Rozdział I

15 0 0
                                    

Drzwi klubu "Heaven" zamknęły się za blondynką. Spojrzała na zegarek. Godzina 2:56. Dziewczyna miała jeszcze 19 minut na dotarcie do domu położonego około dziesięć minut stąd, miała więc sporo czasu. Zdjęła obcasy, niewygodny kształt buta wyraźnie ocierał jej stopę. Sally miała do wyboru skręcić w boczną uliczkę która prowadziła wprost do domu siedemnastolatki albo pójść wzdłuż głównej ulicy. Dziewczyna nie była na tyle pijana żeby nie wrócić do domu ale bardzo bolała ją głowa, ból był okropny. Możliwe że tego wieczora zbyt dużo wypiła, ale musiała jakoś zatrzeć emocje, ostatnio w życiu praktycznie nic jej się nie udawało a no i jeszcze ten cholerny Rayan, musiał wybrać sobie taką okazję gdzie przy wszystkich znajomych  bawiła się w najlepsze. Bo jak mogła się zachować skoro chłopak do którego już od pierwszej klasy przylgnęła łatka tego nie lubianego chłopaka powiedział że ją kocha i tak już Ethan nie da jej żyć przez najbliższe dwa tygodnie z tego powodu. Natomiast Caro uznała że blondynka źle postąpiła.

- Przecież on ci się podoba. Mówiłaś mi! A teraz mu dałaś kosza i jeszcze go wyśmiałaś! - to były ostatnie słowa przyjaciółki zanim ta wybiegła z klubu.

Caroline może miała rację, ale Sally nie mogła zacząć od tak chodzić z największym celem żartów Ethan'a. Dziewczyna westchnęła. Weszła w ciemną alejkę oświetloną jedynie przez żółte mrugające światło latarni. Nie bała się, przecież tyle razy chodziła przez tą alejkę i to nie tylko w dzień ale także i w nocy. Mimo to zawsze na gdy szła przez ciemne alejki takie jak ta przypominają jej się wszystkie te kryminały oglądane w nocy z Will'em. Można było powiedzieć, że od dłuższego czasu stała się to ich rodzinna tradycja. Oglądanie przez całą noc kryminałów w stylu lat 90. blondynka przeszła obok latarni oznaczającej, że zostało jej do pokonania tylko niecała połowa alejki. Mimo to przyspieszyła kroku. Ktoś kaszlnął a echo poniosło się po całej alejce. 

- Kurwa, to się nie dzieje - przeklęła cicho.

Powolne kroki zbliżały się do dziewczyny. Okropny strach sparaliżował ciało. Nawet się nie obróciła spostrzegła tylko graffiti hell is near, Welcome to Liverpool. Ponowne kaszlnięcie, tym razem Sally poczuła tuż nad swoim karkiem. Ja zaraz umrę, umrę.  Myśli krążyły w głowie dziewczyny aż nagle ktoś stojący za nią przemówił:

- Pewnie już mnie zapomniałaś - głos wydawał się znajomy lecz nie na tyle by dziewczyna mogła wskazać do kogo należał. Może to przez chrypkę albo tego kogoś kto próbował naśladować gruby męski głos. 

Sally obróciła się.

- Znamy się? - zapytała, starała się żeby jej głos brzmiał pewnie. Mimo to wiedziała, że głos się jej łamie.

- Oczywiście, Sally.

- Sulivan, ostrzegam cię - powiedziała Sally myśląc, że przestraszy chłopaka tym, że go rozpoznała.

Zamiast odpowiedzi domniemany Sulivan zaśmiał się szyderczo. Podszedł do dziewczyny szepnął jej coś. Oczy dziewczyny otworzyły się szeroko.

- Nie, to nie możesz być ty R...

Dziewczyna nagle przerwała z cichym westchnieniem gdy nóż wbił się jej w klatkę piersiową. Blondynka szybko złapała się za klatkę piersiową, zobaczyła, że jej ręce są pokryte czymś czerwonym, nie do końca to rozumiała, w głowie nadal wirowała jej myśl o nożu i palącym bólu który nagle rozniósł się po całym ciele.

- Witaj w piekle suko.

Z tymi słowami zabójca wyciągnął nóż z klatki dziewczyny i pokierował się w kierunku głównej ulicy.

Tymczasem Sally walczyła o każdy oddech, coraz trudniej było jednak jej zaczerpnąć tego słodkiego smaku nocy, zupełnie tak jakby ktoś zabrał cały tlen.

1...

             2...

                       3...

                                4...

 Dziewczyna zamknęła oczy by już nigdy, ale to nigdy więcej ich nie otworzyć.

Hell is NearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz