Rozdział 5.

1.4K 197 36
                                    

Raveena

Dotarcie na miejsce zajęło nam dwadzieścia pięć minut. Za kierowcę robił nam Hugo, czyli narzeczony Emerie, która zaraz po opuszczeniu samochodu odprawiła go z kwitkiem. Na odchodne rzuciła mu przez ramię, że ma być pod telefonem, ma się nie martwić i czekać aż — cytuję — księżniczka po niego zadzwoni. Od zawsze byłam rozbawiona ich relacją i podejściem do siebie. Bawili mnie jak nikt inny, bo byli tacy... jak kumple od piwa. Kochali się na zabój i jednocześnie zachowywali się jak dwa ziomki, które lubią się razem napić. Uwielbiałam to. Lekkość i spokój biły od ich związku na mile!

Em założyła na siebie krótką czerwoną sukienkę, a włosy upięła w wysokiego kucyka, przez co jej szyja wydawała się jeszcze dłuższa niż rzeczywiście była. Podkreślały to również jej złote kolczyki w kształcie koła, które dostała na dwudzieste pierwsze urodziny od moich rodziców.

Lokal, który odwiedziłyśmy nazywał się Grenn's House, od imienia właściciela, czyli starszego brata Evrena. Na samą myśl o zobaczeniu go dzisiaj czułam lekkie drżenie w podbrzuszu. Wydaje mi się, że strasznie się nakręciłam na ten wieczór. Nie znałam tego chłopaka, a trochę wariowałam na myśl o spotkaniu z nim. To chyba nie jest zbyt normalne, prawda?

— Słuchasz mnie, Rav? — zapytała Emerie, uderzając mnie lekko w ramię. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, na co przewróciła oczami. — Czy ty jesteś już podpita, kochanie? Bo bujasz mi w obłokach.

— Nie, po prostu jestem podekscytowana wieczorem, występem chłopaków i...

— Evrenem Raylandem, co?

Miałam wrażenie, że moje policzki nieco się zaróżowiły, ale moja przyjaciółka chyba tego nie dostrzegła. Zrobiło mi się tak potwornie ciepło w twarz... Rany. Co to za moc się na mnie uwzięła? Dajcie mi spokój!

— Będą grać za jakieś dwadzieścia minut. Zdążymy wypić drinka na pół zanim zaczną. Na co masz ochotę?

— Nie znam się na alkoholach, wybierz coś, przez co się nie upiję, proszę.

— Mohito? To taki miły, babski drineczek.

Wzruszyłam ramionami, bo szczerze mówiąc nie miałam żadnych wymagań alkoholowych. Jeśli go lubiła to fajnie, z chęcią spróbuję, ale żebym ja miała na coś ochotę? Jedynie na zastrzyk muzyki granej przez moich braci i ich przyjaciela. Wiele razy Ross grał dla mnie przez telefon, ale to nie to samo co tak na żywo, gdy czuje się energię płynącą z muzyką.

— Cześć dziewczyny, co dla was? — zapytał po jakimś czasie barman, który przeszedł z jednego końca baru na drugi. Spojrzałam na niego z uśmiechem, który szeroko odwzajemnił.

— Weźmiemy mohito z dwoma rurkami, jeśli można — powiedziała Emerie. — Jak leci, Josh?

— Powoli, ale do przodu — zaśmiał się wesoło. — Zaczynają się wakacje więc zacznie się zabawa. — Chłopak wsparł się lewą ręką na blacie, a prawą wystrzelił w moim kierunku. — Josh.

Przyjęłam jego dłoń z nieśmiałym uśmiechem.

— Raveena.

— Jesteś siostrą Faridanów, prawda? — Powoli przytaknęłam, zaskoczona jego słowami. — Jesteś strasznie podobna do matki, często przychodzą z twoim ojcem oglądać występy chłopaków i napić się drinka. Twoja mama zawsze ze mną rozmawia, gdy przychodzi.

Mój uśmiech się poszerzył.

— To bardzo w jej stylu.

— Uwielbiam ją, zawsze poprawia mi humor, gdy nabija się z twojego ojca.

Scars #3: Blizny zapisane w twoich oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz