrzy na mnie karcąco i zakłada ramiona na piersi.

– Jadłeś dzisiaj śniadanie? Ociągasz się na lodzie gorzej niż moja osiemdziesięcioletnia matka – rzuca ze śmiechem.

Tak się składa, że odechciało mi się tej jajecznicy, gdy patelnia dotknęła mojej stopy.

JUST ONE CALL | Call Me #1 | WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz